Zgodnie z najnowszymi zarządzeniami z frontu walki z antysemityzmem, rasizmem, faszyzmem i zdrowym rozsądkiem, poniżej poprawiony fragment jednej z lektur szkolnych:
"Maleszka stał jak oskarżony przed trybunałem ludowym. Z jednej strony, brała go rozpacz, iż jeśli mu nie uwierzą, siedziba partii komunistycznej stanie się łupem Ciemnogrodu, z drugiej wstyd go palił, bo sam widział, że wszystkie pozory przemawiają przeciw jego wiadomościom i że łatwo za osobę alternatywnie prawdomówną poczytany być może. Na myśl o tym ADHD szarpało go, rozbudzała się w nim przyrodzona nietolerancja, grała obrażona ambicja, budził się dawny antyeuropejski Maleszka. Ale łamał się póty sam z sobą, aż się złamał, przywołał wszystką postępową godność i powtarzając sobie w duszy: „Za winy moje, za antysemityzm mój...” - odrzekł z mieniącą się twarzą:
- Com słyszał, powtarzam jeszcze raz: Janusz Korwin-Mikke ma napaść na Komitet Centralny. Terminu nie wiem, ale myślę, że prędko się to stanie... Ja ostrzegam, a na towarzyszy spadnie odpowiedzialność, jeśli nie usłuchacie!...
Na to towarzysz Pietia Sierow odrzekł z przyciskiem:
- Powoli, obywatelu, powoli. Zakryj mordu!
Po czym towarzysz Pietia Sierow przemówił do zgromadzonych:
- Pozwólcie mnie, zacni towarzysze, zadać kilka pytań temu przybyszowi...
- Nie masz prawa mi ubliżać! - krzyknął Maleszka.
- Nie mam i chęci - odrzekł zimno towarzysz Pietia. - Ale tu o KC i o drukarnię "Gazety Wyborczej" chodzi, o stolicę Postępu. Dlatego to obywatelu musisz na bok odłożyć urazę albo jeżeli nie na bok, to na czas, bo bądź pewien, że ci się wszędzie sprawię. Obywatel wieści przynosisz, my je chcemy sprawdzić, to słuszna i dziwić cię nie powinno, a jeśli nie zechcesz odpowiadać, pomyślimy, że się boisz zaplątać.
- Dobrze! pytajcie! - rzekł Ketman przez zaciśnięte zęby.
- Otóż to. Obywatel powiadasz, że jesteś z Torunia?
- Tak jest.
- I przybywasz tu, aby Rydzykowi i moherom zdrajcom nie służyć?
- Tak jest.
- A przecie tam są tacy, którzy mu nie służą i przy profesorce Janion się oponują, są grupy antyfaszystowskie, które posłuszeństwo wypowiedziały, jest towarzysz Pacewicz, czemuś to do nich nie przystał?...
- To moja sprawa!
- Aha! waści sprawa! - rzekł Sierow. - To może mi na inne pytania odpowiesz?
Ręce Lesława drżały, oczy wpiły się w ciężką miedzianą figurkę Fidela Castro stojącą przed nim na stole i z tej figurki przenosiły się na głowę pytającego. Brała go szalona, nieprzezwyciężona chęć porwać ową figurkę i puścić ją na czaszkę towarzysza Sierowa. Dawny Maleszka coraz więcej brał górę nad liberalnym i przepełnionym humanizmem Ketmanem. Lecz się przełamał raz jeszcze i rzekł:
- Pytaj!
- Jeśliś z Torunia, to musisz wiedzieć, co się w rozgłośni zdrajcy dzieje. Wymień mi tych, którzy mu do zguby Ubekistanu dopomogli, wymień tych faszystów, którzy przy nim stoją.
Maleszka pobladł jak chusta, jednak wymienił kilka nazwisk. Towarzysz Sierow wysłuchał i rzekł:
- Mam ja przyjaciela, zaufaną dziennikarkę, towarzyszkę Kazię Sztukasę, która mi jeszcze o jednym najznamienitszym powiadała. Nie wiesz nic o tym arcyłotrze?...
- Nie wiem...
- Jakże to? Nie słyszałeś o tym, który robotniczą krew jak Pinochet rozlewał?... Nie słyszałeś, będąc w Toruniu, o Maleszce?
- Towarzysze kochani! - zakrzyknął nagle Lesio trzęsąc się jak w febrze. - Niechże mnie eurodeputowany pyta, to wszystko zniosę... Ale, na pohybel prawicy, nie pozwólcie temu czekiście dręczyć mnie dłużej!...
- Daj towarzysz spokój! - rzekł generał Jaruzelski zwracając się do towarzysza Sierowa. - Nie o tego obywatela tu chodzi.
- Jedno tylko jeszcze pytanie - rzekł Sierow.
I zwróciwszy się do Maleszki spytał:
- Obywatel nie spodziewałeś się, abyśmy nie uwierzyli jego wieściom?
- Jak Prodi pod błękitnym sztandarem! - odparł Lesław.
- Jakiejżeś nagrody za nie wyglądał?
Lesio, zamiast odpowiedzieć, zanurzył gorączkowo obie ręce w mały sak skórzany, który zwieszony miał na brzuchu przy pasie, i wydobywszy je, sypnął na stół dwie garście donosów, meldunków, raportów i innych cennych akt.
- Ot co!... - rzekł przerywanym głosem. - Nie po zasiłek ja tu przyszedł!... Nie po wasze nagrody!... To teczki i inne papiery... Wszystko własną ręką napisane... na burżujskich krwiopijców!... Macie mnie!... Zali nagrody potrzebuję?... Chciałem to Komitetowi Centralnemu ofiarować... ale dopiero po samokrytyce... z czystym sercem!... Oto są... Tak nagrody potrzebuję... Mam i więcej... Bodaj was!...
Umilkli wszyscy, zdziwieni, i widok dokumentów, tak łatwo jak kasza z worka wysypywanych, niemałe uczynił wrażenie; każdy bowiem mimo woli pytał się siebie: co by za przyczynę mógł mieć ten człowiek zmyślać, jeśli nie o nagrodę mu chodziło?
Towarzysz Sierow stropił się, bo taka jest natura ludzka, że ją brak instrukcji z Centrali w miejscu osadza. Wreszcie i podejrzenia jego upadły, bo jakże przypuścić, żeby ów obywatel, dokumentalnymi klejnotami sypiący, dla zysku chciał Partię straszyć?
Spoglądali tedy po sobie obecni, a on stał nad papierzyskami z podniesioną głową, podobną do głowy rozdrażnionego orlika, z sierpem w źrenicach i młotem na twarzy. Świeża rana, idąca przez skroń i policzek, zsiniała, i straszny był Ketman grożąc drapieżnym wzrokiem Sierowowi, ku któremu szczególnie zwrócił się gniew jego.
- Przez sam gniew towarzysza prawda przebija - rzekł generał Jaruzelski - ale te teczki dawaj, bo nie może Komitet Centralny nie przyjąć tego, co mu się słusznie ofiaruje. Zresztą, jakom rzekł, nie o was tu chodzi, ale o wiadomości, które ostrożnością i namysłem nas przejęły. Che Guevara raczy wiedzieć, czy nie masz w tym jakowegoś nieporozumienia albo pomyłki, bo jakeś sam towarzysz widział, nie składa się to z prawdą, co mówisz. Jakże to nam więc oddanych towarzyszy wypędzać, czci Biuru Politycznemu ujmować i bramy dzień i noc trzymać zamknięte?
- Bramy trzymajcie zamknięte! na wzgląd odwiecznej walki o postęp! bramy trzymajcie zamknięte!... - krzyknął Maleszka łamiąc ręce, aż palce zatrzeszczały mu w stawach.
W głosie jego tyle było prawdy i nieudanej rozpaczy, że obecni mimo woli stanęli na baczność, jakoby niebezpieczeństwo było już bliskie, a towarzysz Kiszczak rzekł:
- Przecie i tak pilną uwagę mamy na okolicę i reparacje w murach się prowadzą. W dzień możemy puszczać ludzi na plenum, ale ostrożność godzi się zachować choćby właśnie dlatego, że łotr Cejrowski odjechał, a Korwin-Mikke żelazną podobno ręką rządzi w Krakowie i Żydów szczególnie uciska.
- Choć w napad nie wierzę, ale przeciw ostrożności nic nie mam! - odpowiedział towarzysz Sierow.
- A ja Monikę Olejnik do Himmlera wyślę - rzekł generał Jaruzelski - z zapytaniem: czyli to pakt z 23 sierpnia nic już nie znaczy?
Maleszka odetchnął.
- Chwała Stalinu! chwała Stalinu! - zawołał.
- Towarzyszu! - rzekł do niego generał Jaruzelski - Partia ci zapłać za dobrą intencję, albo lepiej sam kogoś okradnij... Jeśliś nas słusznie ostrzegł, wiekopomną będziesz miał zasługę względem postępu i Unii Europejskiej; ale się nie dziwuj, żeśmy waszą chęć z niedowierzaniem przyjęli. Nieraz nas już tutaj straszono: naziści czynili to z zawziętości przeciw wolności, by czci Michnikowi uszczknąć; kułacy z chciwości, aby coś uzyskać; Remuszko dlatego tylko, aby nowinę przynieść i powagi w oczach ludzkich nabrać, a może byli i tacy, których złudzono - jako przypuszczamy, że i ciebie złudzono. Dziwnie Ciemnogród jest na to miejsce zawzięty i dokłada wszelkich starań, aby drukowi "Gazety Wyborczej" tu przeszkodzić i czytelników jak najmniej do udziału w lekturze dopuścić, bo nic do takiej desperacji faszystów nie przywodzi, jak widok postępu, który tradycję w proch ściera... A teraz czas iść do synagogi. Wybłagajmy łaskę, polećmy się opiece i niech każdy pójdzie spać spokojnie, bo gdzież ma być spokój i bezpieczeństwo, jeśli nie za murami Brukseli?"
Inne tematy w dziale Kultura