Zasadził dziadek brzozę w ogrodzie,
chodził tę brzozę oglądać co dzień.
Wyrosła brzoza jędrna i krzepka,
spalić by brzozę na zimę trzeba!
Więc chciałby brzozę dziadek niebożę,
wyciąć i spalić - ale nie może!
Zawołał wójt na dziadka i babcię:
"Jak wyrżniesz brzozę, ja cię rozłożę!"
I biedny dziadek z babcią niebogą
wyciąć tej brzozy jednak nie mogą!
Bo wójt chce kasy za brzozę,
na polu dziadka rosnącą, tam, za zbożem!
Przyleciał wnuczek, babci się złapał,
pyta się wójta - za mało żeś się nachapał?!
Wójt rozporządzeniem MinŚro się zasłania,
które każdego właściciela nakłania,
by pod przymusem za swoje płacił!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
chcą spalić swoją brzozę - ale nie mogą!
Powołał się dziadek na prawo własności:
Tu krzywda się dzieje, to moje włości!
Ja posadziłem, na swoim polu,
Moje jest moje! "O nie, głupolu!",
Wójt się wyraża,
bumagą z pieczęcią groźnie wygraża.
"Twoje jest pole, przyroda państwa!
Posadziłeś przyrodę, przestała być twoja,
szarogęsić się możesz poniżej zwoja
z gwiazdą czerwoną i czarną swastyką
- czyli państwową scholastyką.
A ona uczenie wniosek prosty podaje:
twoje to na razie, w łaskawej ajencji,
państwa zaś zawsze i w pełnej kompetencji!"
No! Czy niewolnicy zrozumieli naukę? Jeśli zasadzicie sobie swoje własne drzewo w swoim własnym ogródku, to ów okaz przyrody nie należy do was. Jest własnością państwa. A kiedy przyjdzie wam do głowy szalony pomysł wycięcia własnoręcznie zasadzonej na swojej nieruchomości roślinki, to musicie zapłacić właścicielowi swojego drzewa. I to niemało.
"Własność prywatna" - jeden z najkrótszych i najzabawniejszych dowcipów na świecie.
Inne tematy w dziale Polityka