Waldemar Łysiak opisał w jednej ze swoich książek („Lepszy”) następującą historyjkę z okresu komuny: Dyrektorka jednego z liceów z wściekłością podarła publicznie konstytucję prl, ponieważ odwołaniem do zapisanych w owej konstytucji wolności obywatelskich pewna uczennica dowodziła swego prawa do publicznej debaty na temat Katynia. Humorystyczny aspekt owego incydentu bawi do dziś.
I do dziś pozostaje aktualny, pomimo zmiany konstytucji na „demokratyczną” i obalenia systemu totalitarnego. „Obalenie” zresztą to zbyt wielkie słowo, bardziej pasuje „przemalowanie”. Jak za prl, tak i obecnie, konstytucja to zbiór pustych obietnic i gwarancji, nijak się mających do rzeczywistości prawnej. Jedyna różnica jest taka – Tusk (czy inny naczelny okupant) nie drze w ataku złości ustawy zasadniczej. Nie ma powodów do uniesień a la nadgorliwa dyrektorka liceum, sprawy załatwia się inaczej – nie demonstracyjnym lekceważeniem konstytucyjnych zapisów, lecz wydłubywaniem podkopów, wyłamywaniem tylnych drzwi, semantycznym kuglarstwem.
Dzisiejsze Metro z ogromna radością (cóż bardziej cieszy jak nie ograniczenie własnej wolności?) doniosło o odkryciu takiego podkopu pod konstytucję – otóż okazuje się, że w zasadzie każdy urzędas może sobie wejść na teren prywatnej nieruchomości i rządzić się na niej jak u siebie. Artykułem 50 z podobno obowiązującej konstytucji, zapewniającym nienaruszalność mieszkania, możemy owych urzędasów co najwyżej powachlować. Albo przeznaczyć – o ile gramatura papieru na to pozwala – do czynności higienicznych w toalecie. Waaadza bowiem jest w prawie! Na teren naszych castlów wkracza bowiem na podstawie ustawy Prawo ochrony środowiska, a konkretnie sprytnie zamaskowanego między czterystu czterdziestoma jeden innymi artykułu 379, stanowiącego co następuje:
1. Marszałek województwa, starosta oraz wójt, burmistrz lub prezydent miasta sprawują kontrolę przestrzegania i stosowania przepisów o ochronie środowiska w zakresie objętym właściwością tych organów.
2. Organy, o których mowa w ust. 1, mogą upoważnić do wykonywania funkcji kontrolnych pracowników podległych im urzędów marszałkowskich, powiatowych, miejskich lub gminnych lub funkcjonariuszy straży gminnych.
3. Kontrolujący, wykonując kontrolę, jest uprawniony do:
1) wstępu wraz z rzeczoznawcami i niezbędnym sprzętem przez całą dobę na teren nieruchomości, obiektu lub ich części, na których prowadzona jest działalność gospodarcza, a w godzinach od 6 do 22 - na pozostały teren;
2) przeprowadzania badań lub wykonywania innych niezbędnych czynności kontrolnych;
3) żądania pisemnych lub ustnych informacji oraz wzywania i przesłuchiwania osób w zakresie niezbędnym do ustalenia stanu faktycznego;
4) żądania okazania dokumentów i udostępnienia wszelkich danych mających związek z problematyką kontroli.
[…]
6. Kierownik kontrolowanego podmiotu oraz kontrolowana osoba fizyczna obowiązani są umożliwić przeprowadzanie kontroli, a w szczególności dokonanie czynności, o których mowa w ust. 3.
Odkrycie tego sprytnego obejścia zapisów konstytucji (Uwaga, korekta! Proszę mi nie zmieniać na dużą literę, ta makulatura na to nie zasługuje) zawdzięczany Fundacji Ekologicznej Arka oraz „międzynarodowej kancelarii prawniczej” Gide Loyrette Nouel. Jedni i drudzy bez cienia wątpliwości zasłużyli na Order Kolaboranta, niemniej to przecież nie ekoterroryści i zagraniczni najemnicy uchwalili to lewo, nieprawdaż?
Ile jeszcze tego typu gangsterskich podkopów wyfedrowanych pod konstytucją rozsianych jest po tysiącach ustaw uchwalonych w tym totalitarnym kraju?
|