Takie pytanie zadaje sobie codziennie każdy prawdziwy „liberał”. I, co najgorsze, często znajduje konkretną odpowiedź.
Oto „liberałowie” umiejscowieni w MinZdrow przygotowali projekt nowelizacji ustawy o tresurze niewolników i zwalczaniu absencji w pracy (aka ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi). Według propozycji MinZdrow nie będzie można pływać po alkoholu żaglówką, kajakiem, rowerem wodnym czy zwykłym kanu. W górach nie będzie wolno jeździć po grzańcu na nartach.
Uzasadnienie owego terroru oczywiście jest, według danych zaczerpniętych z GOPR pijani narciarze powodują aż 1-2 procent wypadków na stokach. Statystyk odnośnie żeglarzy zapewne nie ma, ponieważ uzasadnienie prześladowania wodniaków wydaje się być autorskim pomysłem tow. Brzózki Krzysztofa, szefa utrzymywanej przez podatników Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Tow. Brzózka, zamiast rozwiązywać swoje problemy, wbiegł na mównicę z czymś takim:
Dwa lata temu podczas białego szkwału na Mazurach tonęli również pijani.
Czyli gdyby nie byli pijani, to by się uratowali. Ale zaraz, przecież trzeźwi również tonęli, brak promili w niczym im nie pomógł. Wygląda zatem na to, że tow. Brzózka myli się twierdząc, że abstynent może przyjąć na klatę trąbę powietrzną i wyjść z takiego spotkania bez szwanku.
Popisy wokalne tow. bossa PARPy to i tak niewinna uwertura wobec arii autorstwa tow. Nęckiego Zbigniewa, profesora i psychologa społecznego (co to???) Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po obowiązkowym w środowiskach totalitarystów-intelektualistów wstępie (trzeba edukować społeczeństwo), towarzysz profesor psycholog społeczny przechodzi do rzeczy:
Trzeba oswajać ludzi z tym, że pewne zachowania są niebezpieczne. Narciarze muszą wiedzieć, że wprowadzając zakaz, nie zabiera się im przyjemności, tylko daje bezpieczeństwo.
Całe szczęście, że tow. Nęcki nie zdołał odpowiednio wyedukować Krzysztofa Kolumba i wybić mu z głowy zachowania niebezpiecznego, czyli wypływanie w morze na odległość powodując utratę widoku lądu, bo do dzisiaj byśmy nie znali smaku frytek i gumy do żucia. Gdyby tow. Nęcki otrzymał szansę zapewnienia bezpieczeństwa Gagarinowi, to o lotach kosmicznych nadal bajdurzyliby następcy Juliusza Verne. Z daleka od tow. Nęckiego powinni się także trzymać pracownicy MON, bo ryzykują utratę zatrudnienia związaną z likwidacją wojska – bycie żołnierzem jest wszak skrajnie niebezpieczne. Jak ktoś lubi strzelać, to przecież może – bez utraty przyjemności – pobawić się w pejntbol. Oczywiście w atestowanej zbroi farboodpornej i równie atestowanym kasku z przeciwpancerną przyłbicą.
Jak widać robienie z ludzi robotów idzie jak po maśle. Kiedy wykluczy się z człowieczej mentalności skłonności do ryzyka – na przykład chęć rozprawienia się ze skorumpowanymi politykami i innymi złodziejami oraz z ich uniwersyteckim fraucymerem zapewniającym naukowe podstawy inżynierii społecznej – to wówczas rządzenie stadem bydła będzie czystą przyjemnością. I przy tym całkowicie bezpieczną.
|