Na początek przypomnienie faktu, który lubi z dymiących głów wylatywać milisekundę po wlocie: mniej więcej do 21 lipca 1944 roku Warszawa była wyłączona z „Burzy”. Zgodnie z opinią Bora-Komorowskiego walka w stolicy stanowiła zbyt wielkie ryzyko dla substancji miejskiej i ludności cywilnej. W Komendzie Głównej AK istniało jedna silne, nieprzytomne parcie do walki. Paru strategów miało ochotę sobie postrzelać, młodzież akowska także nie miała nic przeciwko. Jak więc należało połączyć przyjemne z pożytecznym?
Jeśli złapać za guzik marynarki jakiegoś aktywistę czczenia kolejnych rocznic powstania i grzecznie zapytać, co właściwie czci – bo chyba nie ciężką klęskę? – to nieodmiennie się słyszy, że chodzi o hołd dla bohaterstwa powstańców i ich woli bycia wolnymi.
No dobrze. Czyli wiemy, że sens powstania polega na bohaterskiej walce o wolność. Wynika z tego, że Warszawa jest jedynie zbędnym dodatkiem, balastem złożonym z bezbronnych cywilów, generalnie szkodliwym; jak pokazały następne wydarzenia, pełno wśród takiego elementu było defetystów, którzy ocalawszy z masakry na Woli zakłócali swoimi historiami dobre samopoczucie ludności Starego Miasta. Miesiąc później ocaleńcy staromiejscy analogicznie irytowali ludność Śródmieścia. I tak dalej, wytrzymać z takimi kapitulantami nie sposób, czasem trzeba było do nich strzelać, kiedy pchali się do kanałów nie zważając na pierwszeństwo należne bohaterskim oddziałom AK. Ustalmy raz na zawsze – cywile przeszkadzają w walce. Warto tę rafę zawczasu ominąć.
Jak więc należało zademonstrować światu potrzebę wolności i popisać się heroizmem, jednocześnie nie demolując Warszawy i oszczędzając cywilom wątpliwych atrakcji? Bardzo prosto.
Żołnierze warszawskiego zgrupowania AK otrzymują rozkaz wyjazdu gdzieś w kieleckie. W załomach Gór Świętokrzyskich akowcy się okopują, a Bór-Komorowski wysyła dwa nagie miecze najbliższemu niemieckiemu generałowi. A potem nieustanne bohaterstwo aż do ostatniego człowieka. Warszawa by ocalałą, 100 000 cywilów by ocalało, a o bohaterskiej Armii Krajowej pisanoby z podziwem nawet wDer Stürmerze.
Inne tematy w dziale Kultura