Moja mama choruje 4 lata. Po dwóch udarach leży zwinięta w kłębuszek. Może za mało poświęcałam jej czasu? Może powinnam była więcej czasu poświęcić rehabilitacji? Jakieś dwa lata temu odpuściłam. Nie miałam sumienia na siłę prostować jej przykurczonej ręki i nogi. Kręgosłup powyginał jej się na wszystkie strony. Opiekunka z hospicjum co jakiś czas mówi, abym jej nie męczyła. Mama ma już zresztą prawie 90 lat. Parę razy już myśleliśmy, ze to koniec, ale ona dzielnie sie trzyma. Nie wiadomo co myśli, bo kontaktu z nią też nie ma.
Moje dzieci prawie na siłę chcą abym wyjechała na parę dni odpocząć.
Zgodziłam się. Kupiłam bilet na 10 dni do Hiszpanii. Mamę postanowiliśmy oddać do hospicjum na te dni kiedy mnie nie będzie. Pocieszam się, że może w hospicjum porobią jej jakieś badania, podleczą odleżyny. Ale czy siebie nie okłamuję?
Przez ostatnie dwa tygodnie przechodziłam dość ciężką grypę. Dopiero dziś koło ósmej rano poczułam jakby mi ręką odjęło. Może już jestem myslami w Hiszpanii?
A tak szczerze to chyba uciekam.
Ja tam sobie nie krzywduję
że uwiązana
dobrze, że jest do czego
ten kawałek łańcucha
zakreśla
moją życiową przestrzeń
a że noc i dzień
podobne do siebie
przynajmniej nie ma niespodzianek
tylko czemu
czasem się urywam
próbuję uciec jak najdalej
i zapominam.
Zapomnieć nie próbuję
po prostu zapominam.
Inne tematy w dziale Rozmaitości