Stanisława Przybyszewska Stanisława Przybyszewska
278
BLOG

Z Hospicjum do domu

Stanisława Przybyszewska Stanisława Przybyszewska Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Mamę w ukryciu, w tajemnicy przed rodziną, tą dalszą, wywiozłam do hospicjum, i tak się nie interesują. Już od dawna nikt nie odwiedzał, najwyzej zadzwonili. No, bo i może byłoby gadania: -matkę oddała do hospicjum, a sama na wczasy.Nawet moje dzieci nie wszystkie wiedziały. A tu nagle, ech. Ktoś się dowiedział, że w szpitalu, zaczęły sie telefony we wszystkie strony. Córka, która opiekowała się i zarzadzała wszystkim, coś tam tłumaczyła, że na parę dni, bo odleżyny i badania trzeba porobić. Zaczęły się wycieczki, bo szpital, to może i ostatnie widzenie się z chorym. Hospicjum jest w szpitalu. Akurat może i dobrze, bo z mamą choć nie ma kontaktu, to coś tam na pewno rozumie. Mnie po powrocie na pewno poznała. Dwie moje córki na zmianę jeździły i dyżurowały przy łóżku. Opieka w hospicjum też wspaniała. Mama została dokładnie przebadana, odleżyny, które zaczynały się, wyleczone. Nowe lekarstwa przepisane. Choć przy wypisie lekarka powiedziała, ze w zasadzie nic nie trzeba zmieniać, jak najmniej chemi, i opieka tak jak dotychczas. Cztery lata utrzymać chorą po dwóch bardzo ciężkich udarach w takim stanie to cud.

Po powrocie z Hiszpanii, poleciałam rano na oddział do pielęgniarek, że chcę chorą zabrać do domu, i że nie będą juz miały z nią kłopotu. Pielęgniarka na to: - żaden kłopot, żeby wszyscy byli tacy chorzy, to by dobrze było. Niezręcznie to chyba wyszło, bo ludzie tam leżący są w dużo lepszym stanie. No, ale na pewno nic złego nie miała na myśli. Powiedzieli, że w południe mamę odwiozą do domu. 

Więc biegiem do domu, posprzątać, bo jak wyjechałam tak zostało, nawet śmieci, przy dźwiach, co zapomniałam wynieść przed wyjazem. I pranie w pralc, też zapomniałm wyjać. Może i dobrze, synowa pewnie pomyślała, że specjalnie napchałam tam brudów, żeby nie prała w mojej. Bo gdyby wiedziała, że są mokre pewnie by wyjęła, przeważnie gdy któraś z nas wyjeżdża, wywieszamy zostawione pranie.

Jeszcze tylko posprzątać po wieczornym najeździe dzieciaków, bo oczywiście stawili sie wszyscy, może przywitać, a moze po prezenty, ale niech będzie, że przywitać.

Ledwo posprzątałam, powywietrzałam, a tu dzwonią ze szpitala, że nie mają w co Mamy ubrać, bo nic nie przyniosłam. Ach ta moja głowa, no chyba nie demencja starcza, tlumaczę sobie, że za dużo na nią biorę, tzn. na głowę. Poprosiłam, aby dali coś szpitalnego, przeciez odwiozę. Akurat nie miałam czym dojechać ze wsi.

Mama już od wczoraj w domu, a ja dziś jeszcze na chwilę wpadłam do hospicjum, by oddać piżamę i skarpety, no i zostawic miskę mieszanki wedlowskiej. Chcieli mi tę miskę oddać. Ale specjalnie ją kupiłam jako dodatek do cukierków. Rozesmiałam się:- a co miałam przynieść w reklamówce, może jeszcze z ceną. Ale w duchu przekalkulowałam, no bo jeżeli dam bombonierkę to zjedzą po jednym cukierku, jeżeli w torebce, to może któraś poniesie do domu, a tak 2 kg na stole w ładnym pojemniku, starczy dla wszystkich. Trochę kosztowało, ale w końcu ma się tą mamy emeryturkę, to z niej nie żałuję, co trzeba na Mamy potrzeby to i ma. 

W następnych notkach, podzielę sie swoimi doswiadczeniami z opieki nad Mamą, może ktoś skorzysta.

Matka dzieciom

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości