kelkeszos kelkeszos
2285
BLOG

O odejmowaniu mowy.

kelkeszos kelkeszos LGBT Obserwuj temat Obserwuj notkę 167

Mamy w polszczyźnie kilka zwrotów opisujących stan paraliżu, niemożność reakcji, porozumienia i wysyłania komunikatów do otoczenia. Oniemieć, zaniemówić, zapomnieć języka w gębie, czy wbrew pozorom bardzo pokrewne  "być oblecianym tchórzem", to zwroty oddające stan ducha i ciała, uniemożliwiający działanie. Skoro komunikujemy się z otoczeniem za pomocą języka, rozumianego jako "mowa", choć oczywiście mogą to być też gesty, to odebranie tej mowie znanych i nazwanych pojęć, albo nadanie im kompletnie innych znaczeń, czyni nas bezbronnymi. Jesteśmy "oniemiali". 

Nieprzypadkowo atak na cywilizację łacińską rozpoczął się od uderzenia w jej język. Opisywał to Ksiądz Barruel w pierwszym tomie swojej "Historii Jakobinizmu", demaskując manipulacje encyklopedystów przy tworzeniu haseł. Oni jeszcze nie nadawali wyrazom nowych znaczeń, operując tylko na poziomie budzenia skojarzeń. Negatywnych i pozytywnych, w zależności od zamierzonego celu. Prostą konsekwencję widzimy w budowie pojęcia "ksiądz - pedofil" w taki sposób aby obydwa elementy były nierozerwalne. Rewolucjoniści francuscy poszli znacznie dalej, a apogeum ich językowych szaleństw była zmiana nazw dni i miesięcy. Język miał być nowy, nadany przez mędrców, a nie kształcony przez wieki na podstawie powszechnego przyjmowania znaczeń. Tym wytyczonym szlakiem poszli bolszewicy atakując całą siatkę pojęciową naszej cywilizacji, czego kwintesencją było obalenie znaczenia słowa "prawda".

Nie trzeba być przesadnie spostrzegawczym, aby kontynuację tej metody zaobserwować w przypadku aktualnego szturmu na cały niemal zasób naszego słownictwa. Mamy zaniemówić, albo zacząć się posługiwać nową mową. Oczywiście w awangardzie idzie jak taran rewolucja seksualna, oparta już nie na zasadzie usunięcia ograniczeń w zachowaniach seksualnych, tylko na całkowitej przebudowie określeń temu towarzyszących, tak aby nie można było niczego tu prawidłowo nazwać.

Na gruncie języka polskiego mamy tu dodatkowy problem, bo u naszych przodków sfera życia płciowego była otoczona silnym tabu i po prostu pewnych zachowań nie nazywano, rezerwując je dla najbardziej osobistej sfery podmiotowości ludzkiej. W tej sytuacji do powszechnego użytku weszły tylko słowa wynikające z obserwacji zachowań zwierząt, a jako takie uznawane za wulgarne, do użytku wyłącznie przez gmin. Nie ma się czemu dziwić, bo podobnym ograniczeniem "nie mów" było otoczone życie dziecka. Dzieciom nadawano imiona dopiero w wieku 7 lat, gdy była większa gwarancja przeżycia. Młodsze potomstwo ukrywano przed zainteresowaniem "licha", pod różnymi "mianami" typu Nienasz, Nieczuj, Niewid itd, itp. Nie nadawano też imion odzwierzęcych, aby nie narażać się na pomstę zwierzęcia okradzionego z "miana".

Niestety licho się na nas zawzięło i po przeżyciu rewolucji bolszewickiej i zmierzeniu się z jej następstwami, zostaliśmy zaatakowani przez pełzającą na razie rewolucję kontrkultury, idącą póki co pod tęczowymi sztandarami. I jej przywódcy wzorem swoich poprzedników chcą nam odjąć mowę.

Musimy się z konieczności posługiwać skrótem LGBT, bo po prawdzie nie mamy polskich odpowiedników na nazwanie części składowych tego znaku firmowego rewolucji. Wprawdzie heroldowie nowych porządków sami sięgnęli do języka seksualnych wulgaryzmów, wznosząc hasło j**** ***, co daje nam pewne podstawy do nazwania ich pisoj****mi, a w konsekwencji gejów mężoj****mi, lesbijki żenoj****mi, biseksualistów rozszerzająco wieloj.....mi, a transseksualistów przepłciowcami. Można by zatem stworzyć polski odpowiednik LGBT = ŻMWP, ale raczej się nie przyjmie, zwłaszcza, że to sprawa międzynarodowa z odpowiednim finansowaniem, logo, kolorkami i medialną oprawą.

Tak czy owak to inwazja na rdzeń naszego języka, poprzez zawłaszczenie i odwrócenie pojęć. Wprawdzie nie ma rozstrzygającego zdania o etymologii słowa "małżeństwo", ale trudno nie skojarzyć go z pojęciami mąż i żona, podobnie jak rodziców nie da się pozbawić znaczenia, jako tych z których ktoś jest zrodzony. 

Jeśli zatem burzy się to co oczy widzą, a więc oczywiste, nazywając mężczyznę kobietą i na odwrót, to zniszczenie pojęć nieoczywistych jest już tylko kwestią zaangażowania odpowiednich środków, a tych ludzie chcący abyśmy zaniemówili, mają aż nadto. I bez wątpienia ich użyją, bo władza nad tymi, którzy nie mówią, nie mają języka, zawsze jest władza absolutną.

Czy damy się otchórzyć?  Czy naśladowcy sprytnego zwierzątka paraliżującego wszystkich smrodem wydzieliny, osiągną podobne efekty? Mimo wszystko uważam, że wciąż jeszcze mamy bardzo mocne argumenty.


kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo