kelkeszos kelkeszos
2394
BLOG

O elitach, których nam brak.

kelkeszos kelkeszos Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 198

Na początku XX w., u progu niepodległości, grupa wybitnych uczonych z dziedziny nauk humanistycznych i społecznych podjęła sią podsumowania dorobku narodu polskiego w dziedzinie rozwoju myśli, poprzez przedstawienie biografii najwybitniejszych jego przedstawicieli. To zbiorowe dzieło p.t. "Wiek XIX - Sto lat myśli polskiej" składać się miało z 12 tomów. Ostatecznie ukazało się 9. To niezwykła pozycja, jak mało która pokazująca ogrom pracy intelektualnej jaką wykonały nasze narodowe elity dla zabezpieczenia bytu narodowego w dobie utraty państwowości. Przy czym brak w tym zestawieniu tych, o których wiemy najwięcej, czyli walczących o Polskę na polach bitew. Mamy tu wyłącznie ludzi działających na polu literatury, gospodarki, historii, kultury, nauki, filozofii. To dorobek imponujący.

Gdy upadała Rzeczpospolita, dzieło Komisji Edukacji Narodowej miało dopiero zaprocentować. Długotrwały upadek szkolnictwa spowodował wyrwę pokoleniową, która po złotym wieku Zygmuntów, boleśnie doświadczyła kraj, wyjaławiając go z możliwości nadążania za prądami intelektualnymi w Europie. 

Gdy w pierwszych latach porozbiorowych świeżo powstałe Warszawskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk próbowało usystematyzować dorobek poprzednich pokoleń Polaków w formie wydawniczej, zebrało się niewiele. Tadeusz Mostowski założył w swoim pałacu nowoczesną drukarnię, która opublikowała 27 tomowy zbiór ( Wybór Pisarzy Polskich ) będący pierwszym elementem takiej rekapitulacji. Skromnie to wyglądało. 16 tomów to Adam Naruszewicz, w tym tłumaczenie Tacyta i nieukończona Historia Narodu Polskiego. 2 tomy - Jan Kochanowski, 2 tomy Niemcewicz, 3 tomy biografii "sławnych mężów". Pozostałe to starsze tłumaczenia Cezara i Tacyta, pisma Józefa Szymanowskiego i Tomasza Węgierskiego. Równolegle Franciszek Ksawery Dmochowski opublikował swoje tłumaczenie Iliady, wydał dzieła Ignacego Krasickiego w 10 tomach i Franciszka Karpińskiego w 4. Skromniutko. W 1800r. ukazała się pierwsza polska prawnicza monografia, Tadeusza Czackiego "O litewskich i polskich prawach". Gdyby nie jaśniejące gwiazdy Braci Śniadeckich, zwłaszcza Jana i kilka prac Krzysztofa Kluka z dziedziny przyrodoznawstwa i historii naturalnej, "Loika" Patrycego Przeczytańskiego, prace gramatyczne Onufrego Kopczyńskiego i Słownik Samuela Lindego, to obraz mizerii byłby jeszcze smutniejszy. To była skala zapaści. Nie liczyliśmy się militarnie i naukowo, a literacko byliśmy tylko naśladowcami obcych trendów.

Po stu latach, przeżytych w warunkach dla narodu trudnych, wybitnych Polaków odciskających swoje piętno na dorobku myśli europejskiej była już rzesza, a postęp w każdej dziedzinie po prostu niewyobrażalny. To były setki biografii ludzi , których dorobek imponował nie tylko w kraju, choć wielu z nich w wyniku naszej niełatwej historii zostało zapomnianych. Starczy przypomnieć Henryka Kamieńskiego, będącego  prostej linii potomkiem Jana Kochanowskiego, którego praca "Europa i Rosja. Polska. Wstęp do badań nad Rosją i Moskalami", stanowiła milowy krok w rozumieniu mechanizmów działania imperium carów. 

Postęp w dziedzinie nauk prawnych, społecznych , ekonomicznych, filozoficznych, czy historycznych, nie da się porównać z żadnym innym okresem w dziejach narodu polskiego. W ciągu kilkudziesięciu lat stworzono fundamenty pod każdą dziedzinę życia narodowego, co umożliwiło odzyskanie niepodległości i zbudowanie państwa, które tylko dla laika, albo człowieka głęboko uprzedzonego, lub nieusuwalnie skażonego komunistyczną propagandą, było czymś ułomnym.

Działająca w warunkach skrajnie trudnych II Rzeczpospolita, to kolejny pokaz żywotności Polaków i ogromnego potencjału ich zmysłu społecznego, zdolności tworzenia własnych nowoczesnych pojęć i wysokiej, a zarazem unikalnej kultury.

Jak to było możliwe? Nie umiem dać krótkiej odpowiedzi, zwłaszcza w takim tekście, ale jeden trop wydaje mi się szczególnie ważny. Mam sporą bibliotekę, w której jest dużo pozycji zapomnianych polskich autorów, wczesnych wydań tych bardziej znanych, tłumaczeń i dzieł naukowych. Większość tych książek ma wspólną cechę - ekslibrisy lub wpisy własnościowe, świadczące o dwóch rzeczach:

1. Pomimo utraty państwowości na ziemiach polskich istniał potężny ruch wydawniczy w rodzimym języku, zaopatrujący wielką liczbę prywatnych bibliotek, gromadzonych przez ludzi różnego stanu, urodzenia i majątku, w pałacach, dworach, kamienicach, a nawet zasobniejszych chłopskich chatach. To była polskość rozproszona, ale niesłychanie skuteczna.

2. Katastrofy wojenne, a zwłaszcza ta ostatnia, doprowadziły do zagłady tego, na czym owa polskość w swej umiejętności samoorganizacji i samodefiniowania się opierała - dwór polski, z jego zasobami intelektualnymi i majątkowymi. Dwór, z którego wychodzili późniejsi przemysłowcy, naukowcy, inżynierowie, finansiści i politycy.

Widać to po tych rozproszonych zbiorach, gdy jakiś pojedynczy tom z rozszabrowanej dworskiej, czy pałacowej biblioteki pojawia się na aukcji, czy w antykwariacie. Aż się chce zapytać - gdzie reszta, co się z nią stało? Odpowiedź najczęściej jest smutna.

Oczywiście fizyczne eksterminacja części elit była dojmująca, ale one zawsze potrafiły się odradzać, o ile miały ku temu odpowiednie zaplecze. Po II wojnie tego zabrakło. Podstawy bytu polskiej elity zostały zniszczone, a w zamian stery państwa objęła obca i narzucona kasta, nie mająca z polskością niczego wspólnego. I tak zostało. Potomkowie najeźdźców i ich klientela, poprzebierali się w modne garnitury, dawnych podstolich, podkomorzych, łowczych, wojskich, książąt, hrabiów, wojewodów zastąpili "menadżerowie" od wszystkiego, oprócz możliwości i chęci definiowania celów wspólnoty.

Zatem III Rzeczpospolita niewiele tu wniosła nowej jakości. Przeciwnie. Od niedawna widać w pełnej krasie nikczemność warstw, które miały jej przewodzić. Elity gospodarcze to zazwyczaj produkt postkomunistycznych geszeftów, kontrolowanych przez służby. Elity uniwersyteckie to w większości wyjałowieni koniunkturaliści, niezdolni do samodzielnego formułowania poglądów, niezwykle natomiast sprawni i zajadli w transmitowaniu obcych głupot, opakowanych w odpowiednie gratyfikacje.

Ze wszystkiego można się wydobyć. Przykład KEN pokazał, w jaki sposób się to robi. W czasach największego upadku państwa, udało się stworzyć organizację, której wysiłek zaowocował pięknym rozkwitem intelektualnej żywotności narodu. Musimy to powtórzyć i dlatego każdy, dla którego polskość jest wartością, a Polska nieprzedawniającym się roszczeniem, winien wielką uwagę poświęcać edukacji. Dotyczy to zwłaszcza rządzących. Elity obecnie nie mamy, ale jeśli odważnie się upomnimy o prawa edukacyjne narodu, to ona prędzej , czy później powstanie.

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo