kelkeszos kelkeszos
1923
BLOG

My i oni. O schyłku demokracji.

kelkeszos kelkeszos Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 152

Gdy coraz bardziej otaczająca nas rzeczywistość, okradająca z kolejnych Świąt, zmusza do refleksji nad marnością świata, człowiek w moim wieku uświadamia sobie, że całe jego życie przebiegało w cieniu kolejnych kryzysów i załamań. Pierwszy, który aż nadto dobrze pamiętam to "zima stulecia" 1978/1979, zakończona potężną powodzią i jak wspominał Edward Gierek w "Przerwanej dekadzie" zadająca śmiertelny cios stworzonemu przez niego systemowi gospodarczemu. Potem wiadomo - "karnawał Solidarności" zakończony stanem wojennym. Definitywne załamanie PRL w latach 1988 - 89. I w końcu czasy przełomu roku 1990, dające nadzieję, że po kilku wiekach nieszczęść, w końcu Polacy trwale odzyskają wolność i podmiotowość. "Lewy czerwcowy" wybił nam te złudzenia z głowy. 

Weszliśmy do świata zachodu, stając się integralną jego częścią. I oto stała się rzecz niepojęta, podobna do tej ze słynnej anegdoty o świeżo upieczonym milionerze, starającym się wstąpić do renomowanego klubu dżentelmenów, o długoletniej tradycji. Człowiek, aby pokonać opór towarzystwa użył wielkich środków i wszelkich możliwych wpływów, a gdy w końcu osiągnął cel, w postaci karty członkowskiej, natychmiast ją zwrócił, oświadczając, że nie chce należeć do klubu, przyjmującego takich jak on i w tak nieestetyczny sposób.

W trakcie naszego niezbyt długiego członkostwa w UE, wstrząsnęły nią trzy potężne kryzysy - finansowy w 2008r., uchodźczy w 2015r. i obecny "pandemiczny". Wszystkie trzy, choć formalnie mające zupełnie różne przyczyny, jednoznacznie pokazały prawdziwe oblicze obecnego systemu społecznego, ukształtowanego w krajach uchodzących za demokratyczne. Wolność i prawa podmiotowe  jednostki przegrały. Przegrały systemy polityczne je gwarantujące, a za fasadą procedur stwarzających wrażenie  jakiegokolwiek wpływu obywateli na realnie podejmowane strategiczne decyzje, kryje się wąska oligarchia, z każdym rokiem pokazująca coraz bardziej ohydne i totalitarne oblicze.

Widać to szczególnie w świecie bodźców, głównie medialnych, za pomocą których tresuje się społeczeństwa. O ile niegdyś spece od reklamy, czy politycznego marketingu usiłowali odgadywać trendy i sposób myślenia elektoratu, starając się do tych schematów dopasowywać zachowania polityków, o tyle teraz, to co ludzie myślą nikogo nie obchodzi. Nie obchodzi bo nie musi. Publiczność ma być bezradna i bezwładna. Ulepiona w formach zaserwowanych przez speców od PR. Tak jak z reklam wynika, że bez specjalnej pastylki człowiek nie zje, nie strawi, nie wydali, nie zaśnie, nie wstanie, nie uklęknie i nie zegnie łokcia, tak z kampanii politycznych nie dowiemy się czego możemy od polityka oczekiwać i jaka jest szansa na realizację naszych wartości. Dowiemy się jedynie jakie są oczekiwania wobec nas i co mamy zrobić, czyli na kogo głosować, aby ci co nam zapewniają dobre samopoczucie byli zadowoleni z wyboru. A sens? A prawda? A zasady? Niepotrzebnie przeszkadzają w sprawnych kampaniach, a w nich liczy się tylko siła przekazu i wtłoczonej w głowy papki.

W 2008r. sprawni medialni oszuści wmówili nam, że złodziejom trzeba wypłacić miliardy z naszych podatków, bo jak bandzior zbankrutuje, to my razem nim, kury przestaną się nieść, rzeki płynąć, słońce wschodzić, a drzewa zielenić się wiosną. Dostali co chcieli i jeszcze byliśmy im wdzięczni, że wzięli i nie zamknęli swoich przedsiębiorstw handlujących puchem, mgłą i snami faraonów.

W 2015r.nagle wszyscy stali się Chrześcijanami, no w najgorszym razie miłosiernymi Samarytanami. Przyjmiemy każdą ilość krzyczeli politycy, nie będący w stanie zapewnić mieszkań komunalnych więcej niż 10% własnych potrzebujących. W Polsce nagle zmienił się podział administracyjny, już nie gminy, czy powiaty powinny przyjmować obcych, ale parafie. Niech każda parafia przyjmie jedną rodzinę, żądali celebryci, zazwyczaj obchodzący kościoły szerokim łukiem. Gdy Victor Orban przypomniał, że w UE obowiązują jakieś normy dotyczące przekraczania granic, natychmiast okrzyknięto go faszystą. Ludzie pamiętający upokarzające podróże Polaków "za chlebem" w czasach komuny, nie mogli uwierzyć własnym oczom. Tłumy szły, nikt ich nie zatrzymywał, nie kontrolował, a wątpiących częstowano mianem morderców, topiących nieletnich na tureckim wybrzeżu. Zdjęcia martwego dziecka obiegły cały świat i zamykały usta jak "trumny z Bergamo".

Traktaty, umowy, prawo państwowe - wszystko nagle zostało odwołane. Wolą czyją? Demokratycznej większości? Wolne żarty.

Co mamy teraz? Kolejną odsłonę spektaklu - "obywatelu jesteś nikim". Zamkniemy, zabronimy, oznaczymy, zwolnimy z pracy i zamkniemy ci firmę. I co nam zrobisz? Nic. Nie masz żadnych instrumentów, żadnych praw podstawowych. Nie trzeba przy tym wielkich środków. Przypilnują cię sąsiedzi. 

Zostaliśmy sprowadzeni do roli masy, o którą się dba tylko o tyle, żeby zachowała odpowiednią plastyczność. Nie obwiniam konkretnych rządzących. Inni na ich miejscu działali by tak samo tylko pewnie bardziej. Widać to po innych krajach. Jeśli gdzieś w jakichś centrach decyzyjnych, takich gdzie się coś rzeczywiście postanawia i wdraża, czyli nie w parlamentach i europarlamentach, zapadły konkretne ustalenia, na zasadzie "węże przy kawie szepczą o sprawie", to będą realizowane i wszyscy eksperci, wszystkie autorytety naukowe, wczoraj twierdzące to, a dzisiaj owo, bez najmniejszego zażenowania powiedzą nam co mamy robić. Jeśli nie wykonamy, to znaczy, że jesteśmy bezmyślną ciemnotą, a w czasach światła ciemnota jest nawozem historii.

I cała nadzieja w tym co zawsze. Ora et labora. O tym pamiętajmy.

Wszystkim życzę tego samego - aby wykorzystali w pełni te najważniejsze narodziny w historii świata.

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo