kelkeszos kelkeszos
1776
BLOG

Dwunastu gniewnych ludzi. O sztuce wątpienia

kelkeszos kelkeszos Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 133

Film Sidneya Lumeta jest dziełem wyjątkowym. Dla wielu arcydziełem i osobiście zgadzam się z tym poglądem. To jeden z tych obrazów, silnie tkwiących w pamięci od pierwszego obejrzenia, pojawiających się w myślach w różnych momentach życia i pozwalających na rozwijanie wielu wątków opowieści o człowieku.

Kino , zwłaszcza anglosaskie ma pełne kieszenie dramatów sądowych, w zasadzie od swojego zarania starając się pokazać ten niezwykły spektakl jakim jest proces. Ale ten jeden film jest tu zupełnie szczególny, przynajmniej ja osobiście nie znam innego porównywalnego. Akcja obrazu Lumeta nie toczy się bowiem na sali rozpraw. Jesteśmy tu nie tyle świadkami przewodu sądowego, ale narady sędziów mających orzec o winie. Owej dwunastki, która panuje nad życiem lub śmiercią oskarżonego. Bo wskazanie jego winy, skutkuje wysłaniem podsądnego na krzesło elektryczne. Wielka odpowiedzialność, zrzucona na barki zwyczajnych ludzi, spieszących do swoich zajęć, na mecz, do rodzin, a przy tym cierpiących w wyniku nieznośnego upału.

Sam moment, w którym zostali uchwyceni jest szczególny i zarazem swoisty. Cała sądowa batalia już za nimi. Oskarżyciel i obrońca, oskarżony i sędzia prowadzący rozprawę, świadkowie, biegli, eksperci - wszyscy już się zgodnie z procedurą wypowiedzieli. Wszystkie dowody położono na stole, podsądny skorzystał z prawa do obrony i jego wina wydaje się niewątpliwa. Zabił ojca i powinien ponieść karę. Ciąg zdarzeń zdaje się być niepodważalny, a wszystkie przesłanki wysłania młodego człowieka na krzesło elektryczne spełnione, naukowo udowodnione i wsparte zeznaniami naocznych świadków.

Wyrok to tylko formalność. Trzeba na pięć minut zamknąć się w gronie normalnych, odpowiedzialnych, rzeczowych ludzi, potwierdzić to co zostało ponad wszelką wątpliwość ustalone na sali rozpraw. Obrazy, dźwięki, zapachy, smaki i inne impulsy mówią jedno - winny. Każdy rozumny obywatel wydający sąd na podstawie tego co mu przedstawiono, może wydać tylko jeden wyrok i na to się zanosi. 

Tymczasem następuje coś nieoczekiwanego. Jeden z owej dwunastki ma wątpliwość. Jak ową księżniczkę z bajki Andersena gryzie jego sumienia malutkie ziarnko grochu, przykryte kilkunastoma puchowymi pierzynami. Trudny moment, bo tą wątpliwość należy zgłosić i skonfrontować ją z pewnością pozostałych jedenastu. Co więcej pewnością zbudowaną na całym dorobku cywilizowanego procesu dochodzenia do prawdy. A zatem ów szurnięty jegomość, zamiast iść na mecz, rychło opuścić przegrzaną salkę obrad, w której nie ma czym oddychać, a co najważniejsze - pozwolić na to innym, odmawia zatwierdzenia orzeczenia ławy przysięgłych. 11 : 1, bezsporne fakty przeciw nic nieznaczącym wątpliwościom, nauka przeciw urojeniu, jednostka przeciw kolektywowi, ale też zastanowienie przeciw mechanice schematu. I to ono wygra, choć początkowo niewiele na to wskazuje.

Bo ów wątpiący fenomenalnie grany przez Henriego Fondę to żaden heros. Normalny anonimowy człowiek, na tyle przy tym gotów do zgody, że w kluczowym momencie stawia sprawę jasno. Jeśli nikt z pozostałych nie przyłączy się do jego wątpliwości, to i on pogodzi się ze zdaniem większości. Sprawa wydaje się jasna, panowie głosują, przygotowani już do wyjścia, bo wynik jest przesądzony. Nie tym razem. Kontestującemu udało się jednak zasiać wątpliwość. Jeszcze jeden z pozostałych został zainfekowany. Mamy już 10 : 2, a przy tym ta dwójka jest dużo bardziej zdeterminowana. Gdy przestaje działać mechanizm, gdy rutyna ulega namysłowi, zastanowieniu, gdy pozostali zaczynają samodzielnie myśleć i analizować, sprawa przybiera zgoła inny obrót.

Nadal nie wiemy czy oskarżony zabił, co więcej - tego się nie dowiemy. Wiemy tylko tyle, że proces, że całe to wielkie przedstawienie jakim jest rozprawa - nie daje podstaw do skazania. Kolejni przysięgli zaczynają to zauważać i przechodzą do obozu wątpiących. Ci do końca broniący tezy o winie oskarżonego zaczynają odkrywać nieracjonalne podstawy swojego zachowania. Przede wszystkim uprzedzenia i osobiste resentymenty. Oni już nie wygrają.

Nie ma tu tego co dziś zauważamy powszechnie w podobnych sprawach, w których my musimy wydać sąd. Owa dwunastka jest wolna od personalnych korzyści. Tu nikt niczego nie zyskuje, ani nie traci. Sprawa oskarżonego jest dla nich idealnie obojętna z punktu widzenia osobistego interesu. Wiemy zatem, że są sprawiedliwi, bo w kwestii sądu nad człowiekiem nie zależą od nikogo poza własnym sumieniem. W tym zakresie to wolni ludzie, nie przytłoczeni siecią powiązań, układów i zależności. Jedynymi ich słabościami są upał i  mecz, na który się spóźnią.

I być może właśnie dlatego obraz pokazuje to, czego współcześnie już nie zobaczymy. Pokazuje ludzi rozmawiających i otwartych na argumenty. Dających się przekonać. Żaden z nich nie ma przyklejonej łatki, niczego o sobie nie wiedzą, nie wiemy jakie mają poglądy polityczne, i społeczne. Rozwiązują problem na zasadzie zupełnie nieprawdopodobnej: wymiany myśli. I to jakiej wymiany! Otóż ci ludzie argumentują. Stawiane tezy popierają dowodami i mimo ogromnej temperatury oraz dynamiki sporu, wywołującego momentami najbardziej intymne reakcje - dogadują się. Niemożliwe.

Ten świat odszedł. Widzimy to na każdym kroku. Nie ma wymiany myśli - są przekazy i narracje. Nie ma przekonywania tylko narzucanie. A przede wszystkim brak przestrzeni dla wątpliwości. A obraz Lumeta pokazuje, że wątpienie to też sztuka. I choć Henry Fonda swoim sceptycyzmem popartym zwykłym instrumentarium człowieka myślącego, rozbiłby w puch dzisiejsze "wielkie narracje" organizujące nam świat i napełniające kieszenie tak nielicznych, trudem i zasobami tak licznych, to wątpię aby kogokolwiek przekonał. W salce narad miał do czynienia z ludźmi, dla których prawda okazała się wartością niezaprzeczalną. Teraz prawda niewielu ciekawi i nie warto dla niej poświęcać meczu, wakacji, czy obiadu w restauracji. Przynajmniej takie przeświadczenie mają rządzące oligarchie. Miejmy nadzieję, że się mylą, a gniewni ludzie wciąż są, w liczbie większej od owej filmowej dwunastki.

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo