kelkeszos kelkeszos
2296
BLOG

A gdyby tu wasza matka..., czyli jak przekonać do szczepień

kelkeszos kelkeszos Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 107

Genialność "Misia" Stanisława Barei była raczej spontaniczna, co niczego filmowi nie ujmuje. Zdarza się. Cykl pozornie luźnych scen przekształca się w ciąg pojęć tworzących dzieło sztuki. W tym wypadku abstrakcyjne ujęcie absurdalności świata zaprogramowanego przez naukowców. Bo przecież ustrój oparty na marksizmie był w zamierzeniu szczytowym osiągnięciem racjonalizmu. Tryumfem ludzkiego rozumu, który rzucił wyzwanie Panu Bogu w zasadach kreowania rzeczywistości.

I od pierwszych scen widzimy na czym ów świat się opiera. Oto funkcjonariusze MO stawiają w szczerym polu atrapę osiedla mieszkaniowego, tworząc w ten sposób imitację "terenu zabudowanego". Ta znakomita szykana wywołuje pożądany efekt, bo kierowcy łapani w pułapkę przez drogówkę, stoją w korku, w jakimś lesie, narażeni na mandaty i umoralniające pogadanki milicjanta, zdalnie nadzorowanego przez jakichś szemranych typków z "centrali". Oczywiście nic tu nie jest szczere, bo w jakiś czas potem widzimy innego funkcjonariusza zatrzymującego wóz z lewymi choinkami, otrzymanymi za lewy węgiel, kierowany przez pijanego woźnicę i ciągnięty przez pijanego konia. Milicjant daje się przekupić  badylem robiącym za świąteczne drzewko i  tak wygląda prawdziwa troska o bezpieczeństwo w owej dziwnej rzeczywistości.

Wróćmy jednak do drogowego korka, będącego realnym problemem, wywołanym sztucznie, przy pomocy dykty, farby i sznurka. Złapani w potrzask kierowcy usiłują się racjonalnie tłumaczyć, ale milicjant ( świetny Jan Kociniak ) ma na wszelkie pretensje przygotowaną instrukcję, a w przypadku nie objętych nią pytań - bezpośrednią łączność z piarowcami z "centrali".

A gdyby tu wasza matka, albo dziecko, którego jeszcze nie macie..... Argumenty na rzecz karania kierowców sypią się jak z rękawa i nieważne , że "matka siedzi z tyłu" i "sprawdzić czy nie ksiądz". W sztucznej dekoracji wszystko jest fałszywe i dopóki idący "za potrzebą" prezes Ochódzki nie przewróci tekturowego osiedla, potykając się o spajający je sznurek, póty przedstawienie będzie trwało, a ludzie trzymani w absurdalnym korku i prześladowani głupotą niezbyt rozgarniętego przedstawiciela władzy.

Oczywiście prezes demaskuje całe przedstawienie zupełnie mimowolnie, sam jest bowiem elementem wielkiej mistyfikacji, znakomicie odnajdującym się w stworzonym świecie absurdu. Bo ów aparatczyk, rzucony na "odcinek" sportu, genialnie organizuje wielkie nic , symbolizowane przez tytułowego "Misia". Ów słomiany gigant nie jest nikomu do niczego potrzebny, generuje jednak wielkie zainteresowanie i wielki koszty. Nikt nie wie do czego służy i się nie dowie bo to nie ma żadnego znaczenia. Miś ma przykuwać uwagę, symbolizować, zastraszać niedowiarków, pokazywać możliwości. Kto nie rozumie czym jest Miś, naraża się na wrzucenie do trwale zamkniętej szuflady z napisem "wariat". Dlatego współpracownicy prezesa wolą przezornie nagrywać swoje przemyślenia, przemawiając do umieszczonej w jego gabinecie szafy. Nie brakuje form artystycznych "łubu dubu, łubu dubu.....", tworzonych przez najwybitniejszych i najbardziej oddanych trenerów i zawodników, szczególnie przy tym podkreślających, że dach nie przecieka, zwłaszcza przy braku opadów.

Wprawdzie prezes Ochódzki zarządza skromnym klubem sportowym, o dźwięcznej nazwie "Tęcza", ale talentem do przekrętów i bezczelnością w ich realizacji rzeczywiście błyszczy. Oczywiście nie bezwzględnie, bo kuli się jak ślimak w zetknięciu z zasłużonym ministrem, przed którym się płaszczy - choć trzeba przyznać , że też wytrawnie. Ograbiony przez owego nababa, "przechodzącego z tragarzami",  zna swoją przestrzeń, ale w niej działa perfekcyjnie, wykorzystując swoich podkomendnych. Idealny materiał na współczesnego prezesa korporacji, nadzorowanego przez tych z najwyższych pięter różnych pałaców, na które wjeżdżają tylko prywatne windy, zwłaszcza wtedy gdy pan ma relaks.

Oczywiście samo wymyślenie słomianego misia, a nawet techniczna biegłość w realizacji projektu, to jeszcze mało. Owo ostatnie piętro musi bowiem dać zielone światło, albo przynajmniej nie zapalać czerwonego, ale ci na górze też przecież muszą skądś brać na marmury i kryształowe lustra, więc niech się plankton uwija.

I tu właśnie objawia się genialność barejowskiej wizji. Niby wszystko się zmieniło, ale "Miś" wciąż ten sam. Choć nie taki sam. Już nie przaśne pudło obleczone słomą. Co to to nie. To już pięknie zapakowane obrazy, konstruowane i malowane przez najlepszych z najlepszych. Ludzi wykształconych na takich uczelniach, że przed samą nazwą człowiek powinien walić łbem w glebę jak wezyr przed sułtanem. Oczywiście zasada działania jest podobna. Z tym , że najlepszych pieniędzy nie zarabia się już na wielkich słomianych inwestycjach. Największe zarabia się na wielkich zielonych wizjach, oprawionych tak, że miś z filmu Stanisława Barei sam spaliłby się ze wstydu.

A i prezesi już też inaczej wyglądają. Władają językami ' co ma nie być fersztejen" , nie jedzą podwawelskiej i nie jeżdżą już Polonezami, "rudą na myszach" pewnie mają lepszej marki, "partnerki" od lepszych chirurgów plastycznych, tylko metody kantów co do zasady takie same. Tylko rozmach większy. Kiedyś potopem straszył Pan Bóg, a przy tym posiadał środki do realizacji zagrożenia, podobnie jak pomorem, zarazą i innymi plagami. Teraz władcami potopów, pandemii i nieurodzajów są prezesi międzynarodowych korporacji. Oczywiście za odpowiednią opłatą mogą od nas to wszystko odwrócić. Tytani z misiem w garści. 

Trzeba się zatem dobrze rozejrzeć czy jeszcze mamy odpowiednie mechanizmy samoobrony. Czy "panowie walczymy, czy przyglądamy się na siebie", bo jak nas ci od misia wypatroszą , to zostanie nam niedogotowana kasza, bynajmniej nie z Victorii i wyngiel , którym będzie można napalić w piecu raz na kilkadziesiąt lat, z tym zastrzeżeniem, że potem będzie wojna. I choć odwieczne prawa natury są raczej po naszej stronie, to i tu wydrwigrosze próbują nas złupić, prorokując falę infekcji jesienią i zimą. 



kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo