kelkeszos kelkeszos
3320
BLOG

CPK czyli Mr. Majestyk kontra PiS

kelkeszos kelkeszos Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 260

Nie mam wystarczającej  wiedzy na temat sensowności budowy wielkiego portu lotniczego w samym sercu Polski, ale wiem, że wbicie pierwszej łopaty pod tę inwestycję, będzie wbiciem sztyletu w owo serce właśnie. Mazowsze Sochaczewskie. Kraina Fryderyka Chopina i Maksymiliana Kolbe, ze wszystkimi swoimi cudami idzie pod nóż inwestora w imię globalnych racji. Raczej tego nie odwrócimy, a wszelkie sentymenty podstarzałych "słuchaczy" polskich rytmów, nikogo nie powstrzymają. Ryk wielkich statków powietrznych zwożących miliony ludzi ze wszystkich stron świata, od menadżerów dla szklanych pałaców w pobliskiej Warszawie, przez mniejszego płazu ludzi interesów i turystów, po śniadych panów zapełniających stołeczne ulice wielką ilością śmierdzących motorków, nieodwracalnie stłumi to co nikomu już do niczego potrzebne nie będzie. Już miesiąc wzeszedł, psy się uśpiły i wyrok zapadł na pola. Zresztą bardzo obfite pola , bo ziemia tu dobra. Może trochę na wyrost zwana sochaczewskim czarnoziemem, ale jak na polskie warunki bardzo urodzajna.

Wydawało by się, że skoro wydano wyrok śmierci na wielką połać tej krainy, to przynajmniej obejście się z jej mieszkańcami, tkwiącymi tu częstokroć od dziesiątków pokoleń, gdy Mazowsze nie wchodziło jeszcze w skład Królestwa Polskiego, wymagałoby szczególnej delikatności, zwłaszcza ze strony partii mieniącej się być szczególnie dbałą o takich właśnie zakorzenionych prowincjuszy, zajmujących się produkcją tego co zbyteczne, czyli żywności. Nic z tych rzeczy.

Czytając ustawę regulującą zasady inwestycji w Centralny Port Komunikacyjny, mam skojarzenie z dwiema rolami Charlesa Bronsona. Rewolwerowca w "Dawno temu na dzikim zachodzie" i Vince'a Majestyka w kultowym filmie Richarda Fleischera z 1974r. Tu zresztą rolę głównego "czarnego charakteru" gra Al Lettieri znany jako Virgil Solozzo z "Ojca Chrzestnego" i Rudy z "Ucieczki gangstera". Wprawdzie to znacznie  bardziej demoniczne postacie niż poseł Horała, ale nie uprzedzajmy wypadków.....

Szacunki inwestora mówią o ośmiu tysiącach mieszkańców, których trzeba będzie wysiedlić w związku z budową gigantycznego lotniska i szlaków dojazdowych. Znając stopień zagospodarowania tamtejszych terenów, przypuszczam, że znajdzie się pośród nich spora grupa osób bardzo zdecydowanych , aby nie opuszczać swoich gospodarstw i niemniej zdeterminowanych niż plantator arbuzów , weteran wojny wietnamskiej Vince Majestyk.

Usunięcie tych ludzi z ich ziemi, powinno się odbywać w warunkach szczególnego poszanowania ich praw i godności, bo emocje są tu szczególne, a cała sprawa odbywa się w zasięgu wzroku z wież kościoła w Niepokalanowie.

Sprawdźmy zatem jak z grubsza wygląda procedura wywłaszczeniowa. Początkowo dobrowolność. Negocjujemy normalny kontrakt kupna sprzedaży nieruchomości, z tym zastrzeżeniem, że podobnie jak to było w "Dawno temu na dzikim zachodzie", kupujący może przejść do bardziej brutalnych metod. A zatem wywłaszczenie. Pałka początkowo jest owinięta grubym wełnianym szalem, bo inwestor musi wskazać co najmniej dwie nieruchomości zamienne. Osiołkowi w żłoby dano, tyle że nie owies i siano, ale kawałki ziemi "gdzieś w Polsce". Chcesz dalej być rolnikiem, to mamy jakąś alternatywną propozycję, na Mazurach, albo Pomorzu Zachodnim, bo ustawa nie określa parametrów tych nieruchomości. A zatem delikwent może nie chcieć skorzystać i wtedy zdejmujemy osłonę z pałki i walimy go w łeb. Wprawdzie decyzję wywłaszczeniową muszą poprzedzić miesięczne negocjacje, ale wiadomo jak się negocjuje w takich warunkach, gdy bezskuteczny upływ owego miesiąca, pozwala inwestorowi na wykopanie właściciela decyzją administracyjną o wywłaszczeniu. Od chwili gdy taka decyzja staje się ostateczna ( tu trzeba wyraźnie podkreślić - ostateczna, a nie prawomocna ), nasz pan Majestyk ma 120 dni na wydanie nieruchomości, a jak tego nie uczyni, to następuje egzekucja administracyjna.

Oczywiście wywłaszczenie dokonuje się za odszkodowaniem, ale tu mamy problem, bo ustawa bezwzględnie definiuje odszkodowanie wyłącznie jako "rynkową" wartość nieruchomości, ustaloną przez rzeczoznawcę ( brak trybu zaskarżenia takiej wyceny ), ale nie uwzględnia zupełnie elementarnego celu kompensacji, jakim jest pokrycie utraconych korzyści. Bo przecież taki rolnik traci nie tylko ziemię , ale również możliwość pracy. Źródło utrzymania. Okrojenie odszkodowania tylko do "damnum emergens" przy wyłączeniu "lucrum cessans" to oczywiste bezprawie i okazanie ogromnej pogardy ludziom uprawiającym tę ziemię od pokoleń.

Nie pomylę się chyba w przewidywaniach, że pierwsza próba wszczęcia procedur egzekucji administracyjnej wobec opornych, może się okazać dla posła Horały ciężkim doświadczeniem, bo jestem przekonany, że wśród podsochaczewskich rolników znajdzie się co najmniej kilku równie nieugiętych jak Vince Majestyk. I co wtedy? Czy jest jakiś plan B? Mam wrażenie, że nikt w partii rządzącej nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia, jakim jest wyrzucania ludzi z gospodarstw, pewnie w towarzystwie licznych i niekoniecznie przychylnych kamer. 

Takich konfliktów dobra jednostki i interesów wspólnoty nigdy nie dawało się unikać, ale dopracowaliśmy się jednak sporego zasobu pojęć prawnych , pozwalających takie spory rozwiązywać w sposób cywilizowany. W wypadku CPK pęd do wielkiej betonowej inwestycji, pęd do zniszczenia pięknego zakątka Polski, zwyciężył wszystkie zasady republikańskie. Państwo nie ma ludzi chronić, państwo ma ich rozgniatać, jeśli staną na drodze molocha. Obserwuję z zainteresowaniem i jednoczesnym przerażeniem jak się sprawy potoczą, ale jedną nauczkę już dostaliśmy. Jednostka zerem, beton wszystkim.

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo