kelkeszos kelkeszos
3580
BLOG

Kamieni kupa, czyli odrąbywanie wyborców

kelkeszos kelkeszos Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 192

O tym, że fortuna kołem się toczy wiemy wszyscy z tysiącletnich obserwacji, a w naszych losach indywidualnych jej zwroty często bywają zaskakujące. Ważne aby nad tym przetaczaniem zachowywać kontrolę i moc reagowania, aby się nie dać rozjechać. I tu przydatne są wiedza i doświadczenie, a także , tak z Polakami związana zdolność reakcji i przystosowania.

Mam w zasobach swojej pamięci taki kliniczny wręcz przykład wstrząsającej niespodzianki, związany z ustnym egzaminem maturalnym z języka polskiego. Przyznają Państwo, że w drugiej połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, wylosowanie pytania "motyw horacjański w poezji Szymborskiej" było najgorszą możliwą opcją, zwłaszcza gdy inni dostawali do analizy autorów uznanych, sławnych, albo przynajmniej z czymś się kojarzących. A tu los był wyjątkowo niesprawiedliwy, zwłaszcza , że zdający ze mną dostali do omówienia "Popiół i diament" i "Przedwiośnie". Po pierwszym szoku poszukałem w myślach koła ratunkowego, którym w tym wypadku okazały się czteroletnie zmagania z Łaciną, bo dzięki temu miałem właściwy trop: MOTYW HORACJAŃSKI. Oczywiście pozostało jeszcze wybrać: KTÓRY? To jednak nie było wielką trudnością, ponieważ, jak się okazało słusznie, przyjąłem, że w ustroju socjalistycznym promowanie deklaracji wielkiego poety: "odi profanum vulgus et arceo" nie mogło mieć miejsca, zostało więc słynne przekonanie o tym, że wielką poezją wzniósł sobie pomnik trwalszy od spiżu: "exegi monumentum aere perennius", a tu już było łatwo. Zamiast o Szymborskiej, której żadnego wiersza nie znałem, mogłem wejść na twardy grunt Kochanowskiego i Kniaźnina, dziwiąc się w duchu, skąd jakiejś nikomu ( czyli mnie ) nieznanej kobiecie, przyszło do głowy równanie się z gigantami i deklarowanie, że "po większej części przed światem nie zgasnę", bo napisałam kilka wierszy. Z owych maturalnych wspomnień pozostał mi trwały ślad, w postaci motywu horacjańskiego, ale właśnie tego, sprowadzającego się do niechęci wobec wulgarnego tłumu i zarazem chęci trzymania się z boku. "Do naśladowania" pomyślałem, wspominając Aleksandra Fredrę, który tak właśnie zareagował na widok gołego Artura Potockiego, wylegującego się na stogu siana w czasie przygotowań do bitwy o Sandomierz.

Zasadę Horacego stosowałem więc w praktyce, zwłaszcza we wszelkich sporach politycznych i zwłaszcza gdy dwa przełomowe momenty na zawsze określiły moje postrzeganie świata polityki. Pierwszym były wybory parlamentarne 1989r., gdy po odrzuceniu komunistycznej listy krajowej, czołowi przedstawiciele "demokratycznej opozycji" wezwali wyborców do reasumpcji głosowania, bo przecież nie tak się z komuchami ułożono, aby  im najważniejsze persony z parlamentu wycinać. Ta historia skutkowała jednoznacznym poparciem dla Wałęsy w wyborach prezydenckich, z finałem w postaci "lewego czerwcowego" i wszystkimi możliwymi konsekwencjami, tymi mało estetycznymi jak późniejsze zbratanie się antagonistów z "nocy teczek"  w rządzie Hanny Suchockiej i tymi zapadającymi w pozytywne zasoby pamięci jak wielka mowa Jana Olszewskiego.

Od tego momentu miałem spokój z polityką, w każdej kolejnej elekcji , trzymając się wskazań Horacego, głosowałem na ugrupowania, lub ludzi pozbawionych szans na sukces, demonstrując w ten sposób swoje przywiązanie do zasad prawdziwych wyborów, w których nie głosuje się na najmniej złego, ale na tego , którego program i światopogląd chcę wesprzeć.  W efekcie mój głos się nieodmiennie "marnował" jak to określają politycy wielkich partii, najczęściej reprezentujący sobą równie wielką nicość.

I tak by pewnie zostało gdyby nie Smoleńsk. To w jaki sposób podówczas rządzący upokorzyli Polskę, każdego mającego jakąkolwiek wrażliwość - zmuszało do reakcji. W konsekwencji nie tylko poparłem Andrzeja Dudę i PiS, ale też czynnie zaangażowałem się w promowanie zmiany. "Dobrej zmiany". Przyznam, że w moich kręgach towarzyskich i zawodowych to nie była łatwa sprawa i tylko "zasoby własne", przeważnie daleko większe niż oponentów, chroniły mnie, przynajmniej oficjalnie, przed mianem idioty. W każdym razie klęska Komorowskiego, Tuska, Kopaczowej i tym podobnych person, dała mi ogromną satysfakcję, zwłaszcza w początkach rządów PiS, kojarzonych z Beatą Szydło i "wczesnym" Andrzejem Dudą.

Zdając sobie sprawę, że zwłaszcza w kwestiach gospodarczych PiS to dla mnie partia zupełnie odrębna ( w dosłownym znaczeniu tego słowa ) wierzyłem, że rzeczywiście poprowadzi sprawy Polski godnie. Właściwie o nic więcej mi nie chodziło, bo moja sytuacja indywidualna i życiowe możliwości, są niezależne od tego kto w Polsce rządzi, a zatem moimi wyborami w najmniejszym stopniu nie kierują oczekiwania jakichkolwiek korzyści. Zależało mi wyłącznie na szacunku dla obywateli w polityce wewnętrznej i godnej postawie na zewnątrz, przynajmniej w zakresie poszanowania umów. Nie liczyłem, że ktoś powie urzędnikom unijnym "si non iurabis, non regnabis ", ale że "wstający z kolan" jakąś przestrzeń dla nas wywalczą i zachowają. 13 stycznia 2023r. te nadzieje nieodwołalnie przekreślił. I niestety nie można głosowania sejmowego nad napisaną przez obcych ustawą określić mianem nieoczekiwanego zwrotu fortuny. Nie. Od objęcia urzędu przez Mateusza Morawieckiego wszystko zmierzało w tym kierunku - kompletnej katastrofy w newralgicznym obszarze.

Nie znajdzie się bowiem nikt , jako tako zorientowany w teorii państwa i prawa, kto uzna za niepodległy kraj nie mogący wyłaniać sędziów według własnych zasad i na własnych warunkach. Polska nie dość , że ten niezbywalny atrybut suwerenności traci, to jeszcze w sposób urągający tym, którzy w reformę sądów zainwestowali najwięcej. Najwięcej cywilnej odwagi, bo zasoby tego dobra trzeba było mieć ogromne, aby wbrew kaście sędziowskiej, wspieranej przez kasty w innych togach i mandarynów świata prawniczego, wesprzeć niezbędną reformę, poddającą obszar wymiaru sprawiedliwości jakiejkolwiek społecznej kontroli. Ci odważni ludzie okropnie przegrali, a ich los ( przy wszystkich proporcjach ) przypomina ten, jaki dotknął prowincjonalnych działaczy Solidarności w i po stanie wojennym, gdy w osamotnieniu padali pastwą regionalnych sitw i kacyków. 

W czasie ośmioletnich już rządów PiS nie było żadnego momentu, w którym wrażliwość takich wyborców jak ja, o przekonaniach wolnorynkowych i konserwatywnych była reprezentowana, czy choćby szanowana. Realnie, a nie deklaratywnie. Znosiłem to, w imię wyższego celu, jakim było nie dopuszczenie do władzy "totalnej opozycji", kompromitującej wszystko, co dla normalnego człowieka jest jakąś wartością. Jednak po 13 stycznia 2023r. mówię dość i przyjmuję postawę Horacego. Odi profanum vulgus et arceo - "do naśladowania". Przy czym proszę się nie dać zwieść. Profanum vulgus to nie są ludzie prości, "ubodzy duchem". Przeciwnie, to ta cała wyfraczona klasa polityczna, pod różnymi szyldami "odpowiadająca przed wyborcami". Za co? Za nic.

Co pozostaje? Nie przykładać ręki do nikczemności i pamiętać o tym, że cywilizację buduje się pracą i modlitwą, a nie wrzaskiem i zaklęciami darmozjadów i pieczeniarzy, przekonanych, że wiedzą jak nas wszystkich uszczęśliwić, a świat żeby był wiecznie zielony. Policzyłem, skatalogowałem, zobaczyłem ile z moich przekonań znajduje się w opcji PiS. Wyszło "0", co zresztą widać i na tym forum, choćby po tym, że najbardziej agresywne komentarze na moje stonowane w sumie wpisy, pochodzą od twardych zwolenników opcji rządzącej.

Nikogo nie namawiam, nikogo nie zniechęcam. Każdy głosuje po swojemu i to każdego niezbywalne prawo. Ja już trwale się ze zbioru "elektorat PiS" wypisuję. Bartłomiej Sienkiewicz trafnie określił stan Polski za rządów koalicji PO - PSL. PiS dopisał ciąg dalszy. Dwóch niecenzuralnych elementów nie zmieniając, natomiast kamieni kupie nadał międzynarodową nazwę - MILOWYCH.


kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka