A jednak!
Co prawda dla tych co tak jak ja interesowali się całą sprawą bliżej, to nie jest żadne odkrycie, lecz tylko potwierdzenie stanu faktycznego. Oczywiście Cezary Gmyz miał tu rację, a prokuratorzy do smoleńska nie wzięli urządzeń wykrywających namioty i kiełbasę, a urządzenia wykrywające materiały wybuchowe. Warto tu przypomnieć "metodologię" jaką dwóch polskich naukowców przyjęło, kiedy badali fizycznie dostarczone próbki. Otóż założyli oni, iż obecność materiału wybuchowego uznają tylko wówczas, gdy potwierdzą to trzy niezależne metody. Tak się jednak składa, że w sieci znaleziono wykład jednego z tych naukowców, który omawiając jedną z metod wybranych do weryfikacji próbek ze Smoleńska, udowadnia, iż metoda ta jest na tyle niedokładna, że nie nadaje się to tego rodzaju badań. Ja jestem bardzo ciekawy jak teraz stronnictwo "pancernej brzozy" będzie udowadniać brak wiarygodności tych badań. Bo to, że oni za Chiny ludowe się nie przyznają do błędu, to pewne.
https://wpolityce.pl/smolensk/439367-w-nowym-numerze-sieci-a-jednak-byl-trotyl?fbclid=IwAR1XMoYHuQh_-o41Y0WMHjWcq3UPLp335sGZCr7zL4a5Bw-R6BU01qAQSc0