Ostatnia telewizyjna debata pretendentów do stanowiska prezydenta największego mocarstwa świata, która miała miejsce w Nashville w stanie Tennessee poprzedniej nocy czasu polskiego pokazała jedno: wiadomo, że nic nie wiadomo. Na pewno nie przesądzi ona o wyniku wyborów, które odbędą się w USA już za … 10 dni. To, czy Donald John Francis Trump dalej będzie 45. prezydentem w dziejach Stanów czy tez 46. prezydentem zostanie Joseph Robinnete Biden, zdecydują zapewne wyniki w tzw. „swing states” czyli stanach, które raz popierają Demokratów, a raz Republikanów. Stąd szczególnie intensywna kampania w Ohio, Pensylwanii, Michigan czy na Florydzie. Znów zapewne kluczową rolę mogą odegrać amerykańscy Polacy – lub polscy Amerykanie – którzy przesądzili o odbiciu przez Trumpa w listopadzie 2016 roku paru stanów, w których wyborcy polskiego pochodzenia stanowią nawet do 10%. To – przy minimalnych różnicach między Trumpem a Clinton – okazało się decydujące.
Pierwszy raz na żywo obserwowałem wybory w USA 28 lat temu. Wtedy podczas debaty TV George Bush – senior spojrzał na zegarek w czasie wystąpienia Williama (Billa) Clintona, co stało się gwoździem do wyborczej trumny Republikanina. Teraz z kolei podczas wypowiedzi Trumpa na zegarek demonstracyjnie spoglądał Biden. Czy to dobry omen dla obecnego prezydenta USA?
*komentarz ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (24.10.2020)
Komentarze