Pani prezydent Gdańska nie podoba się państwowe, polskie Muzeum Westerplatte, które ma być ważną częścią polskiej polityki historycznej nastawionej na obronę dobrego imienia naszej Ojczyzny. Na miejscu pani prezydent skupiłbym się jednak na czymś innym – bo, że tu nie ma racji, to oczywiste. Zadbałbym o to, aby w polskim Gdańsku nie organizować pokazów pruskiej (sic!) musztry - co zrobiono akurat w rocznicę Konstytucji 3 Maja! A przecież Prusy brały udział we wszystkich trzech rozbiorach naszego państwa - III nastąpił już po uchwaleniu pierwszej w Europie, a drugiej na świecie „ustawy zasadniczej”. Zadbałbym też o większą edukację swojego zastępcy, wiceprezydenta Piotra Grzelaka, który właśnie w kontekście 74. rocznicy zakończenia II wojny światowej – rozpoczętej agresją Niemiec na Polskę – zrównał odpowiedzialność III Rzeszy Niemieckiej i naszego kraju! Ten wysoki urzędnik z bastionu PO mówiąc o tym, że na początku, przed wybuchem II wojny było „złe słowo Polaka” i „złe słowo Niemca” dopuścił się haniebnej obrazy naszych rodaków, którzy zginęli w latach 1939-45 tylko dlatego, że byli Polakami i obywatelami Rzeczypospolitej. Jakim cymbałem trzeba być, żeby w ten sposób zbezcześcić pamięć 6 milionów obywateli II RP? Co dzieje się w Gdańsku, w którym obrońcy Poczty Polskiej i żołnierze Westerplatte ginęli także za nas?
*komentarz ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (11.05.2019)