Kadr z filmu "Czarny czwartek" w reż. Antoniego Krauze.
Kadr z filmu "Czarny czwartek" w reż. Antoniego Krauze.

49. rocznica masakry robotników na Wybrzeżu. Zbrodnia bez kary

Redakcja Redakcja Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 34

Grudzień to jeden z najtragiczniejszych miesięcy w najnowszej historii Polski. Władza PRL wysłała czołgi i kilkunastotysięczną armię żołnierzy na bezbronnych robotników Wybrzeża w 1970 roku. Mimo wielu zabitych, czołowi przedstawiciele aparatu państwa nie ponieśli konsekwencji prawnych w III RP. 

Według oficjalnych danych w protestach w Gdańsku, Gdyni, Szczecinie i w Elblągu śmierć łącznie poniosło 45 osób, a 1165 zostało rannych. Powodem protestów robotniczych na Wybrzeżu była drastyczna podwyżka cen na artykuły pierwszej potrzeby. Społeczeństwo dowiedziało się o zmianach z wystąpienia sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki. Za pośrednictwem radia i telewizji towarzysz "Wiesław" zdecydowanie pogorszył nastroje społeczne. Władze komunistyczne liczyły na to, że nie będzie żadnych protestów, a obywatele pogodzą się z podwyżkami.

Protesty robotników na Wybrzeżu 

I tak 13 grudnia zdrożało 46 grup artykułów spożywczych - w tym m.in. mięso i przetwory o blisko 18 proc., mąka 16 proc., ryby o ponad 11 proc. Wzrosły ceny węgla - o 10 proc., koksu - o 12 proc., materiałów budowlanych - o 20-37 proc. - mebli, obuwia, motocykli. Jednocześnie obciążone dodatkowymi kosztami społeczeństwo mogło liczyć na rekompensatę - 40 artykułów szeroko pojętego sprzętu potaniało: telewizory, pralki, odkurzacze. Społeczeństwo w większości i tak nie było skłonne ich kupować. Doszło do kryzysu nastrojów, a towarzysze z Komitetu Centralnego partii przekonali się o tym nazajutrz, 14 grudnia, gdy rozpoczął się strajk pracowników Stoczni Gdańskiej. Z każdą godziną komunistyczne władze musiały zmierzyć się z groźbą jeszcze szerszych protestów niż w czasie krwawego Czerwca 1956 roku w Poznaniu. 

Robotnicy z Gdańska - ok. 3 tysięcy osób - wznosili proste hasła, maszerując pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Domagali się cofnięcia podwyżki cen, ale oprócz tego żądali usunięcia ze stanowisk sekretarza Gomułki i premiera Józefa Cyrankiewicza. 14 grudnia doszło do pierwszych starć z milicją. W ruch poszły pałki, petardy, gaz łzawiący i kostki brukowe. Nie obyło się bez rannych.

15 grudnia do strajku stoczniowców z Gdańska przyłączyły się inne zakłady pracy. Protest rozszerzał się i objął Gdynię, Elbląg, Słupsk i Szczecin. W Gdańsku wyłoniono reprezentację robotników. Na jej czele stanął Zbigniew Jarosz jako przewodniczący. Poza nim w pierwszej grupie, która reprezentowała pracowników, znaleźli się Jerzy Górski, Stanisław Oziębło, Ryszard Podhajski, Kazimierz Szołoch, Lech Wałęsa i Zofia Zejser. Jak się okazało, zawiązanie grupy strajkowej na Wybrzeżu w 1970 r. był wstępem dla Wałęsy do późniejszego wejścia w główny nurt opozycji antykomunistycznej.

W obliczu ogromnego kryzysu zebrała się wierchuszka partyjna podczas posiedzenia Biura Politycznego. Było to kluczowe spotkanie dla losów ekipy "Wiesława", ale przede wszystkim dla tragizmu sytuacji na Wybrzeżu. Komuniści w składzie: Władysław Gomułka, Marian Spychalski, Józef Cyrankiewicz, Ignacy Loga-Sowiński, Mieczysław Moczar, Wojciech Jaruzelski, Alojzy Karkoszka, Zenon Kliszko, Kazimierz Świtała i Tadeusz Pietrzak zdecydowali o możliwości użycia broni palnej przeciwko robotnikom. Jaruzelski nie sprzeciwił się wydanej dyspozycji dla służb przez Gomułkę, a zgromadzeni wysłuchali jeszcze Cyrankiewicza, który zaproponował wprowadzenie stanu wyjątkowego w Gdańsku. 

W nocy z 15 na 16 grudnia członkowie delegacji robotniczej z Gdyni zostali aresztowani. Tamtejszy komitet strajkowy opracował własne postulaty i zamierzał twardo negocjować z władzą komunistyczną. Zenon Kliszko - działacz PZPR z największymi wpływami 16 grudnia na terenie Trójmiasta - zdecydował o blokadzie gdyńskiej stoczni następnego dnia i zwolnieniu wszystkich pracowników. I ta decyzja eskalowała tragedię, a biorąc pod uwagę kolejne wydarzenia, można postawić tezę, iż władza komunistyczna zastawiła pułapkę na robotników. Kociołek wystąpił kilka godzin później w telewizji i zaapelował do robotników, by przyszli do pracy tak, jak codziennie. Mieszkańcy Gdyni posłuchali wicepremiera. Pod Stocznią Gdyńską na zdezorientowanych ludzi, którzy przybyli z dworca, czekały już w gotowości czołgi, opancerzone wozy i kilkutysięczna armia. Pacyfikacja robotników oznaczała w efekcie śmierć aż 18 osób.



Komuniści zdawali sobie sprawę, że ich katastrofalne decyzje doprowadzą do rozlewu krwi. Kociołek przyznawał współpracownikom z najwyższych gremiów partyjnych: - Mamy do czynienia z kontrrewolucją, a z kontrrewolucją trzeba walczyć przy pomocy siły. Jeżeli zginie nawet 300 robotników, to bunt zostanie zdławiony.

Symbolem protestu w Gdyni był pochód z ciałem Zbigniewa Godlewskiego. 18-letni robotnik został zastrzelony 17 grudnia. Robotnicy nieśli jego zwłoki na drzwiach od framugi ulicami Gdyni, pełnej ZOMO-wców, żołnierzy w kłębach dymu. O jego śmierci przypomina ballada o "Janku Wiśniewskim", a przejmujący fragment o tamtym wydarzeniu uwiecznił w filmie "Czarny czwartek" Antoni Krauze. 


Skala protestów przerosła najgorsze scenariusze ekipy Gomułki. Ponad 100 zakładów pracy w 7 województwach "stanęło" w solidarności z ofiarami na Wybrzeżu. Biuro Polityczne zostało zmuszone do politycznego opanowania konfliktu, a to za sprawą decyzji Biura Politycznego KPZR. Leonid Breżniew optował za inną taktyką, co było początkiem końca dla Gomułki. Towarzysz "Wiesław" utracił pozycję I Sekretarza KC PZPR już 20 grudnia 1970 roku. Zbuntowani aparatczycy z kręgów władzy powierzyli przyszłość PRL Edwardowi Gierkowi, a nowym premierem został wkrótce Piotr Jaroszewicz. 22 grudnia 1970 r. załoga w Szczecinie przerwała strajk. 

Pacyfikacja Wybrzeża bez odpowiedzialności karnej 

Wysłanie czołgów, uzbrojonych po zęby żołnierzy i milicjantów, wreszcie strzelanie do robotników jak do kaczek nie spotkało się z prawnym i moralnym zadośćuczynieniem dla rodzin ofiar. O krwawym Grudniu 1970 przypomina nieustannie Pomnik Poległych Stoczniowców, o który zabiegali działacze opozycji dekadę później. 

Czterdzieści pięć osób zabitych, 1 165 rannych, 3 tysiące ciężko pobitych i umieszczonych w aresztach. Akt oskarżenia na Jaruzelskim, Kani, Kociołku, Świtale, Tuczapskim i innych wojskowych ciążył od 1995 roku. Proces w Gdańsku ruszył dopiero po trzech latach. Sprawa osądzenia komunistów przeciągała się aż do 2011 roku. Wymiar sprawiedliwości uznał, że Jaruzelski nie może stanąć przed sądem z powodu złego stanu zdrowia. Były I Sekretarz KC PZPR, tak jak Kiszczak w procesie o wprowadzenie stanu wojennego, nie przyznawał się do odpowiedzialności karnej.

Jaruzelski zmarł w 2014 roku i nie doczekał wyroku skazującego. Warszawski sąd prawomocnie uniewinnił Kociołka od zarzutu sprawstwa kierowniczego z 1970 r. na Wybrzeżu. W 2015 roku wicepremier PRL-owskiego układu władzy zmarł. Na kary więzienia w zawieszeniu skazano jedynie dwóch wojskowych, którzy bezpośrednio uczestniczyli w pacyfikacji robotników. 


GW


Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura