wrocman wrocman
72
BLOG

Opowiadanie (6)

wrocman wrocman Kultura Obserwuj notkę 4




      OPERACJA    „ ORLE   SKRZYDŁA „

Rozdział   VI
„ GNIEW   LUDU ”

Rzym. 23 marca 2027. Wtorek. Godz. 9:00.

Wszedł do gabinetu pewnym krokiem. Za biurkiem siedział Massimo Ambrosio, minister spraw wewnętrznych.
- Witam, panie pułkowniku.
- Dzień dobry, panie ministrze. – odpowiedział Asassini.
- Proszę przedstawić jak wygląda stan przygotowań do operacji „Gniew Ludu”. – powiedział minister Ambrosio.
- Moja grupa jest gotowa do operacji, posiłki i przywódca tłumu przybędą do Rzymu jutro, a działania osłonowe są prowadzone przez inne resorty. W czasie naszej akcji, media nie będą miały dostępu do placu Świętego Piotra, a monitoring zostanie wyłączony … dojdzie do awarii. – odpowiedział pułkownik Asassini.
- Dobrze, proszę pamiętać, pana grupa ma dokonać „spontanicznego” ataku tłumu na Watykan, przejąć nad nim kontrolę, wziąć na zakładników papieża i jego świtę, potem podjąć negocjacje z naszym rządem w sprawie powstania enklawy muzułmańskiej z prawem szariatu, a po krótkich negocjacjach, nowi władcy Watykanu, mają w spektakularny sposób wygonić papieża i całą resztę, poza mury Watykanu, tak, żeby pięknie pokazały to telewizje z całego świata. Takie jest stanowisko premiera i rządu. Czy pan dobrze mnie zrozumiał, panie pułkowniku ?
- Oczywiście, panie ministrze, ale zdaje pan sobie sprawę, że będzie sporo ofiar, szczególnie wśród Gwardii i Żandarmerii, a potem jeszcze, mogą być ofiary podczas negocjacji.  – odpowiedział Asassini, ale pomyślał. – „Niestety, panie ministrze, wprowadzę pewną modyfikację do tego planu.”
- No cóż … Jak jest rewolucja, to i muszą być ofiary. Gwardia i Żandarmeria, na pewno będą bronić Watykanu, bo to fanatycy religijni. Dlatego ich nie ma co żałować, ale papież i jego bezpośrednie otoczenie muszą przeżyć. Dopiero co przejęliśmy władzę, wśród policjantów i żołnierzy nadal duże wpływy ma kler. Musimy umocnić swoją władzę w kolejnych, bliskich już wyborach. Partia Giorgi Melone zostanie zniszczona. Zdejmiemy jej immunitet, wsadzimy do aresztu, a potem już podstawę prawną znajdziemy. Rozprawimy się też z jedyną konserwatywną telewizją o krajowym zasięgu, przygotujemy jakąś prowokacje i po prostu ją zamkniemy. Wprowadzimy ustawę o „mowie nienawiści” i cenzurę w mediach, później uszczelnimy granice i ostatecznie rozprawimy się z katolicką ciemnotą i zabobonem, ale na razie jesteśmy na takim etapie, że nie możemy sobie pozwolić na męczeńską śmierć papieża pod naszymi rządami, nawet jeżeli będzie to śmierć z rąk terrorystów, bo to uderzyłoby w nasz rząd. My mamy być tym demokratycznym i liberalnym rządem, który odpowiedzialnie podejmie negocjacje z wściekłym tłumem i uspokoi nastroje wśród muzułmanów. Pana rola polega na kierowaniu operacją i trzymaniu dyscypliny w szeregach „rewolucjonistów”. Po przewrocie, pana ludzie dostaną pieniądze i nowe dokumenty, a potem znikną, razem z resztą przyjezdnych.
- Zgadzam się w całej rozciągłości, panie ministrze, dlatego tak naciskałem, żeby zlecić zaprzyjaźnionym służbom te zamachy na meczety, bo samo szkalowanie papieża i Kościoła Katolickiego to za mało. Każda akcja polityczna lub militarna musi być poprzedzona odpowiednią akcją propagandową. Im poważniejsza akcja, tym dłuższa i poważniejsza akcja propagandowa. Takie są wymogi współczesnego świata i massmediów. Te zamachy na meczety bardzo pomogą naszej wspólnej sprawie. Rządom w Hiszpanii, Francji i Niemczech, pomogą w rozprawie z siłami narodowymi i konserwatywnymi, a nam w operacji usunięcia państwa kościelnego. – powiedział pułkownik. 
- Czy przygotował pan coś dodatkowo ? – spytał minister.
Pułkownik Asassini sięgnął do teczki i wyjął z niej dwie kartki, po czym położył na biurku ministra.
- Proszę przeczytać. To jest manifest tych zamachowców. Jeszcze nie opublikowany, rzecz jasna.
Minister zaczął czytać. Od czasu do czasu, niektóre fragmenty czytał na głos: 
… musimy rozprawić się ostatecznie z tą plagą, która nawiedziła naszą ziemię  … nie oszczędzać nikogo, żadnej litości …  

…prowadź nas Ojcze, na bitwę śmiertelną …  nasza krucjata to święta sprawa … 

…   nasz przywódca duchowy, papież Leon XIV, popiera i błogosławi naszą akcję …  On jest naszą inspiracją …


- Dobre … bardzo dobre, a te fragmenty dotyczące papieża są świetne. – wyraźnie zadowolony, komentował minister. – No … ale czy to nie jest zbyt … bezczelnie niedorzeczne, czy ludzie w to uwierzą ? – spytał minister.
- Panie ministrze, po pierwsze, media są w naszych rękach, po drugie, ataki na Kościół Katolicki i konserwatystów trwają od lat, więc opinia publiczna jest już odpowiednio urobiona, po trzecie, im bardziej bezczelne kłamstwo, tym lepiej, bo powielane tysiące razy przez tysiące pudeł rezonansowych, zniechęci do konserwatystów duży procent wyborców centrowych i „niezdecydowanych” oraz zasieje niepewność wśród zwolenników konserwatystów.
- Widzę, że dobrze zna się pan na robocie propagandowej i mediach. – powiedział z uznaniem minister. – Pan sam napisał ten manifest ?
- Tak, a ten manifest zostanie puszczony w mediach tuż przed naszą akcją i to będzie najlepsza podkładka propagandowa jaką możemy sobie wyobrazić. – powiedział Asassini.
- Ma pan talent … duży talent. Naprawdę. Może przy następnym rozdaniu rządowym zarekomenduję pana do ministerstwa … propagandy ? – spytał żartobliwie minister.
- A jest takie ?
- No nie, ale jest ministerstwo kultury. – powiedział minister.
- To może utworzymy ministerstwo kultury i bezpieczeństwa. Tam bym się chyba sprawdził ? – spytał Asassini.
Obaj śmiali się przez dłuższą chwilę. Pułkownik spoważniał pierwszy:
- Panie ministrze, jeszcze jedna bardzo ważna sprawa. Potrzebuję podpisane przez pana upoważnienie do wykonania tej operacji. Jestem tylko szefem wywiadu i nie chcę, żeby moją akcję utrudniał jakikolwiek komendant policji lub carabinieri. Przygotowałem odpowiednie pismo, proszę. 
Pułkownik Asassini podał kartkę ministrowi. Ambrosio uważnie ją przeczytał, później przystawił pieczątkę i podpisał.
Minister Ambrosio wstał zza biurka i oddał pismo Asassiniemu.
- W takim razie do dzieła, pułkowniku. Do dzieła budowy nowych, wspaniałych Włoch. – powiedział na pożegnanie minister.

Okolice Placu Świętego Piotra. Rzym. Godz. 10:20.

Dwóch mężczyzn, ubranych w dobrze skrojone, popielate garnitury, których oczy skrywały się za ciemnymi okularami, weszło na trzecie piętro i stanęło przed drzwiami z numerem 12.
Jeden z nich zadzwonił. Drzwi otworzyły się, mężczyzna około czterdziestu pięciu lat, patrzył na nich ni to zdziwiony, ni to przestraszony.
- Giuseppe Gamberini ? – spytał jeden ze stojących na korytarzu.
- Tak.
Mężczyźni wyciągnęli swoje legitymacje. 
- Czy możemy porozmawiać w środku ?
- Oczywiście, proszę.
Drzwi z numerem 12 zostały zamknięte.

Szpital San Marco. Rzym. Godz. 11:00.

Dwóch księży przemierzało korytarz oddziału chirurgicznego w poszukiwaniu pokoju 202. Znaleźli, weszli i stanęli przy łóżku. Mężczyzna drzemał i nie przeszkadzało mu to, że jego prawa noga była do kolana w gipsie, lewa ręka w gipsie za łokieć, a szyja usztywniona specjalnym kołnierzem.
Ksiądz Grzegorz odłożył kwiaty na koniec łóżka i potrząsnął ramieniem pacjenta. Ten ocknął się, spojrzał na księdza z uśmiechem i odezwał się po niemiecku:
- Witam serdecznie ojca, szkoda, że w takich okolicznościach.
- Dzień dobry Jonathan. – powiedział ksiądz Grzegorz.
- Kapitanie, to jest … prawie ksiądz Józef. Przyjechał ze mną z Polski i ma takie samo zadanie jak pan, czyli ochraniać papieża.
- Ojcze Grzegorzu, wiem, że masz poczucie humoru, ale mi jak widać, nie jest do śmiechu, a tego żartu to w ogóle nie rozumiem.
- To nie jest żart, Jonathan, zresztą ksiądz Józef wszystko ci wyjaśni, bo dobrze zna niemiecki. – powiedział ksiądz Grzegorz.
Drugi ksiądz położył na stoliku papierową torbę z łakociami i usiadł na krześle. Spojrzał jeszcze na drugie łóżko na sali. Było puste.
- Dzień dobry kapitanie Studer, nazywam się Józef Pilecki, jestem kapitanem polskiego wojska, a dokładniej sił specjalnych.
Kapitan Gwardii Szwajcarskiej szybko pohamował zdumienie jakie pojawiło się na jego twarzy.
- Więc, to jednak nie jest dowcip. – powiedział mężczyzna leżący na łóżku.
- Nie, kapitanie. Sprawa jest bardzo poważna. Przyszedłem tutaj, ponieważ pana pomoc i … udział w naszej operacji jest niezbędny.
- Proszę jaśniej, kapitanie. Zamieniam się w słuch.
Kapitan Pilecki opowiedział kapitanowi Studerowi wszystko na temat operacji „Orle Skrzydła”. Potem odczekał, aż Studer ochłonie.
- Kapitanie, proszę mi teraz, bardzo dokładnie odpowiedzieć na wiele pytań. – zwrócił się do Studera, kapitan Pilecki.

                                               ***

Ksiądz Grzegorz i kapitan Pilecki wyszli z sali, w której leżał kapitan Studer.
- Teraz musimy załatwić jeszcze dwie sprawy. Pierwsza będzie prosta, to wózek dla Studera. – powiedział Pilecki.
- A, ta druga ? – spytał ksiądz Grzegorz.
Kapitan Pilecki zatrzymał się i spojrzał bardzo głęboko w oczy księdza Grzegorza. 
- Ksiądz musi użyć wszelkich, podkreślam, wszelkich wpływów … Ja i jeden z moich ludzi, musimy być przy ołtarzu, podczas mszy.

Plac Świętego Piotra. Rzym. Godz. 17:15 
Porucznik Kuraś dostrzegł w końcu, to czego szukał. Szybkim krokiem udał się w kierunku wozu transmisyjnego telewizji „W Republice 24”.
Podszedł od strony pasażera i zapukał w szybę. 
Młoda, ładna brunetka opuściła szybę i spojrzała pytająco.
- Dzień dobry pani redaktor, czy można zamienić kilka słów ? – spytał porucznik.
Pani redaktor uśmiechnęła się, słysząc rodaka i spytała:
- Tak, a w jakiej sprawie ?
- W sprawie podniesienia poziomu oglądalności waszej stacji … a poza tym, pani bardzo mi się podoba. – powiedział porucznik Kuraś i uśmiechnął się zalotnie, najbardziej jak potrafi zrobić to polski komandos.


Hotel „Astra Roma”. Rzym. Godz. 20:00.

W pokoju kapitana Pileckiego i porucznika Kurasia, zebrali się wszyscy zainteresowani. Pułkownik Wallace rozpoczął naradę:
- Panowie, jak idą przygotowania ?
Wszyscy potwierdzili, że na ich odcinkach nie ma żadnych zakłóceń.
- Dobrze, teraz jest ostatni moment na zgłaszanie zapotrzebowania na sprzęt i broń. – powiedział pułkownik. 
- Potrzebujemy jeszcze dodatkowych kamizelek kuloodpornych, no i komplet zdjęć wszystkich terrorystów, których namierzył pan Pozzallo.
- Ok, czy coś jeszcze ? – spytał Wallace.
- Zgłaszam zapotrzebowanie na skrzynkę z narzędziami i kilka kłódek. – powiedział porucznik Kuraś.
Znaki zapytania pojawiły się nad głowami pozostałych uczestników narady.
- A po co to panu, poruczniku ? – spytał kapitan Woods.
- Poznałem bardzo sympatyczną panią redaktor i jutro wieczorem będziemy bawić się w małego majsterkowicza. – odpowiedział porucznik.
Pułkownik Wallace, po salwie śmiechu, zwrócił się do Antonio Pozzallo, żeby dokonał zakupów dla porucznika.
- Czy coś jeszcze, panowie ? – spytał pułkownik.
- Tak, sprawa kluczowa. Musimy mieć coś w rodzaju kwatery głównej, przecież nie możemy nadzorować naszej akcji z tego pokoju. – powiedział kapitan Pilecki.
Wszyscy pozostali, oprócz Pozzallo przyznali rację Pileckiemu. Woods przetłumaczył Pozzallo postulat kapitana.
Antonio Pozzallo uśmiechnął się tajemniczo i powiedział do pułkownika Wallace`a:
- W takim razie, zrobimy nasz punkt dowodzenia w mieszkaniu na rogu placu Piusa XII, skąd będzie dobry widok na Plac Świętego Piotra i wejście główne do Bazyliki. Niedawno wynająłem ten lokal. – powiedział Antonio. 
Pułkownika lekko zatkało, a po odetkaniu, przetłumaczył Polakom słowa Pozzallo. Wszyscy pokiwali z uznaniem głowami.
- Jak pan to zrobił, panie Pozzallo ? – spytał pułkownik Wallace.
- Przyszliśmy do właściciela mieszkania, wręczyliśmy mu 2000 euro, bilet do Wenecji i wystawiliśmy pokwitowanie w imieniu ministerstwa spraw wewnętrznych, że na dwa tygodnie wypożyczamy jego mieszkanie, ponieważ prowadzimy poszukiwania groźnego przestępcy działającego w okolicy placu Świętego Piotra.
„Sprytny suk…n !” – z uznaniem pomyślał Wallace i powiedział: 
- Pan się marnuje w tej mafii. Może spróbowałby pan pracy w wywiadzie ?
- Dziękuję, stanowisko wiceszefa gangu w zupełności zaspokaja moje ambicje zawodowe.


Plac Piusa XII. Rzym. 24 marca. Środa. Godz. 11:30.

Wallace i Woods siedzieli w szoferce minibusa.
- Czy to już wszystko ? Czy o czymś nie zapomnieliśmy, Chris ? – Wallace spytał Woodsa.
- Samochód jest, radiostacja jest, broń i sprzęt jest, laptop i materiały, o które prosiłeś są, nawet ten pieprzony wózek jest. – żachnął się Woods.
- No stary, nie dąsaj się, ten wózek jest im … nam, też potrzebny. – Wallace klepnął Woodsa po ramieniu.

- Myślisz, że dojdzie do frontalnego ataku na Watykan, przecież Gwardia Szwajcarska i Żandarmeria razem, to ponad trzystu ludzi. To terroryści musieliby mieć pod bronią z tysiąc chłopa, inaczej to bez sensu. – powiedział kapitan.
- Jestem coraz bardziej przekonany, że dojdzie do… małej rewolucji, ale nie mam pojęcia jak oni to kombinują. Obym się mylił. – powiedział pułkownik.
- W takim razie ja wracam do bazy. W czwartek rano uruchamiacie radiostację, a my w bazie czekamy na sygnał. Też wolałbym, żeby tego sygnału nie było. - powiedział kapitan.
Uścisnęli dłonie.

                                           ***

Ktoś klepnął go w ramię. To był Miller.
- Pułkowniku, wysłali sygnał, żeby odebrał pan ważną wiadomość. – powiedział sierżant. 
Pułkownik Wallace odebrał wiadomość, a sierżant potem ją odszyfrował.
Wiadomość brzmiała następująco:
„Zamachy na meczety w Hiszpanii, Francji i Niemczech dokonały grupy dotąd nieujawnionych terrorystów. Grupy te kierowane były przez rosyjskich agentów, którzy przeniknęli do Europy przez granicę polsko-rosyjską w roku 2012, podczas piłkarskich mistrzostw Europy.”


Rosyjska Ambasada. Rzym. Godz. 20:10.

Roman Oskarowicz Bodnarenko odłożył kilka kartek do teczki. Teczkę schował do najniższej szuflady w biurku. Wstał od biurka, przeciągnął się, zrobił siedemnaście kroków po gabinecie i usiadł znowu za biurkiem. Zaczął przeglądać internet. Po paru minutach trafił na stronę, która go interesowała. Przegląd reklam i … trafił. Przeczytał dla pewności dwa razy, sprawdził napis na odwrocie wizytówki, którą otrzymał na cmentarzu.
„Czyli rewolucja nadejdzie jutro.” – pomyślał.
Nacisnął guzik głośnika.
- Nina, natychmiast łącz bezpośrednią do Moskwy. – powiedział do dyżurnej sekretarki.
- Otwarta czy szyfowana ? – spytała sekretarka.
- Nino Andriejewna, oczywiście, że otwarta. Naród rosyjski jest otwarty i pokojowo nastawiony do świata, dlatego niesie pokój wszędzie tam, gdzie jeszcze on nie dotarł. – odpowiedział zadowolony z siebie.


Hotel „Astra Roma”. Rzym. Godz. 22.25

Porucznik Kuraś wszedł do pokoju.
- Jak poszło ? – spytał kapitan Pilecki.
- Bardzo mało miejsca, ale weszło dziewięć pistoletów z magazynkami, sześć granatów, apteczka, sześć krótkofalówek   , kilka noży i latarek, oraz przecinak. Więcej nie dało rady. – powiedział porucznik.
- W porządku, Witek.




Plac Piusa XII. Rzym. Godz. 23:05.

Koniec meczu. Antonio Pozzallo wyłączył telewizor i powiedział do Guido:
- No, teraz lulu, bo jutro może być pracowity i emocjonujący dzień.
- Dobra, Antonio, pierwszy idę do łazienki. – powiedział Guido i tak też uczynił.
Antonio odpalił laptopa i zaczął przeglądać wyniki Ligi Mistrzów. Włoskie zespoły wypadły słabiutko. Postanowił sprawdzić zestaw meczów na jutro, w Lidze Europy. Dwie minuty szukania i jest. Przeglądał szukając włoskich klubów i w pewnym momencie zesztywniał, ale tętno podskoczyło znacznie. Oto jeden z meczów na jutro:  AS Roma – O. Marsylia. 
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                               Artykuł chroniony jest Ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                          tag:    Historia  i  Teraźniejszość  

wrocman
O mnie wrocman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura