UWAGA! Trudny przekaz, tylko dla kumatych z poczuciem humoru!
UWAGA! UWAGA! Ogłaszam alarm dla polskiej kultury! Tego jeszcze nie było!!! Nie nadawszy niniejszej notce drugiego członu klasyfikacji tematycznej, Administratorzy Salonu24 ocenzurowali dramat Sławomira Mrożka pt. " Indyk "
A teraz do rzeczy:
Dzisiaj po kolacji zdjąłem z najwyższej półki mojej biblioteczki pierwsze wydanie „Indyka” Sławomira Mrożka z roku 1960, strzepnąłem kurz z pożółkłej książki, przewertowałem ją, - i przypadkowo natrafiłem na fragment, który zachowując wierność tekstu Mrożka sparafrazowałem pod dzisiejszą sytuację polityczną w Polsce:
Prezes Kaczyński: Zasię jeden był silny okrutnie.
Poseł Gowin: Opowiedzcie no, kumie.
Prezes Kaczyński: Ano, zadziwił ci się on raz, aż się za głowę złapał...
Poseł Gowin: To i co, że się złapał za głowę? Nie dziwota.
Prezes Kaczyński: Poczekajcie krzynę. Złapał ci się on, a jako że silny był okrutnie, głowa mu w rękach została.
Wicemarszałek Butapren: Musi w szyi był słaby.
Prezes Kaczyński: W szyi był słaby, ale za to w rękach silny.
Wicemarszałek Butapren: Silnym też nie jest dobrze.
Poseł Gowin: Może by tedy coś skosić?
Prezes Kaczyński: A co, na ten przykład?
Wicemarszałek Butapren: Ano, co z brzega. Może być i trawa.
Prezes Kaczyński: Eeee...
Poseł Gowin: Albo co insze...
Prezes Kaczyński: Aaaale...
Poseł Gowin: Ja ino tak...
Prezes Kaczyński: Zasię u mnie indyk się ożenił z kurą.
Wicemarszałek Butapren: Ale?
Poseł Gowin: Jakże to?
Prezes Kaczyński: Ano, zwyczajnie. Na początku to nawet nie chciał, jeno gulgotał. Alem go wziął na bok i przetłumaczył –
Poseł Gowin: I chciał?
Prezes Kaczyński: I co by miał nie chcieć? Ino pilnować go trzeba. Jak ino go nie doglądam, to się tarza w pokrzywach i nic nie robi.
Wicemarszałek Butapren: A kura?
Prezes Kaczyński: Kura jak kura. Jajko zniosła.
Wicemarszałek Butapren: Z indykiem?
Prezes Kaczyński: A co by nie z indykiem? Przecie mówię, żem mu przetłumaczył.
Poseł Gowin: E, powiadacie!
Prezes Kaczyński: A co bym miał nie powiadać? Cała bieda tylko w tym, że nie jest ci ono okrągłe. (wyjmuje biały stożek i kładzie na stole)
Wicemarszałek Butapren (oglądając): W samej rzeczy, spiczaste jakieś...
Poseł Gowin: A wyjdzie z niego, co?
Prezes Kaczyński: A co by nie miało wyjść? Wyjdzie.
Wicemarszałek Butapren: A co?
Prezes Kaczyński: A kto to może wiedzieć? Poczekać trza.
Poseł Gowin: Może by co zaorać?...
Prezes Kaczyński: Jiiii tam..., toć już zaorane, co trza…
Prezydent Duda (przypis autora notki):
No, to czas palić w Sejmie chanukowe świeczki!...
Musicie Państwo przyznać, że ten Mrożek miał łeb nie od parady i nie po próżnicy w krakowskim Panteonie Narodowym na wieczny odpoczynek spoczął.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki i niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Post Scriptum
A teraz Państwu dowiodę, jak zakłamana jest polska polityka, a także jak łatwo jest robić Polaków w bambuko i manipulować elektoratami.
Otóż ten sam tekst z „Indyka” Sławomira Mrożka który dziś opublikowałem na Salonie24, - prześmiewając wówczas rząd Donalda Tuska, - opublikowałem już w roku 2011 na ultraprawicowym portalu internetowym „Nasze Blogi” Niezależnej.pl – vide: https://naszeblogi.pl/17679-podsluchane-obrady-rzadu .
I co?
Otóż, ci sami ortodoksyjni pisowcy, którzy dzisiaj plują na mnie w komentarzach naSalonie24, wtedy na „Naszych Blogach” Niezależnej.pl, wręcz nosili mnie na rękach w komentarzach, a tę samą notkę, którą dziś napisałem na Salonie24, - tam odwiedzono ponad osiem tysięcy razy, co każdy może sprawdzić.
Tak. Tak. Takie jest nasze społeczeństwo, o czym Cyprian Kamil Norwid tak pisał, cytuję:
„„Jesteśmy żadnym społeczeństwem. Jesteśmy wielkim sztandarem narodowym. Może powieszą mię kiedyś ludzie serdeczni za te prawdy, których istotę powtarzam lat około dwanaście, ale gdybym miał dziś na szyi powróz, to jeszcze gardłem przywartym hrypiałbym, że Polska jest ostatnie na ziemi społeczeństwo, a pierwszy na planecie naród. Kto zaś jedną nogę ma długą jak oś globowa, a drugiej wcale nie ma, ten - o! jakże ułomny kaleka jest.
Gdyby Ojczyzna nasza była tak dzielnym społeczeństwem we wszystkich człowieka obowiązkach, jak znakomitym jest narodem we wszystkich Polaka poczuciach, tedy bylibyśmy na nogach dwóch, osoby całe i poważne - monumentalnie znakomite. Ale tak, jak dziś jest, to Polak jest olbrzym, a człowiek w Polaku jest karzeł - i jesteśmy karykatury, i jesteśmy tragiczna nicość i śmiech olbrzymi ... Słońce nad Polakiem wstawa, ale zasłania swe oczy nad człowiekiem...”
(Z listu Cypriana Kamila Norwida do Michaliny Dziekońskiej z 14 listopada 1862 roku)
Zaś marszałek Józef Piłsudski to samo powiedział o Polakach nieco krócej, cytuję:
„Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy!”
I to by było na tyle.
Najlepszy komentarz:
@samograf [8 maja 2020, 06:59]
Cytacik: ocenzurowali dramat Sławomira Mrożka pt. " Indyk"
SŁOŃ
Kierownik ogrodu zoologicznego okazał się karierowiczem. Zwierzęta traktował tylko jako szczebel do wybicia się. Nie dbał także o należytą rolę swojej placówki w wychowaniu młodzieży. Żyrafa w jego ogrodzie miała krótką szyję, borsuk nie posiadał nawet swojej nory, świstaki, zobojętniałe na wszystko, świstały nadmiernie rzadko i jakby niechętnie. Niedociągnięcia te nie powinny mieć miejsca, tym bardziej że ogród bywał często odwiedzany przez wycieczki szkolne. Był to ogród prowincjonalny, brakowało w nim kilku podstawowych zwierząt, między innymi słonia. Usiłowano go na razie zastąpić, hodując trzy tysiące królików. Jednak w miarę jak rozwijał się nasz kraj — planowo uzupełniano braki. Wreszcie przyszła kolej i na słonia. Z okazji 22 Lipca ogród otrzymał zawiadomienie, że przydział słonia został ostatecznie załatwiony. Pracownicy ogrodu, szczerze oddani sprawie, ucieszyli się. Tym większe było ich zdziwienie, kiedy dowiedzieli się, że dyrektor napisał do Warszawy memoriał, w którym zrzekał się przydziału i przedstawił plan uzyskania słonia sposobem gospodarczym.
„Ja i cała załoga — pisał — zdajemy sobie sprawę, że słoń jest wielkim ciężarem na barkach polskiego górnika i hutnika. Pragnąc obniżyć koszty własne, proponuje zastąpić słonia wymienionego w odnośnym piśmie — słoniem własnym. Możemy wykonać słonia z gumy, w odpowiedniej wielkości, napełnić go powietrzem i wstawić za ogrodzenie. Starannie pomalowany, nie będzie się odróżniał od prawdziwego, nawet przy bliższych oględzinach. Pamiętajmy, że słoń jest zwierzęciem ociężałym, nie wykonuje więc żadnych skoków, biegów i nie tarza się. Na ogrodzeniu umieścimy tabliczkę wyjaśniająca, że jest to słoń szczególnie ociężały. Pieniądze zaoszczędzone w ten sposób możemy obrócić na budowę nowego odrzutowca albo konserwację zabytków kościelnych. Proszę zwrócić uwagę, że zarówno inicjatywa jak i opracowanie projektu jest moim skromnym wkładem we wspólną pracę i walkę.
Pozostaję uniżenie” — i podpis.
Widocznie memoriał trafił do rak bezdusznego urzędnika, który biurokratycznie traktował swoje obowiązki i nie wniknął w istotę sprawy, ale kierując się tylko wytycznymi w zakresie obniżki kosztów własnych — zaakceptował ten plan. Otrzymawszy odpowiedź zezwalającą, dyrektor ogrodu zoologicznego polecił wykonać ogromna powlokę z gumy, która następnie wypełnić miano powietrzem.
Mieli dokonać tego dwaj woźni przez nadmuchiwanie powłoki z dwóch przeciwnych końców.
Aby rzecz otrzymać w dyskrecji, cała praca musiała być ukończona w ciągu nocy. Mieszkańcy miasta dowiedzieli się już, że ma przybyć prawdziwy słoń i chcieli go zobaczyć. Poza tym dyrektor naglił, ponieważ spodziewał się premii, o ile jego pomysł zostanie uwieńczony powodzeniem. Zamknęli się w szopie, w której urządzony był podręczny warsztat i zaczęli nadmuchiwanie. Jednak po dwóch godzinach wysiłku stwierdzili, że szara powłoka tylko nieznacznie uniosła się nad podłogą, tworząc bulwiasty, spłaszczony kształt, w niczym jeszcze nie przypominający słonia. Noc postępowała, głosy ludzkie uciszyły się, jedynie z ogrodu dolatywało wołanie szakala. Zmęczeni, przerwali na chwilę pilnując, żeby powietrze już nadmuchane nie uciekło. Byli to starsi ludzie, nie przyzwyczajeni do takiej roboty.
— Jak tak dalej pójdzie, skończymy dopiero rano — rzekł jeden z nich. — Co ja powiem żonie, kiedy wrócę do domu? Nie uwierzy mi przecież, jeżeli jej powiem, że przez całą noc nadmuchiwałem słonia.
— Rzeczywiście — zgodził się drugi. — Słonie nadmuchuje się rzadko. Wszystko przez to, że
nasz dyrektor jest lewak.
Po dalszej półgodzinie poczuli się zmęczeni. Kadłub słonia powiększył się, ale daleko było mu
jeszcze do pełnych kształtów.
— Coraz ciężej idzie — stwierdził pierwszy.
— W samej rzeczy — przytaknął drugi. — Jak po grudzie. Odpocznijmy trochę.
Kiedy odpoczywali, jeden z nich zauważył kurek gazowy, wystający ze ściany. Pomyślał, czy nie dałoby się wypełnić słonia do reszty gazem — zamiast powietrzem. Powiedział o tym koledze. Postanowili zrobić próbę. Załączyli kurek do słonia i ku ich uradowaniu już po krótkiej chwili na środku szopy stanęło zwierzę w całej wysokości. Było jak żywe. Zwalisty tułów, słupiaste nogi, wielkie uszy i nieodłączna trąba. Dyrektor, nie zmuszany już do liczenia się z żadnymi względami, a powodowany ambicją posiadania w swoim ogrodzie okazałego słonia — postarał się, żeby model był bardzo duży.
— Pierwszorzędny — oświadczył ten, który wpadł na pomysł z gazem. — Możemy iść do domu.
Rankiem przeniesiono słonia do umyślnie urządzonego dlań wybiegu, w centralnym punkcie,
koło klatki z małpami. Ustawiony na tle naturalnej skały wyglądał groźnie. Przed nim umieszczono tablicę: „Szczególnie ociężały — w ogóle nie biega”.
Jednymi z pierwszych gości tego dnia byli uczniowie miejscowej szkoły, przyprowadzeni przez nauczyciela. Nauczyciel zamierzał przeprowadzić lekcję o słoniu w sposób poglądowy. Zatrzymał całą grupę przed słoniem i zaczął wykład:
— ...Słoń jest roślinożerny. Za pomocą trąby wyrywa młode drzewka i objada je z liści.
Uczniowie skupieni przed słoniem oglądali go pełni podziwu. Czekali, żeby słoń wyrwał jakieś drzewko, ale on tkwił za ogrodzeniem bez ruchu.
— ...Słoń pochodzi w prostej linii od zaginionych już dzisiaj mamutów. Nic więc dziwnego, że jest największym z żyjących zwierząt lądowych.
Pilniejsi uczniowie notowali.
— ...Tylko wieloryb jest cięższy od słonia, ale ten żyje w morzu. Możemy wiec śmiało powiedzieć, że królem puszczy jest słoń.
Przez ogród powiał lekki wiatr.
— ...Waga dorosłego słonia waha się od czterech do sześciu tysięcy kilogramów.
Wtem słoń drgnął i uniósł się w powietrze. Przez chwilę kołysał się tuż nad ziemią, ale podtrzymany wiatrem ruszył do góry i ukazał całą swą potężną postać na tle błękitu. Jeszcze chwila i mknąc coraz wyżej zwrócił się ku patrzącym z dołu czterema krążkami rozstawionych stóp, pękatym brzuchem i koniuszkiem trąby. Potem, niesiony przez wiatr poziomo, pożeglował ponad ogrodzenie i zniknął wysoko za wierzchołkami drzew. Osłupiałe małpy patrzyły w niebo.
Słonia znaleziono w pobliskim ogrodzie botanicznym, gdzie spadając nadział się na kaktus i pękł.
A uczniowie, którzy wtedy byli w ogrodzie zoologicznym, opuścili się w nauce i stali się chuliganami. Podobno piją wódkę i tłuką szyby. W słonie nie wierzą w ogóle.
Inne tematy w dziale Polityka