UWAGA! Notkę tę dedykuję Administratorom Salonu24, którzy ją (Sic!) w rocznicę stanu wojennego pod dywan zamietli, co jest moim zdaniem trudną do zrozumienia niegodziwością
Najpierw, coś Państwu opowiem.
Po ogłoszeniu dekretów stanu wojennego, moja Almae Matris Akademia Górniczo Hutnicza w Krakowie, - jako jedna nielicznych przeprowadziła strajk czynny, za co jak wtenczas straszono wieloletnim więzieniem, z karą śmierci włącznie.
Moja troskliwa i solidna żona zakopała w piwnicy pod węglem bibułę, zniszczyła ulotki, po czym mnie spakowała jak przystało na wojnę w brezentowy plecak wypchany po brzegi środkami higieny i suchym prowiantem, ze łzami w oczach pobłogosławiła, a ja objuczony jak wielbłąd w wyznaczonym czasie stawiłem się na strajku.
Pierwszy dzień minął spokojnie i można powiedzieć, że nic się nie działo, ale dręczyło nas pytanie, co z nami będzie, gdy przyjedzie ZOMO.
Drugiego dnia było gorzej, gdyż nam odcięto światło, gaz i wodę, a dzień upływał pod znakiem zapchanych toalet i niemytych zębów. Wszystkich jednak nadal gnębiło pytanie: - Przyjadą czy nie przyjadą? - Nie przyjechali, ale drugą noc z rzędu nikt oka nie zmrużył.
Trzeciego dnia zmęczenie pokonało nerwy i wszyscy zapadli w głęboki sen grudniowej nocy.
Aż raptem obudził na jednak przeraźliwy okrzyk jednego z kolegów: - WSTAWAĆ!!! SZYBKO!!! WSTAWAĆ!!! ZOMO!!! CZOŁGI!!! JADĄ!!!
Wszyscy skoczyli do okien. To już naprawdę nie były żarty. W świetle wojskowych reflektorów, po skutym mrozem śniegu zbliżały się w naszą stronę transportery bojowe z wycelowaną w nasze okna i gotową do strzału bronią maszynową z ostrymi nabojami. Przed oddziałem pancernym kroczyły trzy kordony uzbrojonych po zęby zomowców skrytych za tarczami, w które walili miarowo pałami.
No i spacyfikowano strajk. Wygoniono nas przed budynek i musieliśmy w dwuszeregu przez trzy godziny stać na szesnastostopniowym mrozie, aż przyjechał milicyjny gazik, który przywiózł uczelnianego kapusia, a ten idąc wzdłuż szeregu niepokornych naukowców wskazywał palcem członków komitetu strajkowego, których zapuszkowano, a resztę spisano, a właściwie nagrano dane osobowe na magnetofon i puszczono do domów..., - tyle opowieści.
A teraz do rzeczy.
W dnu 2 czerwca 2014 byłem w mojej Almae Matris Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie na otwarciu wystawy fotograficznej pod hasłem “Od solidarności do wolności – AGH – lata 80 – na drodze do demokracji ”, o czym dowiedziałem się przypadkowo.
Ekspozycja była skromna, ale bardzo się wzruszyłem oglądając plansze ze zdjęciami z walki o wolność naszych koleżanek i kolegów, a także naszych studentów, - walki, w której czynnie uczestniczyłem, jako pracownik naukowo dydaktyczny AGH.
Oficjalnego otwarcia wystawy dokonał Jego Magnificencja Rektor AGH pan prof. Tadeusz Słomka, który w tonie ciepło wspomnieniowym powiedział kilka słów, - bardziej o atmosferze tamtych lat, niźli ludziach, którzy brali udział w naszym uczelnianym strajku.
Mnie zaś w trakcie tego przemówienia przypomniało się moje pierwsze rozczarowanie związane z rzeczonym strajkiem, za ogłoszeniem, którego głosowali wtedy prawie wszyscy pracownicy Uczelni w sile kilku tysięcy pracowników, - zaś na strajk przyszły nas cztery setki z niewielkim okładem. Reszcie rozchorowały się dzieci, pomarły teściowe bądź dopadł ich atak woreczka.
Idąc na wspomnianą na wstępie wystawę cieszyłem się na spotkanie z uczestnikami strajku. I tu spotkało mnie kolejne rozczarowanie, bowiem na otwarcie wystawy przyszło zaledwie kilkanaście osób, których nie pamiętałem ze strajku.
Zabawiłem się tedy w dziennikarza społecznego próbując dociec, dlaczego na tę wystawę nie zaproszono uczestników strajku? Dlaczego nie było Przewodniczącego Krakowskiego Komitetu Obywatelskiego prof. Zygmunta Kolendy? Dlaczego nie przemówił nikt z uczelnianej „Solidarności”? A najbardziej mnie zabolało, jako pracownika Wydziału Geologiczno Poszukiwawczego, że ani słowem nie wspomniano geologa i zagorzałego bojownika o wolność śp. profesora Antoniego Stanisława Kleczkowskiego, rektora mojej Almae Matris w latach 1981 - 1987, doktora honoris causa AGH, - który w trakcie i po zakończeniu stanu wojennego, jak lew bronił swoich pracowników przed prześladowaniami ze strony reżimu komuny.
Chcąc zdobyć listę osób, które wzięły czynny udział w strajku AGH w stanie wojennym poszedłem do biura naszej uczelnianej „Solidarności”, gdzie ku mojemu ogromnemu zdumieniu dowiedziałem się, że takiej listy nie ma, a gdy dopytałem, dlaczego jej nie ma odpowiedziano mi, że „chyba zaginęła”.
Dlaczego o tym opowiadam?
Bo z przyczyn natury biologicznej, kombatantów biorących udział w strajku czynnym AGH w stanie wojennym powinno ubywać, gdyż śmierć zabierając ludzi z ziemskiego padołu nie patrzy na zasługi swych ofiar.
Tymczasem, na obchody kolejnych rocznic strajku AGH w stanie wojennym zapraszano coraz więcej „kombatantów” stanu wojennego, których twarzy ze strajku dalibóg nie pamiętam, a ponieważ lista strajkujących (Sic!) "zaginęła", - nie można już sprawdzić, kto rzeczywiście brał udział w tym strajku.
Smutne to, nieprawdaż?
Więc, żeby nie zabito prawdy o tym, jak to rzeczywiście było, - gdy po blisko czterdziestu latach pracy w mojej Almae Matris Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie odchodziłem na uczelnianą emeryturę w roku 2009, w obecności Jego Magnificencji Rektora AGH prof. dra hab.inż. Tadeusza Słomki wygłosiłem mowę pożegnalna z moją Almae Matris, w której mówiłem między innymi, cytuję:
"Zbliżała się Solidarność. Zaczęły się strajki, i uliczne demonstracje. Nie mogę nie wspomnieć, jak ze śp. Wieśkiem Bilanem, ramię w ramię, biliśmy się z ZOMO pod Arką w Nowej Hucie, a potem trwaliśmy na naszym uczelnianym strajku po wybuchu stanu wojennego. Niestety, życie pokazało, co się stało z etosem, o który walczyliśmy z kolegą. Bo wtenczas, gdy jedni się bili o wolność narażając życie, cwani dekownicy tworzyli na sępa obłudne pryncypia Trzeciej Rzeczypospolitej...", koniec cytatu.
Niestety życie pokazało również, iż wciąż następowała i nadal postępuje kontynuacja tego, o czym wtedy mówiłem, czyli dekownicy z okresu stanu wojennego umacniają się na swoich pozycjach, a także zdobywają nowe przyczółki już w pisowskiej Czwartej Rzeczpospolitej, - uwłaszczając swe "kombatanckie" kariery na etosie rzeczywiście walczącej „Solidarności 80”, a „kombatantów” strajku AGH w stanie wojennym wciąż przybywa, można by rzec w postępie geometrycznym.
A tu całość mojej mowy pożegnalnej z uczelnią - vide: http://youtu.be/9WntjK-aUBE , w której podsumowałem okres mojej przygody z polskim szkolnictwem wyższym od roku 1962 do roku 2009, natomiast w kontekście niniejszej notki szczególnie polecam fragment dotyczący stanu wojennego od 15'20'' do 16'20''.
Dodatkowej pikanterii dodaje informacja, że wieloletni przewodniczący związku "Solidarności "na AGH, wcześniej także szef małopolskiej "Solidarności", współpracował z SB pod pseudonimem "Antonio". https://dziennikpolski24.pl/antonio-powinien-wyjasnic-swoj-status/ar/1746382
Resztę sami sobie Państwo dopowiedzcie.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Post scriptum
Administratorzy Salonu24 zamietli pod dywan niniejszą notkę. Więc ich pytam. Dlaczego Państwo tak postępujecie? Przecież mamy demokrację i wolność słowa, o którą walczyłem strajkując na uczelnianym strajku w stanie wojennym, co opisałem w w ocenzurowanej przez Was notce. Dlaczego nie nadaliście notce drugiego członu tagu klasyfikacji tematycznej? Żeby jak najmniej Internautów mogło ją przeczytać! O to Wam chodziło? zastanówcie się, co robicie? Boicie się czegoś? Chcecie się komuś podlizać? Chcecie ukryć prawdę o oportunistach stanu wojennego? Co jest tego rzeczywistym powodem? Konformizm? Oportunizm? Serwilizm? Czy może niezrozumienie zrozumienie przekazu notki?
Inne tematy w dziale Polityka