Fot.: MMM / Newsweek
Fot.: MMM / Newsweek
echo24 echo24
1843
BLOG

Czy Jarosław Kaczyński podzieli los Donalda Trumpa?

echo24 echo24 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 114

           Pisane w przeddzień jak nigdy wcześniej niesławnego odejścia z urzędu amerykańskiego prezydenta  Donalda Trumpa

                                                          Oprawa muzyczna: https://www.youtube.com/watch?v=tZBipNvbkhM

          ( Szczególnie polecam fragmenty ulubionej piosenki Józefa Stalina odśpiewane przez Chór Aleksandrowa murmurando )

                             Zaś wszystkich niekumatych zapraszam do obejrzenia kultowej sceny z oscarowego filmu „KABARET”

                                                pokazującej jak budzi się w ludziach zawsze źle się kończąca nienawiść: - vide:

                                                                            https://www.youtube.com/watch?v=Sv7kbtQChJA 

                                                                 (polecam dźwięk na cały regulator i wersję pełnoekranową)

A teraz do rzeczy.

Skąd ten kontrowersyjny tytuł notki?

Otóż moim zdaniem Donald Trump i Jarosław Kaczyński to dwaj "szamani" w podobny sposób realizujący swą politykę „zbawców narodu ”, - o niemal identycznych cechach charakterologicznych, co teraz postaram się uzasadnić.

Kiedy Jarosław Kaczyński otrząsnął się z żałoby po tragedii smoleńskiej, rozpoczął zajadłą walkę o odbicie władzy z rąk partii Platformy Obywatelskiej, a jedną z form tej walki stały się miesięcznice smoleńskie. Zrazu myślałem, że intencją tych żałobnych marszów jest rzeczywiście czarna rozpacz Jarosława Kaczyńskiego po śmierci brata i pozostałych ofiar katastrofy smoleńskiej. Ale z każdą kolejną miesięcznicą przekonywałem się, iż rzeczywistym powodem odbywania tych kirowych uroczystości jest cynicznie perfidna gra Jarosława Kaczyńskiego na uczuciach jego elektoratu nazywanego potocznie „ludem pisowskim ”. Wtedy po raz pierwszy przejrzałem Jarosława Kaczyńskiego, gdyż zrozumiałem, że ten człowiek, podobnie jak po kilku latach czynił Donald Trump w Ameryce wobec swoich przeciwników politycznych, - pod pozorem walki o sprawiedliwą i praworządną Polskę (Trump o Amerykę) z premedytacją podszczuwał swych orędowników przeciwko Polakom (Trump przeciwko Amerykanom) sympatyzującym z opozycją.

To w czasie smoleńskich miesięcznic powstała tzw. „religia pisowska” oparta na wymyślonej przez Jarosława Kaczyńskiego dialektyce bólu i rozkoszy. I trzeba przyznać, że bezsprzecznie utalentowany reżyser miesięcznic smoleńskich „szaman” Jarosław Kaczyński, grając na instrumencie wspomnianej wyżej dialektyki potrafił tak kuglować emocjami „ludu pisowskiego ”, by jego kilkuletnie biczowanie z czasem przestało być dla niego narzędziem tortury przechodząc stopniowo w stan swoiście masochistycznej ekstazy. I udało mu się, bo to wtedy zrodziła się trwająca do dnia dzisiejszego irracjonalnie ślepa wiara „ludu pisowskiego ” w mit, że wszystko, co robi Jarosław Kaczyński jest dobre dla Polski, - wyartykułowany pamiętnym hasłem: „Ja-ro-sław! Pol-skę zbaw!”, a Polacy zostali podzielini na dwa wzajemnie się nienawidzące plemiona. Zaś,  jak się nad tym głębiej zastanowić, podobnie jak Kaczyński nie licząc się z nikim i niczym, - to samo bez cienia obciachu robił Donald Trump na spotkaniach z amerykańskim „ciemnym ludem republikańskim, który wszystko kupi ", - i kupił, czego efektem był oglądany niedawno z przerażeniem przez cały cywilizowany świat szturm na Kapitol, który splamił dobre imię Ameryki na całe dekady, jeśli nie na zawsze.

Moje zwątpienie w mit o "zbawcy narodu" Jarosławie Kaczyńskim umocniło się w kilka miesięcy po tym jak jesienne wybory roku 2015 wygrała PiS-owi Platforma Obywatelska, która pod koniec swych rządów tak się rozbrykała, że część z natury przekornych Polaków zagłosowała na PiS, - do czego przyznaję ze wstydem też się przyczyniłem jednym głosem. Na szczęście, jesienne wybory 2015 Prawo i Sprawiedliwość wygrało z przewagą sejmową. Dlaczego na szczęście? Bo ta przewaga sejmowa sprawiła, że Jarosław Kaczyński odsłonił swe kolejne oblicze przeradzając się ze smoleńskiego cierpiętnika w łamiącego prawa konstytucyjne butnego i nieliczącego się z tradycją polskiego parlamentaryzmu i opinią społeczną bezwzględnego despotę dążącego wzorem Erdoğana do osiągnięcia władzy absolutnej. I znowu zaryzykuję tezę, że przyczyną tych autorytarnych zapędów Jarosława Kaczyńskiego nie była bynajmniej chęć budowania „lepszej Polski”, lecz wynikająca z kompleksów i osobistych animozji chęć pokazania królowi Europy Tuskowi, który z nich jest lepszy.

Podobne czynniki sprawiły, że nabrałem się na Donalda Trumpa, - czytaj: https://wnet.fm/2017/08/07/wielkopolski-kurier-wnet-382017-krzysztof-pasierbiewicz-slowa-donalda-trumpa-byly-godne-postaci-historycznej/ , gdy w dniu 6 lipca 2017, w historycznym przemówieniu wygłoszonym u stóp Pomnika Powstania Warszawskiego, Donald Trump nawiązał do wiekopomnych słów Jana Pawła II wygłoszonych do Polaków w dniu w dniu 2 czerwca 1979 na ówczesnym Placu Zwycięstwa, dziś Piłsudskiego: „Wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II, papież. Wołam z całej głębi tego Tysiąclecia, wołam w przeddzień Święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!....”. A gdy w chwilę później amerykański Prezydent przywołał słowa polskiej pieśni religijnej „My chcemy Boga” odśpiewanej wówczas w Warszawie przez setki tysięcy wzruszonych Polaków, myślałem, że mi serce ze wzruszenia pęknie.

Niestety życie później pokazało ile były warte tamte słowa amerykańskiego prezydenta, - mam na myśli podrywające autorytet polskiego rządu brutalne ustawienie do pionu władz polskich przez Kongres Stanów Zjednoczonych w sprawie ustawy o IPN-ie dokonane wskutek interwencji Izraela; lizusowskie wobec już wtedy atakującego dyplomatycznie Polskę Izraela stanowisko prezydenta Trumpa w sprawie sytuacji politycznej w Polsce; bezdyskusyjne (dlaczego?) podpisanie przez prezydenta Donalda Trumpa ustawy 447; spotkanie prezydentów Trumpa i Dudy na żółtych fotelach w Białym Domu, które pokazało, jak mało Polska znaczy dla Stanów Zjednoczonych w kontekście tego, że Donald Trump to przede wszystkim biznesmen, a dopiero potem prezydent – vide sprzedanie Polsce za ciężkie pieniądze samolotów F35; - zaś opowiadanie o partnerskich stosunkach polsko amerykańskich można sobie moim zdaniem ewentualnie włożyć między bajki, bo w trakcie podpisywania tego kontraktu w Białym Domu Trump nie bez przyczyny siedział wygodnie za biurkiem, a polski prezydent jak jego sługa podpisywał kontrakt na stojąco – vide: https://static.polityka.pl/_resource/res/path/4e/5d/4e5db018-8dcf-4fab-8bf5-750e8caf1e5d , … itd., itp., itd.

Miło się wtedy słuchało słów Donalda Trumpa, iż nie może się już doczekać wizyty w Polsce, bo lubi polskich krakowiaków i górali, ale chciałbym w tym miejscu przestrzec, że jak pokazało życie, - amerykański prezydent ponad wszystko lubi górali z góry Synaj i radziłbym o tym nie zapominać tym wszystkim użytecznym idiotom, którzy myśleli, że Polska jest dla Stanów Zjednoczonych rzeczywiście najważniejszym sojusznikiem, - a jakby, co, do czego przyszło, to amerykańscy żołnierze będą przelewali krew za Polskę.

Ale najgorsze cechy charakteru Jarosława Kaczyńskiego, a także Donalda Trumpa, - wyszły na jaw dopiero w czasie, kiedy świat ogarnęła śmiercionośna pandemia kororawirusa, a Polacy musieli się zmierzyć z narodową tragedią o skali porównywalnej, ba! – stokrotnie przewyższającej skutki katastrofy smoleńskiej, - bo pod Smoleńskiem zginęło kilkadziesiąt ważnych w państwie osób, zaś koronawirus może zabić setki, a może nawet tysiące Polaków. A jednak, czego mu nigdy nie wybaczę, mimo śmiertelnego zagrożenia zdrowia i życia rodaków Jarosław Kaczyński celem utrzymania władzy swojej partii forsował wtedy majowy termin wyborów prezydenckich, - choć wiedział, że minister zdrowia przestrzega, iż właśnie na ten okres przypadnie w Polsce apogeum morowej zarazy koronawirusa. Zaś w tym samym czasie w Ameryce, Donald Trum ostentacyjnie ignorował noszenie maseczek, mieszał się z tłumem na spotkaniach przedwyborczych w karygodny sposób bagatelizując śmiertelne żniwo pandemii Koronawirusa.

Więc  chyba wszyscy rozsądnie i demokratycznie myślący Polacy, a także Amerykanie przyznają mi rację, że tylko szaleńcy bez sumienia i serca, jak Trump i Kaczyński mogli tak skrajnie nieodpowiedzialnie postępować w czasie, kiedy umierali ich rodacy, - ignorując realne niebezpieczeństwo, jakie szalejąca z coraz większą siłą współczesna dżuma może mieć dla Ameryki i Polski.

W roku 2015 PiS przejął władzę, a Jarosław Kaczyński nawet z tej wykształconej w pierwszym, bądź drugim pokoleniu „szeregowej inteligencji” zrezygnował, - i postawił na "tłuszczę" (określenie Joe Bidena),  podobną do tej, która przed kilkoma dniami amerykański Panteon zdemolowała.

Wnioski wyciągnijcie już Państwo sami.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka