Pisane w dniu 29. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy
Motto:
„Przypomnijmy sobie, jak to było w stanie wojennym i po stanie wojennym. Polska zapadła wtedy w głęboki sen. To było nawet coś więcej niż sen - rodzaj jakiegoś półomdlenia, półśmierci. To trwało do roku 1989 i wtedy Polska trochę się poruszyła, ale tylko na chwilę. Jeszcze nie całkiem obudziła się z tego swojego strasznego wojennego snu i półśpiąca, półżywa, dotrwała do pierwszych lat obecnego wieku. Historia współczesna Polski dałaby się porównać do rzeki, która, owszem, gdzieś płynie, ale powoli, niechętnie, a jej meandryczny nurt wciąż tworzy jakieś za toki, rozlewiska, martwe wody - i nie może popłynąć do przodu, nie może, wśród tych rozlewisk, znaleźć swojej drogi, doliny, którą popłynie w przyszłość…”
(Jarosław Rymkiewicz 2007)
Ilustracja muzyczna - https://www.youtube.com/watch?v=RoidjHh1W2w
A teraz do rzeczy.
Piękny, słoneczny i mroźny dzień się dzisiaj zbudził nad Krakowem, więc sobie pomyślałem, że się wybiorę na południowy spacer na Błonia.
Gdy dotarłem do celu, oślepiło mnie słońce odbijające się od przykrytej śnieżnobiałą pierzyną największej w Europie łąki w centrum miasta, - ja zaś sobie uświadomiłem, że przez tą przeklętą pandemię od miesięcy słońca nie widziałem.
Gdy odzyskałem wzrok, krocząc po skrzypiącym od mrozu śniegu dotarłem na sam środek Błoń, a jak się rozejrzałem wokół, pod błękitnym niebem zoczyłem na horyzoncie górujące nad miastem Wzgórze Wawelskie, strzeliste wieże Bazyliki Mariackiej oraz Kopce Kościuszki i Piłsudskiego. Zaczerpnąwszy głęboki łyk wymrożonego powietrza pomyślałem: Dzięki Ci Boże, żeś mnie uczynił mieszkańcem tak pięknego miasta.
Po chwili spostrzegłem, że spacerujący krakowianie wydeptali w śniegu przecinające Błonia krzyżujące się ścieżki, po których się przechadzali w znakomitej większości właściciele czworonogów, a ja chyba nigdy w życiu nie widziałem tylu psów naraz. Aż serce rosło, gdy patrzyłem na te uwolnione od smyczy uszczęśliwione psiska. Biegały jak szalone, podskakiwały, fikały koziołki, - i rzucało się w oczy, że te psy się znają i lubią, bo żaden z nich nawet nie warknął, a ich poszczekiwanie było tkliwe i radosne.
Zafascynowany zabawą rozradowanych psiaków spostrzegłem idącego kilka kroków przede mną mężczyznę z wilczurem, który najwyraźniej chciał dołączyć do rozbrykanej psiej sfory, ale gdy tylko zwracał głowę w stronę swych czworonożnych kolegów, jego pan gasił go rozkazem: „do nogi”.
Żal mi się tej psiny zrobiło, więc przyśpieszyłem kroku, a gdy się z nimi zrównałem, wskazując ręką hasające psiaki zagadnąłem jakby od niechcenia srogiego pana: „Tak wyglądają szczęśliwe psy, nieprawdaż? ”. Na co ów jegomość zmierzył mnie nieprzyjaznym spojrzeniem i nic nie odpowiedział zaś, gdy jego pies zazdrośnie zerknął w stronę harcującego stada, rozkazał chrypliwie: „waruj!
W tym momencie podeszły do niego dwie radośnie uśmiechnięte dzierlatki kwestujące na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy z prośbą o drobny datek.
I w jednej chwili cały urok mojego niedzielnego spaceru prysł jak mydlana bańka, bowiem ów dżentelmen spurpurowiał na twarzy, wytrzeszczył nienawistnie oczy aż mu żyły wyszły na skroniach i ochrypłym z nienawiści głosem bluznął:
„Znowu się wygłupiacie z tym Owsiakiem?! Wy pewnie z tego pieprzonego marszu tej Lampart, czy jak jej tam! Do roboty się kurwa zabierzcie! I wara ode mnie, bo was psem poszczuję! ”
Ja zaś chyba nigdy dotąd się tak nie zawstydziłem, jak dziś na środku krakowskich Błoń przed tymi Bogu ducha winnymi z dobrej woli kwestującymi dziewczętami.
I niestety, życie znów mi pokazało, iż jak napisałem w tytule notki, - żyję w „piekle nad rozlewiskiem wszechobecnej nienawiści ".
Przypomniałem sobie także słowa George Bernarda Shaw:
„Im bliżej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta…”
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Post Scriptum
Jeden z komentatorów mi napisał, że: „
powinienem się powstrzymać od moralizowania i analizy źródeł nienawiści...". Więc mu odpisałem, iż być może ma rację, ale tej paskudnej maniery się od prezesa Jacka Kurskiego i redaktor Danuty Holeckiej nauczyłem.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo