echo24 echo24
1235
BLOG

Urodzinowy prezent dla @Kemira od @Echo24 (ksywa: „Niezawisły”)

echo24 echo24 Rozmaitości Obserwuj notkę 83

                                                                Oprawa muzyczna: https://www.youtube.com/watch?v=k3Fa4lOQfbA 

Dziś będzie notka żartobliwa, ale nie do końca.

A teraz do rzeczy.

W dniu dzisiejszym zdesperowany bloger piszący pod nickiem @Kemir opublikował na Salonie24 notkę pt. „"Kemir, podejdź do płota" - podejście będzie ” – vide: https://www.salon24.pl/u/okop/1110771,kemir-podejdz-do-plota-podejscie-bedzie, , w której między innymi napisał, cytuję:

Po hejterach pieszczotliwie nazywających mnie fanatycznym wyznawcą kultu Jarosława Kaczyńskiego (Echo24, et consortes), pojawiła się całkiem spora reprezentacja "ludu pisowskiego", wzburzonego tym, że ośmielam się krytykować "świętości" (PiS). Niektórzy nawet ścielą mi posłanie w łabędziej budzie, co przyjmuję jako przejaw słynnej, staropolskiej gościnności. Muszę się tylko konia oporządzić i kopię naostrzyć”, koniec cytatu.

Jako, że @Kemir nawiązał w tekście do „łabędziej budy ”, niewtajemniczonym winien jestem wyjaśnienie, co autor miał na myśli.

Otóż w roku 2012, opublikowałem na Salonie24 notkę pt. „TA NASZA MŁODOŚĆ! - Jezioro łabędzie ”, którą teraz zacytuję w całości:

Najwspanialszą studencką przygodę przeżyłem w roku 1964, kiedy byłem na drugim roku swych hulaszczych studiów. Wówczas w Królewskim Mieście Krakowie, z okazji sześćsetlecia Uniwersytetu Jagiellońskiego odbyły się, stosownie do rangi rocznicy, chyba najdłuższe w świecie żakowskie Juwenalia, które nie uwierzycie, trwały nieprzerwanie dziesięć dni i nocy.

Po uroczystej Mszy świętej w krakowskiej studenckiej kolegiacie Świętej Anny, kiedy nie tylko w kościele, ale i na Plantach brakowało miejsca, pochód akademicki przeszedł majestatycznie spod Collegium Maius UJ pod Bazylikę Mariacką, gdzie krakowscy Rajcy uroczyście ogłosili otwarcie jubileuszowych Juwenaliów wręczając braci żakowskiej pęk kluczy od miasta. Od tej radosnej chwili, blisko dwa tygodnie, we wszystkich możliwych miejscach pod Wawelem tętniła spontaniczna, ani na chwilę nieustająca, gigantyczna balanga nieznająca jutra.

Już na samym początku owej maskarady poznałem pewną prześliczną studentkę, pachnącą letnim wiatrem blondyneczkę, zdało się nieznającą jeszcze mocy swego piękna, nie mówiąc o seksapilu, jaki, bez przesady, oprócz niej miała wtenczas tylko Marilyn Monroe. Nie dziwicie się tedy, iż chciałem jak najprędzej poznać i ocenić smak jej niezwykłej urody.

Po którejś z kolei nocy żakowskiego szaleństwa wracałem z nią z jakiejś całonocnej bibki. W budzącym się brzasku letniego poranka, wiedzieni zapachem pieczonego chleba trafiliśmy do małej prywatnej piekarni, gdzie obnażeni piekarze miesili rosnące ciasto. Ta rubensowska scena wzbudziła na naszych karkach ów znany wszystkim kochankom magiczny „przeskok iskry”, wzniecając w nas wilczy apetyt na ciepły kęs wyjętego z pieca chleba, lecz również nieodparte pragnienie porannej miłości.

Dobroduszni piekarze dali nam w prezencie pachnący razowiec, a my niecierpliwie poczęliśmy szukać kąta, gdzie byśmy się wreszcie mogli do siebie przytulić. Idąc bez celu przed siebie zaszliśmy do uśpionego Parku Krakowskiego, gdzie było niewielkie bajorko z przycupniętą u brzegu zieloną budką dla łabędzi, które tą wczesną porą jeszcze smacznie spały.

Wtenczas mi wpadło do głowy, by nie bacząc na skromny metraż dokonać skoku na łabędzią chatę. Zacząłem, więc kombinować, jakby wywabić te ptaki z ich przytulnej budki. I choć głód mi skręcał trzewia, pragnienie miłości jednak przeważyło i bez chwili namysłu poświęciłem razowiec na karmę. Wszystko szło jak po maśle, gdyż wygłodniałe po nocy łabędzie, jak tylko zwietrzyły poranne śniadanie, z dziecinną łatwością dały się wywabić, a moja blondyneczka, pojąwszy migiem, co zaplanowałem wślizgnęła się jak piskorz do ptasiej alkowy.

Gdy bezrozumne ptaki pochłaniały łakomie swe pierwsze śniadanie, my, nareszcie szczęśliwi, wiliśmy sobie gniazdko w zdobycznej sypialni. Boże jak było cudownie! Do śmierci będę pamiętał zmieszany z zapachem siana słoneczny zapach skóry mojej blondyneczki. A było tak wspaniale, dziko i płomiennie, iż omdleli z rozkoszy zapadliśmy w głęboki jak studnia szczęśliwy sen nocy letniej.

Musieliśmy spać bardzo długo, bowiem wyglądnąwszy przez szparkę zoczyłem ze zgrozą, że dzień już dawno się zbudził, a park jest pełen ludzi leniwie się przechadzających w majowym słoneczku. Co gorsze, że nasza sypialnia otoczona jest wieńcem młodych matek z dziećmi, a ja zdałem sobie sprawę, że przytulne gniazdko stało się śmiertelną pułapką, z której nie ma wyjścia do wieczora, kiedy te wszystkie bachory wreszcie się wyniosą na swoją dobranockę. Nie było tedy innego sposobu jak cierpliwie czekać. Niestety upał się wzmagał, a gdy w samo południe bezlitosne słonko wsparło się o daszek naszej rezydencji, w środku zapanował żar tak nieznośny, iż nie bacząc na skutki musiałem zarządzić bezzwłoczną ewakuację.

W straszliwej ciasnocie ubraliśmy z trudem zmiętoszone stroje. Moja partnerka miała złotą suknię damy kameliowej, a ja byłem przebrany za Zorro, ówczesnego idola wszystkich dzieci w kraju. Gdyśmy się wyczołgali z pułapki, otoczyła nas chmara ucieszonych brzdąców wrzeszczących z zachwytem: - Mamo! Popatrz! Zorro!!! Z jakąś piękną panią!  A my, korzystając z aplauzu dziecięcej widowni skłoniliśmy się szarmancko jak to czynią aktorzy w finałowych scenach i nie czekając na bisy, daliśmy nogę z parku, by dołączyć do tętniącej w mieście barwnej żakinady…”, koniec cytatu.

Ta zdawałoby się niewinnie błaha opowiastka spowodowała jednak niewymownie wściekłe oburzenie dowodzonej przez @Kemira bogoojczyźnianej czołówki prawicowych blogerów Salonu24, którzy uznali ten  tekst za godną potępienia wstrętną pornografię - i choć trudno w to uwierzyć, rzeczeni blogerzy przez blisko dziesięć lat wypominali mi w komentarzach tę „łabędzią budkę”, setki, jeśli nie tysiące razy praktycznie w każdej mojej notce, niezależnie od jej treści okrzykując mnie każdorazowo: łajdakiem, świntuchem, babiarzem, erotomanem, seksoholikiem, deprawatorem..., - cięższych epitetów nie wymieniam, bo się wstydzę.

Tym bardziej się tedy zdziwiłem, że @Kemir w swej dzisiejszej notce nie tylko przyjął zaproszenie do „łabędziej budy ”, lecz także uznał te zaprosiny za przejaw staropolskiej gościnności i zaproponował żebyśmy Jego jutrzejsze urodziny spędzili w rzeczonej „budzie”, deklarując jednocześnie, że jak wspomniałem na wstępie: „musi się tylko ogarnąć, konia oporządzić i kopię naostrzyć ”.   

Drogi Kemirze! Szanowny Solenizancie!

Ogromnie się cieszę, że zdecydowałeś się spędzić Twoje urodziny w „łabędziej budzie”. Niestety w Parku Krakowskim nie ma już tej łabędziej chatki.

Ale mam dla Ciebie inną i nie mniej kuszącą propozycję.

Jak tylko się ta przeklęta pandemia skończy i zaczną latać samoloty, zapraszam Cię serdecznie na pewną egzotyczną wyspę, której nazwy nie zdradzę by nie być posądzonym o kryptoreklamę. Mam tam letnią garsonierę sąsiadującą balkon w balkon z przemiłą sąsiadką – patrz zdjęcie tytułowe, które jej pstryknąłem z mojego balkonu (zdjęcie wyszło trochę nieostro, ale ilekroć na nią patrzę, to mi się ręce trzęsą).

Wypijemy we trójkę flaszeczkę szampana, bo nie jestem psem ogrodnika, - i przekonasz się drogi Kemirze, jak życie czasami potrafi być piękne. Rano zaś pójdziemy razem we trójkę na tamtejszą rajską plażę – patrz fotka pod notkę, którą pstryknęła mi rzeczona sąsiadka.

Składam Ci Kemirze te szczere urodzinowe życzenie w trudnym dla ciebie momencie, bo z pewnością zauważyłeś, jak mało urodzinowych życzeń dostałeś od jeszcze niedawno Cię uwielbiających pisowskich blogerów i komentatorów? -  na obecną chwilę cztery komentarze i ani jednych życzeń - vide: https://www.salon24.pl/u/okop/1110771,kemir-podejdz-do-plota-podejscie-bedzie .

Tak to jest na Salonie24, jak ktoś bodaj jednym słowem ośmieli się partię Jarosława Kaczyńskiego skrytykować.  Kadzisz - żyjesz. Krytykujesz - zostajesz obłożony klątwą ostracyzmu i zmowy milczenia.

Tacy z Twoich prawicowych "przyjaciół", - patrioci i katolicy.

Dużo zdrowia! ,

Echo24 (ksywa „Niezawisły ”)

Post Scriptum

I jeszcze słowo do Adminów Salonu24.

Ładnie to tak? Zamiatać pod dywan notkę z życzeniami urodzinowymi dla pana @Kemira!

Wiem, że ostatnio podpadł za krytykowanie PiS-u, - ale Urodziny to Urodziny! 

Zobacz galerię zdjęć:

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (83)

Inne tematy w dziale Rozmaitości