Posłowie Solidarnej Polski: Jacek Ozdoba, Jan Kanthak i Sebastian Kaleta. Autorzy projektu nowelizacji ustawy o Ustroju Sądów Powszechnych. Fot. Sławomir Kamiński
Posłowie Solidarnej Polski: Jacek Ozdoba, Jan Kanthak i Sebastian Kaleta. Autorzy projektu nowelizacji ustawy o Ustroju Sądów Powszechnych. Fot. Sławomir Kamiński
echo24 echo24
768
BLOG

Widziały gały, kogo dopieszczały! Rzecz o pechu pana Prezesa do ludzi

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 32

Portal internetowy Salon24 news – vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1114308,to-juz-pewne-glosna-dymisja-w-rzadzie-dotknie-solidarna-polske informuje:

To już pewne. Głośna dymisja w rządzie dotknie Solidarną Polskę.To już pewne. Głośna dymisja w rządzie dotknie Solidarną PolskęTo już pewne. Głośna dymisja w rządzie dotknie Solidarną Polskęaktywów państwowych - ogłosił rano Jacek Sasin. Premier Mateusz Morawiecki podpisał dokument z dymisją współpracownika Zbigniewa Ziobry. Do sporu o władzę w Porozumieniu i otwartej krytyki szefa rządu ze strony Solidarnej Polski, dochodzi kolejny problem w koalicji - dymisja Janusza Kowalskiego. Wiceminister jest popierany przez koalicjanta PiS, ale Morawiecki przesądził o politycznych losach polityka z Opola (…) Czym podpadł Kowalski kierownictwu PiS? Poseł wielokrotnie podważał efekty grudniowego szczytu, gdy rząd wynegocjował ponad 750 mld złotych z funduszu odbudowy. Zachęcał też do zawetowania ustaleń, głosząc hasło "veto albo śmierć". Solidarna Polska nie popiera w tej sprawie Morawieckiego, od wielu tygodni ostrzega przed ingerencją instytucji unijnych w praworządność (…) Kompletnie nie rozumiemy tej decyzji, która nie była z nami w żadnym razie konsultowana. Dowiadujemy się o niej prosto z mediów. Takie zachowanie kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości podważa zaufanie w ramach koalicji Zjednoczonej Prawicy - powiedział Onetowi jeden z polityków Solidarnej Polski…

Mój komentarz:

W styczniu 2020 w notce pt. „Bolszewicy polskiej prawicy ” pisałem między innymi, że różni eksperci zastanawiają się jak nazwać trójkę butnych i pretensjonalnie zadziornych prawników Solidarnej Polski w osobach posłów Jacka Ozdoby, Jana Kanthaka i Sebastiana Kalety, których Jarosław Kaczyński moim zdaniem ze wszech miar ryzykownie i bez wyczucia uczynił młodymi twarzami reformy sądowniczej PiS-u.

Padały wtedy takie pełne zachwytu określenia, jak: „młode wilki ”; „trzech wspaniałych ”; „trzy pisowskie pistolety ”, itd., itp., itd.

Więc coś Państwu teraz opowiem.

Jak byłem mały i ktoś nie wzbudzał we mnie zaufania często prosiłem Mamę, żeby mi wytłumaczyła powód mojej niechęci do tego kogoś, a Matka mi wtedy odpowiadała: „przyjrzyj mu się Krzysiu uważnie, bo ludzie mają wszystko wypisane na twarzy ”.

I począwszy od lat 50. ubiegłego wieku w moim życiu niezawodnie, sprawdzała się maksyma Mamy. Bowiem już podstawówce zauważyłem, że lizus miał twarz lizusa, kujon kujona, skarżypyta skarżypyty…; w liceum robiący gazetki ścienne hołdownicy komuny mieli twarze hołdowników, podlizuchy podlizuchów, kółkowicze kółkowiczów…; na studiach zetemesowcy mieli twarze zetemesowców, potakiewicze potakiewiczów, przydupasy przydupasów, bramkarze bramkarzy…; natomiast w pracy kameleony miały twarze kameleonów, agitatorzy agitatorów, politrucy politruków, gnidy gnid, plugawcy plugawców, pezetpeerowcy pezetpeerowców, klakierzy klakierów, sługusy sługusów, konfidenci konfidentów, karierowicze karierowiczów i tak dalej.

Wracając do rzeczy, z całym szacunkiem dla rzeczonych prawników Solidarnej Polski muszę jednak wyznać szczerze, iż ilekroć oglądałem w telewizji konferencje prasowe tych trzech butnie pewnych siebie prawniczych „budrysów”, - to ich twarze przypominały mi toczka w toczkę oblicza zapisanych w mojej wyobraźni bohaterów  szkolnej lektury obowiązkowej, jaką była wychowawcza powieść Arkadego Gajdara "Тимур и его команда". I być może niesprawiedliwie męczyła mnie myśl, że ci trzej gieroje swoim zachowaniem uosabiają istotę bolszewizmu, jako osobnicy mający wazeliniarstwo wypisane na twarzy i wpisane w istotę bytu, którzy dla "dobra" sprawy nie cofną się przed niczym i dla kariery zrobią wszystko, łącznie z insynuacją, kłamstwem, bądź zdradą, - i nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że to lizusy karmiące się tym, co spadnie z pańskiego stołu marzący by kiedyś za nim zasiąść. Ludzie pojmujący w lot rozkazy, które konsekwentnie wykonują w roli bezwzględnych egzekutorów. Oczywiście zaznaczam, że to nie jest moja opinia o rzeczonych, których nie znam, tylko moje osobiste wrażenie, jakie odniosłem obserwując ich twarze i arogancki sposób zachowania.

I wtedy sobie przypomniałem esej młodego historyka Michała Augustyna  pt. „Bolszewicy polskiej prawicy ” – vide: http://liberte.pl/bolszewicy-polskiej-prawicy/ , a dokładniej jego fragment zatytułowany: „Uwodzenie chama ”, cytuję:

Prawo i Sprawiedliwość zawarło wiele lat temu sojusz z polskim chamem. Nie z przedstawicielem polskiego ludu, który ma określone aspiracje i tak samo, jak za Kościuszki, jak w czasie powstania styczniowego, czy w międzywojennej Polsce, łaknie modernizacji, oświaty dla swoich dzieci-po prostu zasobniejszego bytu, ale sojusz właśnie z polskim chamem.

Cham, czyli prymityw niezdolny do rozumienia czegokolwiek i dlatego zawsze łaknący prostych, często spiskowych wyjaśnień swojej nędzy, sfrustrowany sobą samym i tym, jak traktują go inni (popełniający od stuleci ten sam grzech wobec chama, grzech zaniechania i pogardy). Cham nienawidzący wszystkich elit i spragniony przynależności do jakiejś wspólnoty, bez zaangażowania w to osobistego wysiłku, niejako z klasowego, czy rasowego automatycznego przydziału. Ten cham stanowi właśnie o sile bolszewików polskiej prawicy. Wszystko jedno, czy rzeczywistość wyjaśni mu Ojciec Dyrektor Rewolucjonista razem z Robesspierem Pospieszalskim, czy zrobi to sam Jarosław Kaczyński, cham jest gotowy na uwiedzenie. On chce bezpieczeństwa z daleka od odpowiedzialności i wolności, od debat, również tych toczonych przez „rewolucjonistów”. Wizja świata musi być prosta i zawsze zawierać element tłumaczący status chama: jego nieudaczność i biedę. Polski cham nie zna historii Polski. Nie zna, bo nigdy się jej nie nauczył, nawet jeżeli ktoś nauczyć go jej próbował. Historia Polski nie jest zresztą dobra dla bolszewickiego planu. Za dużo w niej nagłych zwrotów akcji, niejednoznaczności i finezji. Za dużo idei, często sprzecznych ze sobą, właśnie wieloznacznych, niedających się wepchnąć w ramy jednej definicji.

Cham, choć historii nie zna, czuje się jednak patriotą. Bolszewickim patriotą. I Jarosław Kaczyński to wie. Dlatego tego chama dopieszcza, kokietuje, schlebia mu, stawia wyżej od niedawnych towarzyszy broni i wykreowanych w opozycji do łżeelit, służalczych wobec wodza i rewolucji, elit „patriotycznych”. Tak samo chama kokietowali pierwsi sekretarze PZPR, stąd skojarzenie Jarosława Kaczyńskiego z Władysławem Gomułką; skojarzenie na jakie wpadł Stefan Niesiołowski po słynnym wiecu w Hali Oliwy. Bo w odróżnieniu od polskiego chama, Jarosław Kaczyński historię i mechanizmy nią rządzące zna i wie, że rewolucję można robić bez Trockiego, Bucharina i Zinowiewa (o czym zapomnieli Dorn, Ujazdowski, Lisicki i inni, znający wszak historię nie gorzej od Jarosława Kaczyńskiego). Nie ma ludzi niezastąpionych. Ale rewolucja nie może się obejść bez mas. Mas gotowych na interpretacyjny monopol.

I takie masy do dyspozycji Jarosław Kaczyński ma. Te bolszewickie pisowskie zastępy, są po bolszewicku oddane i po bolszewicku pełne nienawiści. Wystarczy się wybrać na jeden bolszewicki zjazd. Gdziekolwiek w Polsce się on odbywa.

Jak więc się potoczy polska historia? Co nas czeka? Próżny trud futurologa. Jesteśmy skazani na spoglądanie w przeszłość i chwytanie teraźniejszości. Co możemy stwierdzić z jako taką pewnością, to brak przykładów z historii, w których osobista tragedia zmieniałaby tyranów i despotów w łagodnych władców, którzy nie byliby panami sumień swych poddanych i nie łaknęli monopolu na Prawdę i jej „jedynie słuszną” interpretację. Wiemy, też, że uśpione demony budzą się w sprzyjających okolicznościach; najczęściej wtedy, kiedy w skarbcu brakuje pieniędzy. I wiemy, jak zaczynają się, przebiegają i kończą rewolucje i większość rewolucjonistów. O reszcie nie wspominając. Nie możemy więc narzekać, że nie wiemy niczego. Coś tam jednak wiedzieć jest nam dane, choć o przyszłości wyrokować nie sposób…”, - koniec cytatu.

Jak to wszystko napisałem już w styczniu ubiegłego roku w notce pt. „Bolszewicy polskiej prawicy ” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/1012406,bolszewicy-polskiej-pawicy , to rozjuszeni do białości pisolubni komentatorzy omal mnie nie rozerwali na strzępy nazywając mnie podłym jątrzycielem i twardogłowym ortodoksyjnym antypisowskim obsesjonatem.

I co?

Właśnie na naszych oczach rzeczeni „bolszewicy polskiej prawicy ” chcą rozwalić Zjednoczoną Prawicę, a być może nawet partię Jarosława Kaczyńskiego.

Ktoś zaprzeczy?

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka