echo24 echo24
1138
BLOG

Jak odsunąć PiS od władzy? Esej ze złowróżbną puentą dla prezesa Kaczyńskiego

echo24 echo24 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 37

Motto: Można utonąć ratując psa. Można też psa zabić ciągnąć go na sznurze za samochodem. Wszystko zależy od tego, do jakiego sortu ludzi należycie (Marek Migalski)

Marek Migalski odniósł się w ostatnich dniach w TVN24 do bieżącej sytuacji w obozie rządowym. Jego zdaniem przedterminowe wybory są ucieczką Jarosława Kaczyńskiego przed odpowiedzialnością.  – Widzimy gnicie obozu władzy, a to gnicie może być w moim przekonaniu wynikiem tego, że duża część polityków Zjednoczonej Prawicy zorientowała się, że dni tego rządu i tej ekipy są policzone. Raczej liczone w miesiącach niż tygodniach czy dniach – mówił Marek Migalski w Faktach po Faktach". – W pewnym momencie zacznie się ucieczka z tonącego okrętu. Warto obserwować, kto pierwszy zaczyna z niego uciekać, bo to może przyspieszyć proces destrukcji tego układu władzy – dodał. W dalszej fazie rozmowy politolog wypowiedział się na temat strategii, jaką powinna przyjąć opozycja, gdyby doszło do możliwości przeprowadzenia przedterminowych wyborów parlamentarnych. – Przestrzegałbym opozycję przed wejściem w tę grę, dlatego że przedterminowe wybory są jakąś ucieczką przed odpowiedzialnością ze strony Jarosława Gowina, ale przede wszystkim są ucieczką samego Jarosława Kaczyńskiego – podkreślił dr Migalski. Politolog uważa, że opozycja musi dać zgnić temu układowi. – Jarosław Kaczyński musi utopić się politycznie w piwie, które sam nawarzył. Nie wolno im pomagać uciekać od odpowiedzialności. Ten układ musi się wyczerpać, Polacy muszą zobaczyć do czego ta ekipa doprowadziła. Nie wolno robić rządzącym prezentu w postaci przedterminowych wyborów – zaznaczył.
……………..
Generalnie rzecz biorąc zgadzam się z Markiem Migalskim w sprawie, co należy zrobić, żeby odsunąć PiS od władzy. Niestety Marek Migalski nie powiedział konkretnie, jak należy tego dokonać? I tę lukę postaram się wypełnić niniejszą notką podając receptę co robić w międzyczasie, zanim, jak mówi Marek Migalski, „PiS utopi się politycznie w piwie, które sam nawarzył ”, gdyż czas nagli, bo każdy dzień rządów Prawa i Sprawiedliwości to niepowetowana szkoda dla Polski.

Ponieważ moim zdaniem politycy nieudacznej opozycji nie są w stanie odsunąć PiS-u od władzy uważam, iż tego wyzwania powinni się podjąć zatroskani o przyszły los Polski uczciwi dziennikarze, publicyści, a także blogerzy, którzy powinni obecnie zrobić ruch wyprzedzający i stanąć na głowie by możliwie najszybciej obnażyć kompleksy i pretensjonalność "elit" IV RP. Jeśli uda się tego dokonać, to stojąca na glinianych nogach doktryna skłóconego z koalicjantami, a także Europą i Światem Jarosława Kaczyńskiego zapowiadająca „nowy polski ład” pod batutą PiS, - rozpadnie się jak domek z kart, - co z kolei otworzy drogę do porozumienia się ze sobą zwaśnionych Polaków.

Rodzi się, więc pytanie, jak to zrobić?

Myślę, że desperackie próby nieudacznej opozycji straszenia PiS-em są drogą donikąd, bo Jarosław Kaczyński tak zamącił w głowach „ludu pisowskiego”, że ci polityczni ślepcy zatracili kompletnie umiejętność racjonalnego postrzegania rzeczywistości i są do tego stopnia oszołomieni fantasmagoryczną wizją „Wielkiej Polski” będącej Winkelriedem narodów Europy, że każda zbyt pośpieszna i nachalna próba obalenia tego mitu, jeszcze przez jakiś czas będzie przeciw-skuteczna i działająca na korzyść partii rządzącej.

Uważam tedy, że obecnie naczelnym zadaniem uczciwych dziennikarzy, publicystów i blogerów jest konsekwentne demaskowanie, wszystkimi możliwymi sposobami, - rzeczywistej jakości nowych elit IV RP. Trzeba bezlitośnie obnażać ich prawdziwy rodowód, mierny poziom, zakłamanie, miałkość ideową, bezpardonową hipokryzję i brak hamulców natury moralno etycznej. Należy demaskować bezlitośnie, ale, co bardzo ważne, bez agresji, bo to woda na młyn telewizji Jacka kurskiego.

Dlatego rzetelni dziennikarze publicyści i blogerzy powinni uparcie przypominać, że PiS podzielił Polaków już w czasie swych poprzednich rządów w okresie 2005 – 2007. To wtedy ówczesny premier Jarosław Kaczyński rozłupał Polskę na pół, a inteligencja udała się na emigrację wewnętrzną, na której pozostaje do dzisiaj. I tu mam kolejny apel do dziennikarzy i blogerów myślących z autentyczną troską o Polsce. Trzeba koniecznie uaktywnić zniechęconą do polityki inteligencję o korzeniach przedwojennych. To wielki potencjał intelektualny. Muszą to jednak zrobić właśnie dziennikarze, publicyści i blogerzy, bo politycy zarówno partii rządzącej, jak opozycji dowiedli, że nie potrafię tego zrobić.

Ale jak to wszystko zrobić? – zapytacie. Podpowiadam. Trzeba pisać PRAWDĘ! Pisać! Pisać! I jeszcze raz, pisać! Do znudzenia.
A więc piszcie śmiało, dziesiątki, setki artykułów nawet, gdy pisowscy propagandyści z TVP1 i Telewizji Republika będą was regularnie opluwać, niszczyć i wyszydzać. Piszcie prawdę! Odważnie! Tak, jak jest. Nie bacząc, że Jacek Kurski i doktrynerzy tak zwanej Telewizji Publicznej będą robić wszystko, by was ośmieszyć i zdeprecjonować. Powiem więcej. Uczcie młodych kolegów cywilnej odwagi oraz odporności na insynuacje i wredną intrygę mediów prawicowych.

Wielu komentatorów, politologów i socjologicznych ekspertów zastanawia się nad genezą szerzącej się obecnie w Polsce plagi nienawiści, przybierającej ostatnio wręcz wynaturzone formy. Media nowogrodzkie konsekwentnie oskarżają o ten stan rzeczy obecną opozycję wmawiając Polakom, że to ona jest źródłem wszelkiego zła, bo rozsiewa tęczową zarazę i promuje ideologię LGBT. A prawda jest taka, że to Jarosław Kaczyński z premedytacją rozsiewa nienawiść do wszystkich inaczej on niego myślących, umiejętnie podszczuwając Polaków przeciwko Polakom i strasząc wraz z abpem Jędraszewskim "lud pisowski", że tęczowa zaraza zniszczy ich rodziny i zdemoralizuje im dzieci, zaś walczący o swe prawa „Strajk Kobiet” to Sodoma i Gomora z piekła rodem, - cofając tym samym mentalnie "lud pisowski" do czasu wczesnego zarania jurajskiej epoki dinozaurów, jak nie gorzej, co z kolei skutkuje tym, że staliśmy się pośmiewiskiem cywilizowanej Europy i rozwiniętych krajów całego świata.

Co zatem robić?
Trzeba zacząć inteligentnie wykpiwać obłudę halabardników Jarosława Kaczyńskiego, nieliczący się z prawem Unii Europejskiej zamordyzm Zbigniewa Ziobro, krętactwo Jarosława Gowina, szantażowanie rządu pisowskiego przez Ojca Dyrektora, smoleński obłęd panów Macierewiczów, mentorstwo panów Sakiewiczów, obleśność panów Piotrowiczów, żałosne wygłupy panów Terleckich, bigoterię panów Pospieszalskich, chamstwo panów Tarczyńskich, żałosne anegdoty panów Cymańskich, pretensjonalne stroje i fryzury panów Patryków Jakich, - o paniach nie wspominam, bo się wstydzę.

Pójdźmy dalej.
Trzeba koniecznie przywrócić niegdysiejszy stereotyp myślowy, że „PiS to obciach”, który się Kaczyńskiemu udało wymazać z pamięci Polaków. Uważam to za jedno z najważniejszych obecnie wyzwań dla uczciwych publicystów. Trzeba uaktywnić błyskotliwych i dowcipnych satyryków, a także pisarzy i blogerów. Bo odpowiednio wycelowana drwina daje częstokroć więcej niż długie, poważne wywody, szczególnie teraz, gdy ludzie prawie nic nie czytają.

Trzeba odkłamać zakodowane podstępnie w mózgach wielu Polaków po roku 2015 slogany, że PiS to partia polskich marzeń, że krytyka PiS-u to zdrada narodowa, że tylko pisowcy mogą być prawdziwymi patriotami, że PiS nawet jak postępuje źle to jako pierwsza partia rządząca przynajmniej dzieli się zyskami z ludźmi, że ideologia LGBT to gorsza zaraza niż pandemia koronawirusa, że duma narodowa wystarczy by Polska zawojowała Europę, że ze wszystkim sobie poradzimy sami, bez pomocy Unii Europejskiej, że Polska jest bijącym sercem Europy i tak dalej.
Trzeba pisać ze zdecydowaną pewnością siebie i poczuciem racji, ale nie wyższości. Jak ognia unikać tonu mentorskiego, stronić od akcentów smutnych i przesadnie martyrologicznych. Używać częściej języka młodzieżowego, również tego, który nas drażni. Trudno. Taki jest wymóg chwili. Szkody naprawimy później. Należy unikać smutku i pesymizmu, bo młodzi odbierają, jako słabość. 
I trzeba Pisać! Nie pięć, dziesięć czy piętnaście artykułów, ale sto lub więcej rocznie. Dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku. A jest, o czym pisać, bo spustoszenia dokonywane przez PiS są ogromne. A jak będzie za mało zawodowych dziennikarzy niech piszą w mediach społecznościowych sami obywatele, mamy przecież wielu uzdolnionych ludzi.

I rzecz najważniejsza. Trzeba za wszelką cenę przywrócić Polakom umiejętność samodzielnego myślenia, z czym wiąże się zjawisko lęku przed „terrorem pisowskiej poprawności politycznej”. Bo działania pisowskiej prokuratury sprawiły, że ludzie znów zaczynają się bać głośnego artykułowania myśli, które mogłyby zostać uznane za „niepoprawne politycznie”.  Konieczne jest tedy odważne i systematyczne uświadamianie Polakom, że jesteśmy już krajem formalnie demokratycznym, w którym prawo nie zabrania głośnego mówienia o swoich przekonaniach. Trzeba, więc ludziom tłumaczyć, że swobodne wyrażanie myśli nie jest już przestępstwem. Trzeba im przypominać, że już wolno głośno mówić. Że w demokracji wolno pokojowo protestować na ulicach. Więcej. Że czasem warto się nawet trochę narazić w imię dobrej sprawy. Zauważyłem, że odkąd PiS zaostrzył urzędowe zakazy, nakazy i restrykcje pojawił się strach. Polacy znów, gdy rozmowa schodzi na tematy polityczne przysłaniają bojaźliwie dłonią usta i mamroczą pod nosem ledwie słyszalnym szeptem. Trzeba tedy ludziom przywrócić odwagę swobodnego wyrażania myśli. Więcej, należy gremiom uniwersyteckim, oraz innym kształtującym opinię publiczną odważnie wytykać ich zachowawcze postawy. Tłumaczyć, że takie zachowania nie przynoszą chwały, a w wielu przypadkach są po prostu hańbiące.

Osobnym zagadnieniem nieco lżejszej wagi jest, jak ja to nazywam „pandemia nowogrodzkiej subkultury podwórkowo bazarowej”. Bo jeszcze do niedawna wystarczyło latem pojechać nad morze i zobaczyć, jak oszołomione przez media prawicowe nowobogackie towarzystwo beneficjentów czternastej emerytury, wystrojone w handlowych centrach wielkometrażowych, gdzie Europa wyzbywa się bubli, w których tam już nikt nie chodzić, urządzało w naszych kurortach pokazy tandetnej szpetoty, gdyż leming pisowski, - czuje się tym lepiej im wokół niego obskurniej i brzydziej.
W tym koszmarnym chłamie, depcząc sobie po piętach kotłowały się wrzaskliwe hurmy żelaznego elektoratu Jarosława Kaczyńskiego opychające się z nudów hot dogami, goframi, chipsami, popcornem i cukrową watą. I tak, ta karuzela kaleczącego poczucie estetyki bezguścia wirowała od rana do nocy w kakofonicznym zgiełku rzężących nieznośnie mechanicznych żyraf i słoników, na których kiwały się tępo coraz bardziej spasłe latorośle, a ryk biesiadnych hitów disco polo boleśnie się gryzł z jękliwym zawodzeniem peruwiańskich fujar. Zaś w porze obiadowej, mix zadowolonych z życia lemingów pisowskich udawał się do lokalnych smażalni, gdzie miast szlachetnym bałtyckim łososiem opychał się światowo dla nich brzmiącą, karmioną chińskim łajnem pangą, - bo dla nich jedno i drugie to ryba. Wieczorem zaś, w lokalnych amfiteatrach, Zenek Martyniuk w świetle telewizyjnych kamer prezesa Kurskiego czarował ich urokami disco polo ucząc pisowski elektorat jak powinna teraz wyglądać kultura wysoka.

Reasumując powiem, że po roku 2015 panu Prezesowi udało się niestety utwierdzić sympatyków swojej partii w poczuciu, iż przynależą do trzymającej władzę z woli Boga grupy prawicowych polskich patriotów, którzy są lepszą od reszty społeczeństwa narodowo chrześcijańską „elitą”. Ten trik udał się Kaczyńskiemu z tej przyczyny, gdyż zrezygnował i inteligencji i postawił na ludzi prostych i bardzo prostych - z premedytacją wykorzystując ich brak wyrobienia politycznego, niedouczenie oraz wywodzącą się z kompleksu niższości pazerną rządzę bycia "panami". 

Bezsprzecznie sprytny i przebiegły Jarosław Kaczyński doskonale znał odbierającą rozum magiczną moc utwierdzenia ludzi prostych w przekonaniu o przynależności do narodowej elity. Pan Prezes wiedział, że jak im powie, iż przynależą do crême de la crême IV Rzeczypospolitej, to oni nie dość, że w ten bajer głęboko uwierzą, to jeszcze będą owego społecznego awansu bezkrytycznie bronić do ostatniej kropli krwi. Więcej, w obawie przed utratą statusu wyróżniającego ich ponad „gorszą” resztę społeczeństwa, ludzie ci zrobią dosłownie wszystko, byle się świat nie dowiedział, co sobą naprawdę reprezentują. 

I tu moim zdaniem leżała i wciąż jeszcze leży tajemnica irracjonalnie wysokich notowań obecnie rządzącej partii, popieranej w znakomitej większości przez takich właśnie ludzi. Popierających ją bezkrytycznie, w obawie, że ewentualny upadek partii Jarosława Kaczyńskiego grozi weryfikacją społecznej hierarchii, co dla „nowobogackich” beneficjentów władzy dobrej zmiany oznaczałoby bolesny upadek na niższe szczeble społecznej drabiny.

Tak. Tak. To nie miłość do pana Prezesa, lecz strach przed społeczną degradacją z poziomu, do jakiego ich wyniósł Jarosław Kaczyński sprawiał, iż „lud pisowski” tak zapamiętale skandował na miesięcznicach smoleńskich: „Ja-ros-ław! Pol-skę zbaw!”.

To z tej przyczyny właśnie beneficjenci władzy dobrej zmiany nie chcieli się pogodzić z myślą, że zrzeczenie się niezasłużonego statusu ich przynależności do grupy obywateli lepszych od gorszych nie byłoby żadną klęską, a wręcz przeciwnie, byłby to powrót na sprawiedliwie im przynależny szczebel w hierarchii społecznej. Że jeśli by się z tym pogodzili, staliby się bardziej autentyczni, a co za tym idzie bardziej wiarygodni. Że nie musieliby już brnąć w zakłamanie i robić dobrej miny do złej gry. I co najważniejsze, że byłoby im wtedy łatwiej się porozumieć z resztą społeczeństwa i staliby się znowu częścią narodowej wspólnoty.

Niestety do nich jeszcze nie dotarło, że zostali przez Kaczyńskiego wyalienowani ze społeczeństwa. Ale ta świadomość do nich dotrze, gdy PiS straci władzę, a oni się zbudzą z ręką w nocniku zdawszy sobie sprawę z tego, że są okaleczonymi mentalnie przez pana Prezesa „wyrzutkami zdrowego społeczeństwa”.

I wtedy nie żadna opozycja, tylko sami pisowcy rozliczą Jarosława Kaczyńskiego z tego, że ich bezpowrotnie wyłączył ze zdrowej obywatelskiej społeczności, która ich traktuje, jak uwierające obce ciało.

I jeszcze raz się potwierdzi słynne powiedzonko Leszka Millera, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, - lecz po tym jak kończy.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)


echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka