echo24 echo24
827
BLOG

Chorzy z nienawiści

echo24 echo24 Społeczeństwo Obserwuj notkę 41

Napisałem dziś w południe krótką notkę pt: „Myślę, że Pan Bóg się dziś za Polaków wstydzi ” vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/1125519,bardzo-bym-chcial-lecz-nie-napisze-notki-o-dzisiejszej-11-rocznicy-tragedii-smolenskiej

Oto jej treść, cytuję:

"Myślę, że Pan Bóg się dziś za Polaków wstydzi "  .

Dlaczego?

Bo już 11 lat czekam, aż się Polacy w temacie tragedii smoleńskiej opamiętają, wszyscy, - od lewa, przez środek, do prawa, zaś zatrważający brak empatii u jednych i drugich po prostu poraża.

I niestety, póki co, jest jak pisał Norwid:

„Jesteśmy żadnym społeczeństwem. Jesteśmy wielkim sztandarem narodowym. Może powieszą mię kiedyś ludzie serdeczni za te prawdy, których istotę powtarzam lat około dwanaście, ale gdybym miał dziś na szyi powróz, to jeszcze gardłem przywartym hrypiałbym, że Polska jest ostatnie na ziemi społeczeństwo, a pierwszy na planecie naród. Kto zaś jedną nogę ma długą jak oś globowa, a drugiej wcale nie ma, ten - o! jakże ułomny kaleka jest.
Gdyby Ojczyzna nasza była tak dzielnym społeczeństwem we wszystkich człowieka obowiązkach, jak znakomitym jest narodem we wszystkich Polaka poczuciach, tedy bylibyśmy na nogach dwóch, osoby całe i poważne - monumentalnie znakomite. Ale tak, jak dziś jest, to Polak jest olbrzym, a człowiek w Polaku jest karzeł - i jesteśmy karykatury, i jesteśmy tragiczna nicość i śmiech olbrzymi ... Słońce nad Polakiem wstawa, ale zasłania swe oczy nad człowiekiem...” (Z listu Cypriana Kamila Norwida do Michaliny Dziekońskiej z 14 listopada 1862 roku)…
’, koniec cytatu.

Do tej notki, sympatyzująca z PiS-em komentatorka pisząca pod nickiem @ewaursula [10 kwietnia 2021, 17:54 ] dodała następujący komentarz, cytuję:

@echo24
A może Pan, siejąc tu nienawiść, do tego stanu rzeczy sie przyczynia? Zastanowił się Pan kiedyś nad tym?..
.”, koniec cytatu.

Więc tak jej odpowiedziałem, cytuję:

Proszę Pani. Jeśli Pani uważa, że niniejszą notką sieję nienawiść to znaczy, że jest Pani osobą obłąkaną. A osobą obłąkaną uczynił Panią niejaki Jarosław Kaczyński. A teraz Pani uzasadnię jak to zrobił.

Podobnie, jak wszyscy Polacy wstrząśnięty tragedią smoleńską, zwyczajnie i po ludzku przejąłem się osobistym dramatem Jarosława Kaczyńskiego, który w tej koszmarnej katastrofie stracił bliźniaczego brata, a na domiar złego musiał potem znieść szereg paskudnych upokorzeń ze strony ówcześnie rządzącej partii.
Zniesmaczony bezdusznością zauszników  Donalda Tuska, w krytycznej wobec Platformy Obywatelskiej notce pt. „Niezniszczalny” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/444762,niezniszczalny , w najlepszej wierze tak wtedy pisałem o Jarosławie Kaczyńskim, cytuję:

„Co by nie mówić o Jarosławie Kaczyńskim, to od dawna na polskiej scenie politycznej nie było tak wytrwałego i odpornego na ciosy fightera walczącego o los Polski. Bo ileż to razy cynicy z Gazety Wyborczej bili Jarosława Kaczyńskiego niżej pasa, a sędziowie udawali, że tego nie widzą. Zaś sprzedajni fotoreporterzy zrobili mu tysiące szpetnych fotek. Ileż nieczystych ciosów musiał przyjąć Prezes. Na korpus - od brutalnie faulujących dziennikarskich hien: Olejnik, Kolendy-Zaleskiej, Lisa, Żakowskiego, Wołka, Szostkiewicza, Kuczyńskiego i nieustannie go punktujących jadowitą kpiną satyryków Szkła Kontaktowego. Ileż bolesnych ciosów dostał na wątrobę - od sprzedajnych lizusów z tytułami profesora: Kuźniara, Markowskiego, Krzemińskiego, Czapińskiego, Śpiewaka, Nałęcza et consortes, którzy go przedstawiali ludziom, jako ludojada pożerającego na śniadanie niemowlęta. Ileż trafień na szczękę zaliczył - od politycznych rzezimieszków: Palikota, Nowaka, Sikorskiego, Grupińskiego, Olszewskiego. No i ta straszliwa seria brudnych ciosów, jaką dostał w splot słoneczny od tandemu do mokrej roboty Miller – Anodina. Bili bezlitośnie. A gdy się tylko zachwiał, z loży różowego salonu rozlegało się zdziczałe wycie: Złam mu szczenę!!! Wal go w potylicę!!! Wybij zęby!!! No bij!!! Zabij!!! Dorżnij!!! A że ludzi nietrudno podpuścić, rozpalona widownia wyła razem z nimi. A, gdy prezes schodził po walce do szatni, pluli na niego w przejściu obłąkany z nienawiści Niesiołowski i toksyczna Paradowska. Nazajutrz Gazeta Wyborcza wybijała tłustą czcionką nagłówki: „Już nigdy nie wróci na deski”. „Kaczyński na zawsze skończony”.  A ten znienawidzony przez post-komunistów „kurdupel z wiecznie rozwiązaną sznurówką” odradzał się za każdym razem jak Feniks z popiołów. Odnowiony, rześki, gotowy do walki o Polskę. Jak to możliwe??? Głowią się ci, co go zdawało się mieli na widelcu, którzy już tyle razy witali się z gąską, a gdy na Polskę spadła tragedia smoleńska zacierali ręce, że tym razem już się nie podniesie. Otóż odpowiedź jest prosta. Choć rozumiem, że można Kaczyńskiego nie lubić, to nie sposób zaprzeczyć, że pan Prezes, przy wszystkich jego wadach, posiada nadprzyrodzony polityczny instynkt, który go czyni niezniszczalnym mężem stanu urodzonym do roli przywódczej…”, koniec cytatu.

A co było dalej?

Kiedy Jarosław Kaczyński otrząsnął się z żałoby, rozpoczął zajadłą walkę o odbicie władzy z rąk partii Donalda Tuska, a jedną z form tej walki stały się miesięcznice smoleńskie. Zrazu myślałem, że intencją tych żałobnych marszów jest rzeczywiście czarna rozpacz Jarosława Kaczyńskiego po śmierci brata i pozostałych ofiar katastrofy smoleńskiej. Ale z każdą kolejną miesięcznicą przekonywałem się, iż rzeczywistym powodem odbywania tych kirowych uroczystości jest cynicznie perfidna gra Jarosława Kaczyńskiego na uczuciach jego elektoratu nazywanego potocznie „ludem pisowskim”. Wtedy po raz pierwszy przejrzałem Jarosława Kaczyńskiego, gdyż zrozumiałem, że ten człowiek pod pozorem walki o sprawiedliwą i praworządną Polskę z premedytacją podszczuwa swych orędowników przeciwko Polakom sympatyzującym z partią Donalda Tuska. Zrozumiałem, że Jarosławowi Kaczyńskiemu nie o Polskę idzie, lecz o osobiste rozrachunki z Donaldem Tuskiem, który jego zdaniem zabił mu brata, co jak wszyscy pamiętamy wykrzyczał w Sejmie, gdy bez żadnego trybu wskoczył na mównicę.

To w czasie smoleńskich miesięcznic powstała „religia pisowska” oparta na wymyślonej przez Jarosława Kaczyńskiego dialektyce bólu i rozkoszy. I trzeba przyznać, że bezsprzecznie utalentowany reżyser miesięcznic smoleńskich „szaman” Jarosław Kaczyński, grając na instrumencie wspomnianej wyżej dialektyki potrafił tak kuglować emocjami „ludu pisowskiego”, by jego kilkuletnie biczowanie z czasem przestało być dla niego narzędziem tortury przechodząc stopniowo w stan swoiście masochistycznej ekstazy. I udało mu się, bo to wtedy zrodziła się trwająca do dnia dzisiejszego irracjonalnie ślepa wiara „ludu pisowskiego” w mit, że wszystko, co robi Jarosław Kaczyński jest dobre dla Polski, - wyartykułowany pamiętnym hasłem: „Ja-ro-sław! Pol-skę zbaw!”.

I muszę Pani z przykrością powiedzieć, że jest Pani, że się tak wyrażę modelową wyznawczynią rzeczonej “religii pisowskiej”. Powiem więcej. Wyznawczynią szowinistyczną do granic obłędu, której ta religia odebrała zdolność obiektywnego i racjonalnego postrzegania rzeczywistości. A wie Pani, co jest sakramentem tej religii? Nie? No to Pani powiem. Tym sakramentem jest ślepa i wynaturzona nienawiść do każdego, kto myśli inaczej od Pani. Nienawiść wynikająca z patologicznej podejrzliwości, że wszyscy oprócz członków ludu pisowskiego chcą dla Pani źle, że są Waszymi wrogami.

Proszę się nie obrazić, ale Pani obchodzi mnie mniej więcej tyle, co niegdysiejsze śniegi. A rozmawiam Panią tylko z tej przyczyny, że powodowana tą chorą podejrzliwością wchodzi Pani na każdą moją notkę tylko po to, żeby mi dogryźć, a nie rzadko mnie opluć bądź znieważyć, bo w Pani głowie się ubzdurało, że wszytko, co ja piszę jest atakiem na Jarosława Kaczyńskiego.

A więc wchodzi Pani na mój blog i dodaje agresywnie nienawistne komentarze, a po napluciu na mnie czuje się Pani podobnie jak czują się katolicy po otrzymaniu rozgrzeszenia po sakramencie spowiedzi. I tego właśnie Panią nauczył Jarosław Kaczyński na miesięcznicach smoleńskich podszczuwając Panią przeciwko takim jak ja, czyli mającym swoje zdanie nie zawsze zgodne z naukami apostoła Kaczyńskiego, który jako również chory z nienawiści, tą nienawiścią Panią zainfekował. I dlatego zachowuje się Pani jak wściekłe zwierzę, które na ślepo gryzie wszystkich, których napotka na swojej drodze. Jednym z objawów Pani choroby jest to, że to Pani nienawidzi ludzi, a nie ludzie Pani, jak się Pani wydaje.

Proszę sobie ten mój komentarz dokładnie przeanalizować czytając go po jednym akapicie z godzinnymi przerwami na refleksję, która jednak w Pani przypadku wydaje się wielce wątpliwa.

I to nie jest złośliwość z mojej strony, lecz chęć, żeby Pani pomóc, bo Pani ma poważne psychologiczne kłopoty z samą sobą, w które Panią wpędził rzekomy zbawca Polski Jarosław. Ja naprawdę chcę dobrze dla Pani, bo widzę jak się Pani męczy i szamocze, a ja bym chciał, żeby Pani wróciła do zdrowego społeczeństwa, z którego Panią niejaki Jarosław wyalienował.

I Jeszcze jedno. Pani nie jest przypadkiem odosobnionym, bo takich jak Pani jest wciąż w naszym społeczeństwie od trzech do czterech milionów…”, koniec cytatu.

A teraz Państwa proszę o uczciwe skomentowanie tej polemiki.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo