Gołym okiem widać, że ci patrioci mają identyczną  mentalność. Jaką? Osąd w gesii Państwa  inteligencji pozostawiam
Gołym okiem widać, że ci patrioci mają identyczną mentalność. Jaką? Osąd w gesii Państwa inteligencji pozostawiam
echo24 echo24
768
BLOG

Komuno wróć! Andrzej Duda z Pawłem Kukizem przywrócą „Kolegia ds. Wykroczeń”?

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 31

UWAGA! Ta notka nie jest dla wszystkich. Tych, którzy nie czują się na siłach, żeby ją zrozumieć uprzejmie proszę o poszukanie blogów dla nich przystępniejszych.

A teraz do rzeczy.

Portal internetowy Salon24 news - vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1126437,andrzej-duda-o-zmianach-w-konstytucji-i-sedziach-pokoju informuje:

Andrzej Duda o zmianach w konstytucji i sędziach pokoju. Nie wykluczam zmiany konstytucji w kontekście wprowadzenia instytucji sądów pokoju - powiedział we wtorek prezydent Andrzej Duda podczas posiedzenia zespołu ds. projektu regulacji wprowadzającej tę instytucję. Szef zespołu prof. Piotr Kruszyński ocenił, że jest szansa, by projekt powstał przed końcem roku. We wtorek w Pałacu Prezydenckim odbyło się inauguracyjne posiedzenie zespołu ds. sędziów pokoju. Przewodniczącym zespołu został prof. Piotr Kruszyński, sekretarzem - doradca prezydenta Paweł Mucha. Według prezydenta jedną z dróg ku temu, aby tę sytuację naprawić jest zmniejszenie kognicji sądów, czyli przekazanie części spraw, które dzisiaj prowadzą sądy powszechne, właśnie sądom pokoju. Paweł Kukiz podziękował prezydentowi za powołanie zespołu, a także ekspertom, którzy zgodzili się w nim pracować. Podkreślił, że „sędziowie pokoju to jest jeden ze sztandarowych postulatów Kukiz'15, to idea obywatelskiej kontroli nad trzecią władzą”. Jak mówił, instytucja ta „ma służyć przede wszystkim zbliżeniu wymiaru sprawiedliwości do ludzi, odformalizowaniu postępowań i ich przyspieszeniu”…

Mój komentarz:

A więc wszystko znów będzie, jak za komuny.

Skąd to wiem?

Mam na myśli Kolegia ds. Wykroczeń, które w czasie, jak życie właśnie pokazuje nie do końca minionym mogły całkowicie bezkarnie zrobić każdym obywatelem praktycznie wszystko, co chciały.

Skąd to wiem? Ano stąd, że tych ponurych czasach, takich właśnie praktyk na własnej skórze doświadczyłem.

A teraz do rzeczy.

Jak nam w latach 50. ubiegłego wieku bezpieka wykończyła Ojca za AK, Mama chcąc utrzymać dwóch dorastających synów sprzedawała kolejno biżuterię, zastawy, obrazy, dywany… a gdy i to się skończyło, nie była w stanie utrzymać naszego czteropokojowego mieszkania pod Wawelem i dała ogłoszenie do gazety o zamianę na mniejsze.

Na nowym mieszkaniu okazało się, że za ścianą mieszka ubek. Na domiar złego, ten ponury jegomość miał na parterze kolesia, a jakże by inaczej również pracownika Urzędu Bezpieczeństwa. Dopóki mama żyła dawali mi spokój, ale jak zmarła, z początkiem lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku ów ubecki duet postanowił mnie wykurzyć z mieszkania, bo jak wrzeszczeli na klatce schodowej, cytuję: „Oni w swoim bloku inteligenta nie potrzebują ”. Na pomoc reszty sąsiadów nie miałem, co liczyć, gdyż byli tak zastraszeni, że się przemykali jak duchy po klatce schodowej, a większość mi doradzała, żebym z ubecją nie walczył, gdyż z nimi nie wygram.

Rzeczeni ubecy zawarli przymierze z niejaką panią Genowefą, mieszkającą pode mną kompletnie nawiedzoną dewotką. Wybrali znaną w tamtych czasach ubecką metodę robienia z ludzi nauki wrogów władzy ludowej. A jak? Właśnie przy pomocy Kolegium ds. Wykroczeń. Ich plan był prosty. Zawsze, gdy ktokolwiek mnie odwiedził, po dwudziestej drugiej ubek zza ściany dzwonił po milicję, a przybyły patrol legitymował nas i nie stwierdziwszy niczego zdrożnego jechał dalej. Jednak po dwóch tygodniach dostawałem wezwanie na rozprawę w Kolegium ds. Spraw Wykroczeń, gdzie w oparciu o treść załganej notatki służbowej tychże milicjantów, którzy u mnie byli dwa tygodnie wcześniej, - dostawałem tak zwaną czapę.

Z każdą moją sprawą w Kolegium ds. Wykroczeń związana była procedura tak zwanego "wywiadu środowiskowego", który przeprowadzał Dzielnicowy funkcjonariusz MO. Oto przykładowy wypis takiego wywiadu  środowiskowego z moich akt, cytuję:

Ob. Krzysztof Pasierbiewicz pod adresem mieszka od roku 1960. W miejscu zamieszkania ma dobrą opinię, alkoholu nie nadużywa, moralnie prowadzi się be zarzutów. W Izbie Wytrzeźwień nienotowany. Nie ustalono by utrzymywał kontakty z elementem podejrzanym, lub przestępczym. Kontakty z osobami z krajów kapitalistycznych utrzymuje, bo jego narzeczona jest modelką warszawskiej Mody Polskiej, której pokazy mody są organizowane dla zachodnich dyplomatów akredytowanych w Polsce. Jest w posiadaniu samochodu marki zachodniej. Innego majątku znacznej wartości nie posiada. Raport sporządził st. sierżant Szczepan Gacek. Komisariat MO – Kraków Kleparz. 19.02. 1973. L. Dziennika: ZW – 509/73. Karta nr 37...", koniec cytatu.

Kolegium składało się zwykle z trojga obywatelskich aktywistów, najczęściej dwu partyjnych działaczy PZPR-u i jednego ormowca, który był przewodniczącym składu orzekającego.

Świadków obrony nie przesłuchiwano i po krótkiej naradzie Kolegium dostawałem najwyższy wymiar kary. Była to grzywna pieniężna czterech i pół tysiąca złotych, co przy mojej pensji asystenta Akademii Górniczo – Hutniczej stanowiło sumę nie do przeskoczenia.

Zasądzanych mi grzywien tedy nie płaciłem, próbując się odwołać do drugiej instancji, gdzie wynik pierwszej rozprawy był zawsze utrzymywany w mocy i wyżej nie było już się gdzie odwołać, bo Kolegia ds. Wykroczeń były niezawisłe .

I choć Wam pewnie będzie trudno w to uwierzyć, po kilku latach nalotów na moje mieszkanie, wydano takich wyroków siedemdziesiąt sześć, co jak niektórzy twierdzą dawało wynik lepszy od Jacka Kuronia. Do dzisiaj mam w domu pożółkłą książeczkę zrobioną z oprawionych wezwań na kolegium.

Wszakże, gdy ilość orzeczeń kolegium zaczęła mi zagrażać wyrzuceniem z pracy stawiając mnie w jednym rzędzie z recydywistami, postanowili mi pomóc lokalni prawnicy, których w ówczesnym Krakowie znałem prawie wszystkich. Sprawę wziął w swoje ręce prawdziwy tuz tamtych czasów Stanisław Warcholik, ówczesny dziekan Izby Adwokackiej. Po serii narad postanowiono wykonać w Kolegium Orzekającym coś w rodzaju wejścia smoka, w oparciu, o jak się zdawało, niepodważalne zeznania świadków obrony wyselekcjonowanych starannie z grona najbardziej szanowanych krakowskich prawników. Na nadchodzącej rozprawie miałem mieć tedy za świadków, oprócz dziekana krakowskiej Izby Adwokackiej, tak potężnych oligarchów ówczesnej palestry jak super mecenas od spraw karno kryminalnych, śp. profesor Karol Buczyński i znany cywilista, śp. profesor Franciszek Studnicki. I jeszcze na dobitkę wzięto ówczesnego szefa Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych profesora Marka Waldenberga. Wszyscy, a jakże by inaczej, z Jagiellońskiej Wszechnicy. Więc musicie Państwo przyznać, że jak na sprawę w kolegium mocne uderzenie.

W końcu nadszedł pamiętny dzień rozprawy mającej się rozpocząć o trzynastej. Moi zacni świadkowie, prawnicy nader solidni i obowiązkowi, przybyli punktualnie. Po godzinie czekania w mrocznym korytarzu, profesor Studnicki senior odważył się spytać jak długo jeszcze mamy czekać, co zostało uznane za bezczelny wybryk. Wreszcie mnie wywołano.

Zgodnie z zaplanowanym scenariuszem, mój osobisty adwokat śp. mecenas Parzyński poprosił Wysokie Kolegium, żeby przesłuchało zgłoszonych świadków obrony. Na co ormowiec, który był przewodniczącym składu orzekającego, nie mając pojęcia z kim ma do czynienia, obrzucił moich świadków wzgardliwym spojrzeniem i odpowiedział krótko, cytuję: „nie obchodzą nas kłamliwe zeznania przygodnych obywateli zebranych z ulicy ”, czemu towarzyszyły wzgardliwe uśmieszki towarzyszących mu ławników będących aktywistami PZPR-u.

Tego mecenas Buczyński nie był w stanie zdzierżyć i zgłosił formalny protest, na co przewodniczący kolegium nakazał moim świadkom opuszczenie sali. A gdy się zaczęli sprzeciwiać, poprawił się w siodle i władczym tonem, wypisz wymaluj jakim dzisiaj zwraca się do narodu pan minister Ziobro zagroził, że jeśli natychmiast nie wyjdą zawezwie milicję, która już będzie wiedziała, co z nimi zrobić.

I tak, moi świadkowie obrony, profesorowie prawa i mężowie prawniczego stanu, przywykli do brylowania w najznamienitszych świątyniach Palestry, zostali bez możliwości zabrania głosu wyrzuceni za drzwi przez prymitywnego ormowca…”, koniec opowieści.

Dlaczego Państwu o tym opowiedziałem?

Na to pytanie musicie Państwo sobie już sami odpowiedzieć, - mnie zaś tylko pozostaje liczyć na Waszą inteligencję.

Proszę sobie tylko wyobrazić rozprawę, w której oskarżonym jest @Echo24, sędzią pokoju jest @Rafał Broda, a ławniczkami są panie @gini oraz @ewaursula. Jakieś pytania?

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

Post Scriptum

@ALL   ---   Niezwyczajnie mała, a właściwie brak komentarzy pisowskich radykałów, którzy zwykle na mnie suchej nitki nie zostawiali to świadectwo, że w końcu chyba zrozumieli, że robią za użytecznych idiotów nowogrodzkiej władzy „dobrej” zmiany. 

Dla porządku podaję, że podług Wielkiego Słownika Języka Polskiego, „użyteczny idiota” to osoba, która kierując się własnymi poglądami i szlachetnymi intencjami, działa nieświadomie na rzecz czyichś interesów politycznych.

I na nic się zda, że Admini tę notkę pod dywan zamietli

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka