"Ja bym to badał, he, he, he"
"Ja bym to badał, he, he, he"
echo24 echo24
4572
BLOG

Śmiej się pajacu! - Słowo nauczyciela akademickiego do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 68
Kaczyński brzydko się bawi!

Motto:
Upokorzenie wpisuje się często w system władzy, w proces jej sprawowania przez jednych ludzi nad drugimi. Upokorzenie przez jednostkę lub grupę wiąże się z poczuciem bezsilności i niemocy ofiar. Pojawia się w sytuacji lekceważenia, wyśmiewania, czy pogardzania, a zatem dyskredytacji jakiejś osoby, którym to działaniom osoba ta nie ma możliwości się przeciwstawić.
(Donald Klein)

Materiał faktograficzny: https://www.youtube.com/watch?v=FKEu0SrvFeU 

Refleksja historyczna: https://www.youtube.com/watch?v=Kv7yDfI0tQQ

A teraz, w odpowiedzi na jego skandaliczne kpiny na temat osób transpłciowych, -  chciałbym panu prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu coś opowiedzieć.

Otóż, odkąd sięgam pamięcią, a urodziłem się pod koniec wojny, - byłem we własnej Ojczyźnie upokarzany przez władzę, - ale najgłębiej zapadły mi w pamięć policzki, jakie wymierzyli mi sługusi „władzy ludowej” w czasie, kiedy chodziłem do podstawówki.
Gdy nam w roku 1952 ubecja wykończyła Ojca za to, że ujawnił swą niepodległościową działalność akowską – vide: https://katalog.bip.ipn.gov.pl/informacje/143605 , - byłem ośmioletnim chłopcem.  Wtedy po raz pierwszy władza mnie zaszczuła, bo jak jeszcze żył Tata, w naszym krakowskim mieszkaniu zawsze panował półmrok od zaciągniętych zasłon, a domownicy mówili półszeptem w ciągłym strachu, czy znów nam zrobią rewizję i kiedy ubecja ponownie przyjedzie po Tatę, by go zabrać na kolejne z niepoliczonych przesłuchań.  Rodzice wiecznie mnie ostrzegali, żebym w szkole lub w czasie zabaw z kolegami nie wygadał się czasem, że mama z tatą słuchają radia Wolna Europa, żebym nikomu nie mówił, kto u nas bywa i czym się rozmawia, a jakby mnie ktoś zaczepił na ulicy mam natychmiast uciekać. Do dziś mam w uszach charakterystyczny warkot silnika Citroena, nazywanego wtedy „cytrynką”, – patrz zdjęcie pod notką, jakim ubecja przyjeżdżała po Ojca. Tak, więc od małego dziecka w duszę wryło mi się poczucie bezustannego lęku przed władzą oraz rozpaczy powodowanej naszą bezsilnością wobec dziejącego się zła.

A jak Tata umarł po jednym z kolejnych przesłuchań, władza ludowa dokwaterowała nam ubeka do środkowego pokoju naszego amfiladowego trzech pokojowego krakowskiego mieszkania przy ulicy Zamkowej 10.

Zrozpaczona Matka, która została sama z dwojgiem dorastających synów harowała od rana do nocy, ale w domu bieda wyglądała z każdego kąta. Mimo tego, honorna Mama zabroniła synom przyjmowania cukierków od tego ubeka twierdząc, że jakbyśmy coś od niego wzięli, to Tata by się w grobie przewrócił.

Układ mieszkania był taki, że chcąc skorzystać z łazienki i toalety trzeba było przechodzić przez pokój zajmowany przez rzeczonego szpicla.

Ale wredny ubek postanowił mnie upokorzyć i każdorazowo wychodząc do pracy, zostawiał w zajmowanym przez niego pokoju na stole opakowane w celofan prasowane kandyzowane owoce. Pamiętam, że za każdym razem idąc do toalety walczyłem z pokusą by, choć pokosztować tego smakołyku. Przez wiele dni walczyłem, aż pewnego razu, kiedy mamie na jedzenie brakło i nie dała nam śniadania, byłem tak straszliwie głodny, że przechodząc przez pokój ubeka nie wytrzymałem, rozpakowałem w pośpiechu sprasowane owoce, ugryzłem kawałeczek i owocowy baton ponownie zawinąłem w celofan.

Zżerały mnie jednak palący i niedający spać po nocach wstyd i wyrzuty sumienia, że nie posłuchałem Mamy i Tata się pewnie w grobie przewraca.

Następnego dnia przechodząc przez pokój ubeka zoczyłem, że obok batonu kandyzowanych owoców ten drań zostawił kartkę, na której było napisane wielkimi literami:

Jak już wyżerasz paniczyku moje słodycze, to nie zostawiaj śladów po ząbkach!

Do śmierci nie zapomnę palącego wstydu, jaki mnie wtedy przeszył, a ta gorzka pigułka śniła mi się po nocach.

To głębokie upokorzenie pozostawiło w mojej duszy straszliwą traumę, - i pamiętam, że przychodziły mi wtedy do głowy myśli, czy nie skoczyć z mostu Dębnickiego do Wisły, gdyż oskarżałem się o to, że zdradziłem swoich Rodziców.

Drugim traumatycznym upokorzeniem, jakiego doznałem od „władzy ludowej” była równie traumatyczna tragedia mojego starszego brata Jacka. Koledzy ojca z RAF–u pomagali matce i od czasu do czasu przysyłali paczki z UNRY. W jednej z nich przyszły modne wtedy na Zachodzie owerole, jakich używali do ćwiczeń angielscy piloci. Nie przeczuwając skutków, brat poszedł w tym stroju do szkoły.

Jacek, który był wtedy uczniem renomowanego krakowskiego liceum wrócił po lekcjach do domu, blady i jakoś dziwnie zmięty.

– Czy stało się coś złego? – zapytała mama podnosząc głowę znad maszyny do pisania.
Brat nic nie odpowiadał.
– No mówże! Jacuś! Przecież widzę!
Zgnębiony chłopak w końcu zebrał się w sobie i odezwał się nieswoim głosem:
– Mamo! Ja już nigdy więcej nie pójdę do szkoły!
– Co takiego?! – krzyknęła przerażona matka.
– O nic więcej nie pytaj! – odparł.
– Chryste Panie! Mów natychmiast, co się stało!
Po dłuższym milczeniu, Jacek się w końcu przemógł:
– Dobrze! Powiem! Ale decyzji nie zmienię!
I wyrzucił z siebie:
– Na lekcję wychowawczą przyszła pani dyrektorka, wiesz Bergerowa, ta partyjna aktywistka.
– I co? – pytała niecierpliwie mama.
– Jak mnie zobaczyła w tym angielskim dresie okropnie się wściekła i powiedziała mi przy całej klasie...
Walczył ze sobą, żeby się nie rozpłakać.
– Co ci powiedziała? – pytała matka przeczuwając najgorsze.
Jacek długo nie mógł się opanować, aż w końcu wykrztusił łamiącym się głosem:
– Powiedziała mi: „Jak ty wyglądasz, błaźnie! Od dawna mówiłam, że takie szczeniaki akowskie trzeba było topić w wiadrze, zanim otworzą oczy ”. Cała klasa rechotała ze śmiechu, -  nie mógł powstrzymać łez  i zamknął się w łazience.

Niestety brat słowa dotrzymał. Do szkoły nie wrócił, ku rozpaczy matki, która nie umiała się pogodzić z myślą, że jej syn nie chce się kształcić. Matka dosłownie stawała na głowie, by go odwieść od tego zamiaru, lecz była bezradna. Rana zadana przez czerwoną aktywistkę była zbyt głęboka. Matka rozpaczała przez kilka lat, aż jej pękło serce.

Pyta Pan, Panie Prezesie, dlaczego Panu opowiedziałem te dwie historie?

Otóż zrobiłem to z tej przyczyny, że władza PiS, którą Pan reprezentuje, chcąc odwrócić uwagę społeczeństwa od gigantycznej inflacji i drożyzny demolującej rodzinne budżety, jakiej nie było w Polsce od wielu lat, - sięgnęła właśnie na naszych oczach po najpaskudniejsze narzędzie łamania ludzkich charakterów, jakim jest upokorzenie ludzi niemogących się bronić, - w tym przypadku mam na myśli transseksualne dzieci oraz ich zrozpaczonych rodziców. A Pan Panie prezesie zrobił to rozmyślnie, gdyż wiedział Pan, że Pańskie bulwersujące wypowiedzi wzniecą dyskusję publiczną, która odwróci uwagę potencjalnych wyborców od nieudolnych rządów Pańskiej partii.

Słowem, ma być tak, jak za komuny, by ludzie nie mieli własnego zdania, a co za tym idzie bezkrytycznie przyjmowali ideologię polityczną partii rządzącej, w czym mają znacząco pomagać doktrynerzy polskiego Kościoła Katolickiego, którym przewodzi walczący z "tęczową zarazą" obłąkany z nienawiści abp Marek Jędraszewski . Zaś narracja i język, jakiego używacie to mowa nienawiści w modelowej postaci służąca szczuciu polskich dzieci przeciw polskim dzieciom, - słowem mamy do czynienia z rodzajem wynaturzonej nienawiści do inaczej niż pisowcy myślących skutkującej tym, że, co bardziej wrażliwi dyskryminowani młodzi ludzie coraz częściej popełniają samobójstwa i dokonują samookaleczeń.

Pragnę tedy, jako ojciec i nauczyciel akademicki z czterdziestoletnim stażem kategorycznie oświadczyć, że władza PiS nie ma uprawomocnień, ani kompetencji, do odmawiania młodym ludziom konstytucyjnego prawa do wyrażania własnych myśli i poglądów, a także przeświadczenia o ich własnej seksualności. Nie jest także uprawniona do lekceważenia, publicznego wyśmiewania, pogardzania, a co za tym idzie dyskredytacji ludzi, którzy chcą żyć inaczej, niżby sobie życzyła władza PiS.

A prawda jest taka Panie Prezesie, że to, co Pan wyczynia szydząc publicznie z dzieci transseksualnych, jest nie tylko sprzeczne ze standardami demokratycznych państw Unii Europejskiej, lecz także jota w jotę przypomina mi opisany wcześniej traumatyczny koszmar mojego dzieciństwa, które przypadło na czasy stalinowskie.

Jak chodzi o dzieci i młodzież, trzeba się szczególnie liczyć ze słowami, bo to najwrażliwsza narodowa tkanka, którą jednym nieodpowiedzialnym ruchem można nieodwracalnie i na zawsze zniszczyć.

Zaś notkę tę napisałem powodując się blogerskim obowiązkiem obywatelskim ostrzeżenia Polaków przed nieodpowiedzialnym działaniem partii rządzącej, które może skutkować w przyszłości polexitem i wykluczeniem Polski z grona cywilizowanych państw europejskich.

Na koniec zaś Panu powiem, iż mając wciąż w uszach Pańskie raniące duszę i kaleczące intelekt słowa: „ja bym to badał ” oraz prostacki rechot zebranych na sali Pańskich orędowników, - nie mogę się oprzeć jednoznacznemu skojarzeniu z operową arią „Śmiej się pajacu ” oraz starym przysłowiem: „Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni ”.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

Zobacz galerię zdjęć:

Takimi Citroenami nazywanymi „cytrynkami” we wczesnych latach 50. ubiegłego wieku jeździła w Polsce ubecja, która zadręczyła na śmierć mojego Ojca Akowca
Takimi Citroenami nazywanymi „cytrynkami” we wczesnych latach 50. ubiegłego wieku jeździła w Polsce ubecja, która zadręczyła na śmierć mojego Ojca Akowca
echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka