Notkę tę poświęcam kultowym świątyniom nocnego życia Królewskiego Miasta, w których na przekór siermiężnej komunie, spotykali się mający sobie coś do powiedzenia i umiejący się mimo wszystko bawić, - niebojący się jutra ludzie szczęśliwi chwilą.
W Krakowie przełomu lat 60./70. ubiegłego wieku było kilka mordowni działających do ostatniego gościa. Że wspomnę legendarne tancbudy: Grand, Kaprys, Cyganerię, Feniks, bar w Hotelu Francuskim i przyjmującą gości w cyklu całodobowym Warszawiankę. W tym miejscu muszę także wspomnieć czynną całą dobę restaurację "Dworcowa", gdzie kelnerzy byli odziani w smokingi, a stoły nakryte białymi, wykrochmalonymi obrusami.
Były to nocne knajpy gdzie lądowały mające sobie coś do powiedzenia krakowskie elity, - jak już miasto spało.
W tych nocnych spelunkach, spotykała się nad ranem starannie oddestylowana intelektualna czołówka krakowskich birbantów wszystkich możliwych zawodów i profesji, - wracających z nigdy nie policzonych balów, rautów, bankietów, biesiad i popijaw.
Nad ranem, w owych bachusowych świątyniach, przy nieczynnej kuchni i dogasających rytmach pucio pucio dożynało się bractwo w szerokim wachlarzu, od niebieskich ptaków, po kultowe nazwiska luminarzy jagiellońskich, nierzadko z pierwszych stron gazet, które weszły na trwałe do historii krakowskiej balangi.
Tam, gdy już przestał działać bar Klubu Dziennikarzy Pod Gruszką i aktorski SPATiF redaktorzy gazet dzielili stoliki z bracią studencką, a słynni krakowscy aktorzy pląsali w chocholim tańcu z panią bufetową, - pod czujnym okiem ubeków, którzy byli wszędzie. I wszyscy byli radośni, choć nie było tlenu.
Zbratanie było pełne, gdyż bez względu na status, wszystkich łączyło upodobanie wolności, a także rozświetlająca mroki PRL-lu przemożna chęć dopicia na przekór komunie przysłowiowej „ostatniej wódeczki” - jak pięknie pisała Agnieszka Osiecka: „nim robotnicy wstaną”.
Zaś, o wschodzie słońca, pustymi uliczkami, w których błąkały się strzępy mariackiego hejnału zagłuszane szurgotem ciągnionych po chodnikach kontenerów z mlekiem, - sponiewierani twórczo waganci wracali do domu podkradając po drodze kapslowane flaszki…
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Post Scriptum
Kierowane pod adres autora notki, pełne insynuacji i pomówień, nienawistne komentarze pisowskich fundamentalistów to ewidentne świadectwo, że miłośnicy partii Jarosława Kaczyńskiego już czują, że przegrali.
UWAGA!
Uprzejmie proszę Gości mojego blogu o trzymanie się przekazu notki i niesprowadzanie dyskusji na tematy oboczne.
Zastrzegam sobie także prawo do okresowego blokowania autorów komentarzy hejterskich, a także usuwania komentarzy obelżywych, niedorzecznych oraz zawierających pomówienia i insynuacje, - bez podania przyczyn.
Inne tematy w dziale Polityka