echo24 echo24
123
BLOG

Słowo do pisowców opętanych nienawiścią, którą w ich mózgi wszczepił Jarosław Kaczyński

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 0
Prezes PiS nie przyszedł do Sejmu RP na debatę o śmiertelnym zagrożeniu bezpieczeństwa Polski, bo prywatnie nienawidzi Donalda Tuska. W efekcie zamiast do Sejmu poszedł na cmentarz.

Proszę Państwa, czy się to komuś podoba, czy nie, - Donald Tusk jest premierem naszego państwa. Państwa, które właśnie znalazło się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.

Rozumiem, że wielu z Was może Donalda Tuska nie lubić. Ja też go wielokrotnie krytykowałem, szczególnie w okresie 2007 - 2015.

Lecz w obliczu zaistniałego zagrożenia Polski ze strony Moskwy, bezmyślne obkładanie rządu Donalda Tuska klątwą ostracyzmu i ślepej nienawiści, którą Wam zaszczepił patogennie nienawidzący Tuska z powodów osobistych premier PiS Jarosław Kaczyński, - jest postawą skrajnie i nieodpowiedzialnie anty-obywatelską, jak nie gorzej.

A teraz uzasadnię, dlaczego tak sądzę.

Kiedy Jarosław Kaczyński otrząsnął się z żałoby po katastrofie smoleńskiej, rozpoczął zajadłą walkę o odbicie władzy z rąk partii Donalda Tuska, a jedną z form tej walki stały się miesięcznice smoleńskie. Zrazu myślałem, że intencją tych żałobnych marszów jest rzeczywiście czarna rozpacz Jarosława Kaczyńskiego po śmierci brata i pozostałych ofiar katastrofy smoleńskiej. Ale z każdą kolejną miesięcznicą przekonywałem się, iż rzeczywistym powodem odbywania tych kirowych uroczystości jest cynicznie perfidna gra Jarosława Kaczyńskiego na uczuciach jego elektoratu nazywanego potocznie „ludem pisowskim”.

Wtedy po raz pierwszy przejrzałem Jarosława Kaczyńskiego, gdyż zrozumiałem, że ten człowiek pod pozorem walki o sprawiedliwą i praworządną Polskę z premedytacją podszczuwa swych orędowników przeciwko Polakom sympatyzującym z partią Donalda Tuska. Zrozumiałem, że Jarosławowi Kaczyńskiemu nie o Polskę idzie, lecz o osobiste rozrachunki z Donaldem Tuskiem, który jego zdaniem zabił mu brata, co jak wszyscy pamiętamy wykrzyczał w Sejmie, gdy bez żadnego trybu wskoczył na mównicę.

To w czasie smoleńskich miesięcznic powstała „religia pisowska” oparta na wymyślonej przez Jarosława Kaczyńskiego dialektyce bólu i rozkoszy. I trzeba przyznać, że bezsprzecznie utalentowany reżyser miesięcznic smoleńskich „szaman” Jarosław Kaczyński, grając na instrumencie wspomnianej wyżej dialektyki potrafił tak kuglować emocjami „ludu pisowskiego”, by jego kilkuletnie biczowanie z czasem przestało być dla niego narzędziem tortury przechodząc stopniowo w stan swoiście masochistycznej ekstazy. I udało mu się, bo to wtedy zrodziła się trwająca do dnia dzisiejszego irracjonalnie ślepa wiara „ludu pisowskiego” w mit, że wszystko, co robi Jarosław Kaczyński jest dobre dla Polski, - wyartykułowany pamiętnym hasłem: „Ja-ro-sław! Pol-skę zbaw!”.

Moje zwątpienie w mit o zbawcy narodu Jarosławie Kaczyńskim umocniło się w kilka miesięcy po tym jak jesienne wybory roku 2015 wygrała PiS-owi Platforma Obywatelska, która pod koniec swych rządów tak się rozbrykała, że część z natury przekornych Polaków zagłosowała na PiS, - do czego przyznaję ze wstydem też się przyczyniłem jednym głosem. Na szczęście, jesienne wybory 2015 Prawo i Sprawiedliwość wygrało z przewagą sejmową. Dlaczego na szczęście? Bo ta przewaga sejmowa sprawiła, że Jarosław Kaczyński odsłonił swe kolejne oblicze przeradzając się ze smoleńskiego cierpiętnika w łamiącego prawa konstytucyjne butnego i nieliczącego się z tradycją polskiego parlamentaryzmu i opinią społeczną bezwzględnego despotę dążącego wzorem Erdoğana do osiągnięcia władzy absolutnej. I znowu zaryzykuję tezę, że przyczyną tych autorytarnych zapędów Jarosława Kaczyńskiego nie była bynajmniej chęć budowania „lepszej Polski”, lecz wynikająca z kompleksów i osobistych animozji chęć pokazania królowi Europy Tuskowi, który z nich jest lepszy.

Ale najgorsze cechy charakteru Jarosława Kaczyńskiego wyszły na jaw dopiero w czasie, kiedy Polskę ogarnęła śmiercionośna pandemia kororawirusa, a Polacy musieli się zmierzyć z narodową tragedią o skali stokrotnie przewyższającej skutki katastrofy smoleńskiej, - bo pod Smoleńskiem zginęło kilkadziesiąt ważnych w państwie osób, zaś koronawirus zabił tysiące Polaków. A jednak, czego mu nigdy nie wybaczę, mimo śmiertelnego zagrożenia zdrowia i życia rodaków Jarosław Kaczyński celem utrzymania władzy swojej partii w skrajnie nieodpowiedzialny sposób forsował majowy termin wyborów prezydenckich, - choć wiedział, że minister zdrowia przestrzega, iż właśnie na ten okres przypadnie w Polsce apogeum morowej zarazy koronawirusa.

I tylko nie mówcie, że sieję defetyzm i znów jątrzę!

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)


Zobacz galerię zdjęć:

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka