echo24 echo24
143
BLOG

Płucka na kwaśno, czyli Wigilia po pisowsku...

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 23
Bóg się rodzi, moc truchleje!

W polskiej tradycji Wigilia jest jedna, wspólna i pojednawcza. Lecz tym razem, miast dyskretnego trzasku przełamywanych opłatków, tuż przed Bożym Narodzeniem - w PiS-ie rozległ się głośny chrupot rozłamującej się na dwie połowy partii Jarosława. I tak, tegoroczna Wigilia PiS wystąpiła w dwóch wersjach, bo nawet Jezusowi trudno byłoby pogodzić maślarzy z margaryniarzami, gdy w grę wchodzi władza, lojalność i dostęp do pilota.

WIGILIA PIERWSZA – prezesa i masła klarowanego

Tu Wigilia miała charakter sakralno-strategiczny. Na honorowym miejscu siedział ze smutną miną Prezes, który – jak wiadomo – nie je, lecz symbolicznie kosztuje. Płucka na kwaśno były obowiązkowe, bo kwaśne miny najlepiej pasują do kolędy „Bóg się rodzi, moc truchleje”.

Masło było tylko jedno: prawdziwe, twarde i narodowe. Margaryna została wyklęta razem z dawnymi liberałami, zdrajcami i tymi, co kiedyś zagłosowali „nie tak, jak trzeba, ale z serca”.

Opłatek łamano hierarchicznie:

– najpierw z Prezesem,

– potem z tymi, co jeszcze pamiętają, komu zawdzięczają karierę,

– na końcu z tymi, co się boją, że to już ostatnia Wigilia przy tym stole.

Życzenia były krótkie i konkretne:

– Zdrowia, długowieczności i żeby nikt się nie wychylał przed czasem.

Przy pustym miejscu dla wędrowca nikt nie zasiadł, bo któż chciałby biesiadować na tonącym okręcie.

WIGILIA DRUGA – sukcesorów, następców i margaryny miękkiej

Kilka sal dalej odbywała się Wigilia nowej nadziei, czyli tych, którzy wiedzą, że masło się kończy, a margaryna przynajmniej łatwiej się rozsmarowuje. Tu brylował były premier od bankowości, który potrafi zjeść śledzia tak, by nikt nie wiedział, po czyjej jest stronie.

Płucka też były, ale nazwane „daniem przejściowym”. Barszcz klarowny, rozmowy jeszcze klarowniejsze:

– co po Prezesie?

– kto z kim?

– czy masło da się jeszcze uratować, czy już tylko PR-owo?

Margaryna była obecna oficjalnie jako „rozwiązanie kompromisowe”, choć każdy wiedział, że to cicha deklaracja przyszłości. Makowiec lekki, europejski, bez nadmiaru ideologii.

Życzenia:

– Spokoju, nowego rozdania i żeby starsi koledzy nie obrażali się na rzeczywistość.

Kolędy śpiewano półgłosem, żeby nikt nie doniósł, że refren był już w nowej aranżacji.

Wspólne dania, wspólne lęki

Obie Wigilie połączył kompot z suszu – gęsty jak przekaz dnia i trudny do odróżnienia od zeszłorocznego. Kutia była twarda, lepka i nie do końca do przełknięcia, zupełnie jak rozliczenia z przeszłością.

Największy spór wybuchł nie o karpia, lecz o pytanie:

– czy Polska jest jeszcze na maśle, czy już na margarynie?

Odpowiedź, jak zwykle, odłożono na po świętach.

A gdy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka, wszyscy spojrzeli w telewizor – jedni w ten, który jeszcze nadaje „Wiadomości”, drudzy w ten, który już pokazuje prognozę pogody po zmianie klimatu politycznego.

Bo choć Wigilia powinna łączyć, po pisowsku nawet płucka są ideologiczne, a kwaśno bywa nie tylko w garnku, lecz także w sercu partii.

A gdy już wszystko zjedzono, opłatek się pokruszył, a płucka dojadły resztki nadziei, okazało się, że największym postem była rezygnacja z refleksji.

Bo nieważne, czy na maśle, czy na margarynie – partia nadal smaży się we własnym sosie.

I tylko wyborca, jak ten karp, milczy, patrzy i czeka, kto go tym razem wypatroszy po świętach.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)


echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka