Jerzy Kulej był wirtuozem ringu: lekki na nogach, szybki w głowie, precyzyjny w ruchu. Jego ciosy na szczękę, korpus, czy wątrobę nie wynikały z furii, lecz z rozumu – z kultury bokserskiej, która uczyła, że wygrywa się techniką, a nie wrzaskiem. Takiej szkoły uczył Feliks Stamm: elegancji w walce, szacunku dla przeciwnika i dyscypliny umysłu. Złamać rywala? Owszem – traf go w szczękę, ale fair, w świetle reflektorów, według zasad.
Na tym tle prezydencka Szkoła Nawrockiego jawi się jak knajacka przybudówka do dyplomacji: wal go w potylicę, bij! zabij! dorżnij! – retoryka, która ma udawać siłę, a zdradza tylko brak formy i umiejętności. Zamiast kombinacji i pracy nóg – groźby w lesie. Zamiast partnerstwa – prężenie muskułów na słowa. To nie jest boks, to rechot pod budką z piwem.
I jeszcze ta różnica między mistrzem a trenerem. Szkoła Feliksa Stamma uczyła ludzi ringu kultury walki. Zaś Nowogrodzka Szkoła Jarosława Kaczyńskiego, z której wyszedł Nawrocki - produkuje hasła w stylu „mordy zdradzieckie”, gdzie pięść zastępuje argument, a krzyk – strategię. Stamm uczył, że siła bez kultury przegrywa. Nowogrodzka dowodzi, że bez kultury przegrywa się szybciej.
Dlatego Nawrocki nigdy nie będzie Kulejem – bo ring to nie leśne ustawki, a dyplomacja to nie „dawanie po ryju”. A społeczeństwo, zniesmaczone tą boksersko-dyplomatyczną amatorszczyzną, wcześniej, czy później odpowie Nawrockiemu krótko i celnie, jak po idealnej kontrze:
„Takiego wała, jak Polska cała ”.
Trener Kaczyński już zapłacił za błąd namaszczenia boksera Nawrockiego na prezydenta, który odebrał mu rangę wodza polskiej prawicy. Zaś to, kiedy Polacy wyznają się na psującym Polsce opinię topornym bokserze Nawrockim - jest już tylko kwestią czasu.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Inne tematy w dziale Polityka