echo24 echo24
1328
BLOG

Continuum baśni o narwanym Antonim i frasobliwym Jarosławie

echo24 echo24 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 36


W listopadzie ubiegłego roku napisałem „Baśń o narwanym Antonim i frasobliwym Jarosławie” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/735023,basn-o-narwanym-antonim-i-frasobliwym-jaroslawie, którą mniej wyrobieni politycznie czytelnicy niniejszego blogu uznali za moje urojone fantasmagorie zrodzone z chorej wyobraźni.

Ale dzisiaj, dosłownie kilka minut po tym, jak prezydent Andrzej Duda przyjął dymisję Beaty Szydło, a na premiera desygnował Mateusza Morawieckiego gruchnęła w eterze wiadomość, że oto właśnie Generał Jarosław Kraszewski z podległego prezydentowi Biura Bezpieczeństwa Narodowego stracił certyfikaty bezpieczeństwa, gwarantujące mu dostęp do tajemnic krajowych, NATO i unijnych. Decyzja Służby Kontrwywiadu Wojskowego podległej Ministerstwu Obrony Narodowej, trafiła właśnie dziś do Pałacu Prezydenckiego – vide: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,22758298,jaroslaw-kraszewski-stracil-certyfikaty-bezpieczenstwa.html.

Więc myślę, iż ten, co najmniej dziwny „zbieg okoliczności” upoważnia mnie, a nawet obliguje, żebym Państwu jeszcze raz przypomniał wspomnianą na wstępie baśń, której ciąg dalszy życie właśnie dopisuje, cytuję:

"Przyjaźń pana Antoniego z panem Jarosławem zaczęła się w czasie, kiedy w sensie politycznym byli jeszcze nieurodzeni, ale w ostatnich latach pan Jarosław zaczął wielbić pana Antoniego, zaś pan Antoni, ewentualnie, wielbić się pozwalał, acz bez odwzajemnienia, - przyzwalając łaskawie, by pan Jarosław go politycznie rozbudowywał i zasilał. A, że obydwaj się potrzebowali, więc stwarzali pozory, że łączy ich głęboka przyjaźń. I choć natura pana Jarosława nie pozwalała mu podejść do pana Antoniego inaczej, jak z nieufnością, to po tragedii smoleńskiej pan Jarosław musiał ten stosunek zrewidować, przynajmniej na pokaz, bo się zorientował, że w międzyczasie pan Antoni wyrósł niespodzianie na idola gotowego za nim wskoczyć w ogień twardogłowego elektoratu partii pana Jarosława. Więc ich wzajemny stosunek do siebie stał się poprawny, acz niezbyt gorący w myśl zasady, że polityk w żadnym razie nie powinien być funkcją czyjejś emocjonalnej temperatury.   

A więc? Przyjaciele? Koledzy? Współ-przywódcy? Na moje oko, choć ich gatunki są spokrewnione swego rodzaju eskapizmem i zamiłowaniem do gry w ciuciubabkę to jednak nie ma między nimi chemii i telepatycznego połączenia. I wiem, co mówię, bo mam swoje lata i widzę, jak patrzą na siebie.

Według mnie, pan Antoni to ktoś znający siebie i wiedzący, czego chce jegomość o wybitnej inteligencji znamiennej dla charakterów nieokiełznanych. Zaś pan Jarosław to człowiek urodzony do roli przywódczej, wszakże wciąż siebie poszukujący. Wszystko wskazuje na to, że dla osiągnięcia wyznaczonego celu, stworzony do panowania pan Antoni chce choćby zagłady, zaś pan Jarosław urodzony do kierowania stara się, mimo wszystko, w sposób poczytalny dążyć do urzeczywistnienia swojej filozofii państwa.

Pan Jarosław urodził się na cierpiętnika, a jego oddalenie od wszelkich skupisk czyni go oderwanym od postrzegania rzeczywistej rzeczywistości, zaś pan Antoni to ktoś urodzony na pana, kto kiedyś zażąda, by władza była dla niego - a nie on dla władzy. Pan Jarosław podświadomie ucieka w swoiste „umartwienie”, szczególnie po tragedii smoleńskiej, co jest całkowicie zrozumiałe. Zaś pan Antoni chce być ponad i powyżej, za wszelką cenę. I Pan Antoni wie, że nadszedł moment, kiedy może tego dokonać grając finezyjnie na instrumencie dialektyki bólu i rozkoszy, bo wie, że po sześcioletnim biczowaniu znacząca część narodu poczuła, że to biczowanie przestało być narzędziem tortury i stało się narzędziem swoiście masochistycznej ekstazy. Myślę, że właśnie to czyni pana Antoniego kimś na tyle charyzmatycznym by się stać postacią historyczną.

Pan Jarosław zdaje się być człowiekiem opanowanym, zaś pan Antoni, szczególnie ostatnio, jawi się kimś zgoła szalonym. A być może w tym szaleństwie jest metoda? Bo ostatnie poczynania pana Antoniego wskazują, że albo niedomaga, albo właśnie rozpoczyna swój autogenny bieg ku władzy.

Więc na miejscu pana Jarosława, zdawałoby się bezdyskusyjnie niezagrożonego naczelnika wzmógłbym czujność, bo jak uczy historia, w ostatecznej rozgrywce, która chyba się już zbliża, paradoksalnie, - ludzie zawsze szli za szaleńcami…”, koniec cytatu.

Pisząc pierwszą wersję rzeczonej baśni myślałem, że pan Antoni rozpoczął swój autogenny bieg ku władzy i należy rozważyć opcję, czy aby przypadkiem nie wyrasta nam nowy naczelnik sugerując, że to pan Jarosław powinien się pana Antoniego obawiać.

Ale, jak przed kilkoma minutami dowiedziałem się, że decyzją Służby Kontrwywiadu Wojskowego podległej Ministerstwu Obrony NarodowejGenerał Jarosław Kraszewski z podległego prezydentowi Biura Bezpieczeństwa Narodowego stracił certyfikaty bezpieczeństwazmieniłem zdanie i nie mam już wątpliwości, iż nie doceniłem pana Antoniego, gdyż wychodzi na to, iż to już nie tylko Jarosław Kaczyński, lecz także Andrzej Duda, a pośrednio Mateusz Morawiecki winni mieć oko na Antoniego Macierewicza , - który właśnie zaatakował, - i w momencie krytycznym dla naszego państwa postanowił pokazać, kto tu rzeczywiście rządzi.

Oj! Będzie się działo!

Krzysztof Pasierbiewicz(em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Post Scriptum

A premierowi elektowi dedykuję ku przestrodze tę oto piosenkę:

https://www.youtube.com/watch?v=a2HjQew8eoQ




echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka