echo24 echo24
3533
BLOG

Dziś Barbórka, więc coś Panu opowiem, Panie Prezydencie

echo24 echo24 Górnictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 156

W roku 1962, jako student pierwszego roku Wydziału Geologiczno Poszukiwawczego Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie zostałem wysłany na sześciomiesięczną praktykę robotniczą w Kopalni „Ludwik Concordia” w Biskupicach, w Górnośląskim Zagłębiu Węglowym. Nie byłem mięczakiem, bo dziesięć lat wcześniej ubecja wykończyła mi Ojca i musiałem sobie w życiu sam radzić. Nigdy jednak nie zapomnę szoku, jakiego doznałem, gdy w pierwszym dniu pracy musiałem się zwlec z łóżka kwadrans po czwartej, bo szychta rozpoczynała się o szóstej, a dojazd z hotelu robotniczego do kopalni zabierał prawie godzinę. Zima była sroga i w egipskich ciemnościach musiałem się przedzierać przez nieodśnieżone ulice nim dotarłem do autobusu, który mnie zawiózł „na kopalnię”. W górniczej szatni, niewyspany i na wskroś przemarznięty musiałem się wcisnąć w zdjęte z haka niewyschnięte robocze łachmany, w lampowni dostałem aparat tlenowy, kask z lampką, akumulator i maskę gazową, po czym zaprowadzono nas pod szyb i w metalowej klatce zwieziono na głębokość kilkuset metrów pod ziemię. Po wyjściu z windy uderzyła mnie stęchła duchota, oszałamiający huk pracujących maszyn i zgrzytliwy szczęk przetaczanych wózków z węglem. Opiekujący się studentami sztygar prowadził nas chyba z godzinę chodnikami przypominającymi krecie nory, a mnie się zdawało, że to jakieś piekło, które mi się tylko przyśniło. Lecz to był dopiero początek, gdyż do przodka musieliśmy się doczołgać w błotnistej mazi przeciskając się pod podpartym drewnianymi stemplami skalnym stropem, a z każdym metrem było coraz trudniej oddychać. Zbierało mi się na mdłości, robiło mi się ciemno w oczach, bolały mnie wszystkie kości, a krzyż dosłownie pękał. I dopiero wtedy zobaczyłem prawdziwe piekło, gdyż na przodku, w tumanach węglowego pyłu jakieś wychudłe, czarne zjawy łypiące przekrwionymi białkami rąbały kilofami węgiel, który inne zjawy sercowymi łopatami ładowały na przenośnik taśmowy.

Ale ta katorżnicza praca była wtedy godnie nagradzana, a studenci dostawali pełną górniczą stawkę i pamiętam, że za pierwszą wypłatę kupiłem mamie jej wymarzoną pralkę „Frania” z wyżymaczką na korbę, zaś sobie obstalowałem u krawca mój pierwszy garnitur. 

Aż nadszedł dzień, kiedy kazano mi zejść w dół kilkuset metrowej pochylni o stromiźnie zakopiańskiej Krokwi i przynieść kawałek łańcucha. Jak już byłem prawie u końca drogi usłyszałem za sobą przeraźliwe krzyki: Jezu! Uciekaj! Uciekaj!!!, - a po chwili dobiegł mnie świst przypominający odgłos startującego odrzutowca. Jak się okazało w górnej części pochylni montowano bęben (około 300 kg) od przenośnika, który im się wymsknął i zaczął mnie gonić sunąc w dół po metalowych rynnach, jak armatni pocisk. I raptem zdałem sobie sprawę, że śmierć zaglądnęła mi w oczy. Bowiem nie było gdzie się schować, gdyż pochylnia miała szerokość 2, a wysokość 1.5 m. Za plecami słyszałem coraz głośniejszy huk sunącego w dół bębna, który ścinał po drodze stemple jak zapałki. Zacząłem tedy w panice uciekać na łeb na szyję w dół pochylni, ale noga utknęła mi w jakimś metalowym złomie. Wtedy bez namysłu postanowiłem wyszarpać uwięzioną nogę. Dziś już wiem, że w obliczu śmierci człowiek jest zdolny do wszystkiego. Usiłując wyrwać nogę ze śmiertelnego potrzasku czułem jak metalowe pręty rozdzierają mi skórę i zrywają ścięgna stawu skokowego. Pamiętam tylko, że, jak mi się udało wyrwać z tych koszmarnych wnyków przebiegłem jeszcze kilka metrów po omacku, bo lampę rozbiłem wcześniej o skalny strop. Upadłem i ku mojemu zdziwieniu zapanowała głucha cisza. Aż aż po kilku minutach z góry dobiegł mnie głos przerażonego sztygara, który lamentował: „Rany Boskie! Święta Barbaro! Jo tam nie pójda! Jo tam nie pójda! Chopy! Weźcie łopata! Idźcie na dół i zbierzcie tego bajtla!”. Po dłuższej chwili jakiś młody górnik odważył wreszcie się zejść, by zobaczyć, co ze mnie zostało. Żyjesz?- spytał wyraźnie zdziwiony, że nie jestem rozmazany po ścianie. Kiwnąłem potakująco głową. Wtedy dopytał: „a co ci jest?”. A ja zdołałem tylko szepnąć: „Zobacz czy mam lewą nogę!” – gdyż byłem święcie przekonany, że w panice urwałem sobie stopę. A on przyświecił górniczą lampą i odpowiedział chłodno: „Mosz, ino pieruńsko poszarpaną”. Jak się okazało po wyrwaniu się z potrzasku odruchowo zbiegłem kilka metrów poniżej sterty łańcuchów, która zatrzymała rozpędzony bęben. Sztygar mnie ubłagał, żeby nie bić w szybie sygnału alarmowego, bo ma czwórkę dzieci i wyleją go z roboty. Kompletnie zszokowany przystałem na tę prośbę. Chłopaki owinęli mi zmasakrowaną stopę jakimiś pakułami, wsadzili zakrwawiony kikut do zabłoconego gumiaka i zanieśli mnie na plecach pod szyb. Ponieważ nie nadano sygnału alarmowego, a na drugą klatkę kopalnianej windy coś ładowano, siedziałem w kompletnych ciemnościach prawie godzinę i okropnie się wykrwawiłem. Na górze załatwiono po cichu karetkę…, tyle opowieści.

Dlaczego Panu o tym opowiadam, Panie Prezydencie? Ano, dlatego, że na katowickim Szczycie Ekologicznym ogłosił Pan wczoraj gościom z całego świata, że: „nie ma dzisiaj w Polsce strategii całkowitej rezygnacji z węgla. To nasz strategiczny surowiec, więc trudno, byśmy z niego rezygnowali”, a także, iż: „Pańskim zdaniem, „węgiel nie stoi w sprzeczności z ochroną klimatu i postępem technologicznym w tym zakresie”.  Zaś dzisiaj, w dniu barbórkowego święta, odwiedził Pan kopalnię w Brzeszczach, gdzie przekonywał Pan, że: „nagonka na polski węgiel jest niepotrzebna i ma głównie medialny charakter, a węgiel to nasz wielki skarb, mamy największe zasoby w Europie i Polacy nie powinni się martwić, bo dopóki ja pełnię w Polsce urząd prezydenta nie pozwolę na to, aby ktokolwiek zamordował polskie górnictwo”.

Aspektów ekologiczno ekonomicznych Pańskich wypowiedzi nie będę komentował, bo nie chcę wydłużać notki, a tak naprawdę z tej przyczyny, że się wstydzę.

Ale dziś barbórkowe górnicze święto, więc zapewne Pan się spotka z obwieszonymi medalami i pamiętającymi jeszcze złotodajne czasy pierwszego sekretarza PZPR Edwarda Gierka dyrektorami byłych Zjednoczeń Węglowych, a także z dzisiejszymi dyrektorami zakładów górniczych, prezesami spółek pośredniczących w handlu polskim węglem oraz ekspertami z tytułami profesora, z których niejeden nie tylko w kopalni nigdy nie był, ale prawdziwego górnika z bliska nie widział. I zapewne, w tradycyjnej knajpie piwnej, - będziecie o Polsce na węglu stojącej gaworzyć roztaczając przed telewizyjnymi kamerami świetlane wizje wiekuiście intratnego polskiego górnictwa.

Ja zaś, jako emerytowany geolog górniczy chciałbym panu Prezydentowi nieśmiało napomknąć, że to, co Pan mówił wczoraj o wciąż tkwiących w polskiej ziemi ogromnych zasobach naszego węgla to prawda, ino że nie bardzo, - bo nie powiedział Pan o tym, iż to, co kiedyś było łatwo dostępne i nietrudne do wybrania zostało już dawno wyeksploatowane, zaś to, co zostało znajduje się na coraz większych głębokościach i w trudno dostępnych cienkich pokładach, - a co za tym idzie trzeba będzie wybierać węgiel w niezwykle trudnych, niebezpiecznych i niekoniecznie rentownych warunkach. 

Więc na koniec chciałbym Pana Prezydenta zapytać, czy przed Pańskim wystąpieniem na katowickim Szczycie Klimatycznym, gdzie wszyscy zgodnie twierdzą, że świat musi odejść od węgla pomyślał Pan, choć przez chwilę o szeregowych górnikach dołowych, którzy podług Pańskiej wizji będą jeszcze przez długie  lata na dole pracować w warunkach podobnych tym sprzed blisko sześćdziesięciu lat, które opisałem na wstępie, jak nie gorszych, - a na domiar złego najprawdopodobniej za półdarmo, żeby państwo wyszło na swoje wydobywając na przekór całemu światu węgiel, którego najprawdopodobniej nikt nie będzie chciał już od nas kupić?

Szczęść Boże! Panie Prezydencie!

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Post Scriptum

Proszę koniecznie przeczytać ten tekst, który znakomicie uzupełnia przekaz notki - vide: https://noizz.pl/opinie/szczyt-klimatyczny-w-katowicach-strategia-no-i-chj/lnvyt6m?utm_source=fb_onet&utm_medium=social&utm_campaign=share_mobile_bottom 

Zobacz galerię zdjęć:

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka