echo24 echo24
2350
BLOG

Zmierzch dialektyki bólu i rozkoszy

echo24 echo24 Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 167

Dedykowana Jarosławowi Kaczyńskiemu ilustracja muzyczna: https://www.youtube.com/watch?v=x7baJAyagM8 


Ultraprawicowy portal internetowy „wPolityce” – vide: https://wpolityce.pl/polityka/429206-prawo-i-sprawiedliwosc-bezdyskusyjnym-liderem informuje:

PiS bezdyskusyjnym liderem! Na partię rządzącą zagłosowałoby 37 proc. wyborców. Na podium PO... i partia Biedronia. Prawo i Sprawiedliwość na czele sondażu poparcia. Sondaż przeprowadził Instytut Badań Pollster na zlecenie „Super Expressu”. Na drugim miejscu tradycyjnie znalazła się Platforma Obywatelska, z wynikiem poparcia 25 proc. respondentów. Co ciekawe, na trzecim miejscu sondażu uplasowało się nieistniejące jeszcze ugrupowanie Roberta Biedronia. Chęć głosowania na formację byłego prezydenta Słupska deklaruje już 9 proc. wyborców".

Nasuwa się tedy pytanie, w czym tkwi sekret tak zaskakująco wysokich notowań formacji Roberta Biedronia, który nawet jeszcze nie ma swojej partii?

Otóż moim zdaniem praprzyczyną tego stanu rzeczy jest zmierzch tytułowej „dialektyki bólu i rozkoszy”, na którym to instrumencie Jarosław Kaczyński grał z dużym powodzeniem, gdyż po sześcioletnim smoleńskim biczowaniu znacząca część narodu poczuła, że to biczowanie przestało być narzędziem tortury i stało się narzędziem swoiście masochistycznej ekstazy. Tak było od czasu katastrofy smoleńskiej, przez cały okres, kiedy PiS był w opozycji, aż do zwycięskich wyborów 2015.

W tym dołującym i ponurym czasie, na miesięcznicach smoleńskich Jarosław Kaczyński „wielbił” Antoniego Macierewicza, zaś pan Antoni, ewentualnie, wielbić się pozwalał, acz bez odwzajemnienia, - przyzwalając łaskawie, by Jarosław Kaczyński go politycznie rozbudowywał i zasilał. A, że obydwaj się potrzebowali, więc stwarzali pozory, iż łączy ich głęboka przyjaźń. I choć ich gatunki były spokrewnione swego rodzaju eskapizmem i zamiłowaniem do gry w ciuciubabkę to jednak nie było między nimi chemii i telepatycznego połączenia. Wiem, co mówię, bo mam swoje lata i widziałem, jak patrzyli na siebie.

Ale, jak już po wyborach 2015, Jarosław Kaczyński zorientował się, że urodzony na pana charyzmatyczny i marzący o stanowisku premiera Macierewicz na którejś z miesięcznic zażąda, by władza była dla niego, a nie on dla władzy, - pan Prezes najpierw upokorzył pana Antoniego teką ministra obrony, a gdy minister Antoni zaczął wierzgać, brutalnie zrzucił go z sań, ale moim zdaniem zrobił to zdecydowanie za późno. Jarosław Kaczyński upokorzył pana Antoniego także nominacją na premiera Beaty Szydło, ale jak pani Beata się zanadto rozbrykała ją także z sań zrzucił, co go jednak dużo zdrowia kosztowało, bo Antoni Macierewicz i Beata Szydło byli i nadal są ślepo kochani przez twardy pisowski elektorat. Już wtedy Prezes Kaczyński zaczął okazywać pierwsze oznaki zmęczenia, bo zrozumiał, że czas gry na instrumencie dialektyki bólu i rozkoszy się bezpowrotnie kończy.

W tej sytuacji coraz bardziej zdesperowany Kaczyński zakończył miesięcznice smoleńskie i nomen omen postawił va bangue na Mateusza Morawieckiego, który miał być twarzą patriotycznych obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. I znowu pan Prezes przestrzelił, gdyż powiedzmy to sobie szczerze anty-charyzmatyczny premier Morawiecki okazał się kompletnym ignorantem na polu polityki historycznej i takie fantasmagorie opowiadał na niepoliczonych w roku jubileuszowym uroczystościach okolicznościowych, że nawet najbardziej zagorzali orędownicy PiS-u byli zniesmaczeni, - a obchody rocznicowe, miast festiwalem radości z setnej rocznicy odzyskania niepodległości, stały się przesadnie martyrologiczną smutą. To jeszcze bardziej dobiło Jarosława Kaczyńskiego, co należy zwyczajnie po ludzku zrozumieć, a pan Prezes stracił swój dawny żar i werwę, zaś ostatnie konwencje Prawa i Sprawiedliwości momentami przypominały stypę. O coraz to nowych aferach, które PiS musi gasić nawet nie wspominam. Tak. Tak. Uleciały gdzieś rzęsiste brawa, owacje, radość na twarzach zebranych i entuzjazm roku 2015-go, - a Polacy zaczęli mieć coraz bardziej dosyć nieustających kłótni PiS-u z Platformą i jej satelitami.

I w tym krytycznym dla PiS-u momencie na polską scenę polityczną wkroczył Robert Biedroń.

Tu pragnę przypomnieć, że jak w sierpniu ubiegłego roku napisałem notkę pt. "Nowa partia Biedronia czarnym koniem wyborów 2019" - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/888350,nowa-partia-biedronia-czarnym-koniem-wyborow-2019, to się ze mnie wszyscy naśmiewali.

A, ja przecież już wtedy zasygnalizowałem, że jest coś, czego dzisiejsi Polacy podświadomie pragną nie zdając sobie jeszcze z tego sprawy. Czuję bowiem przez skórę, że po tej bezustannej politycznej młócce trwającej od czasu okrągłego stołu Polakom jak kani dżdżu potrzebny jest: „przyjazny ludziom, szczery uśmiech na co dzień”.

I, co by o nim nie mówić, to właśnie może dać Polakom zawsze życzliwie i szczerze uśmiechnięty Robert Biedroń, który jako prezydent Słupska pokazał, iż mimo naszego polskiego kołtuństwa potrafił zmienić kody komunikowania się z ludźmi, czym moim zdaniem trafia w gusta młodego pokolenia, które porozumiewa się w języku kompletnie niezrozumiałym dla przeżartych wciąż żywą dulszczyzną jajogłowych zgredów dzierżących obecnie w swoich rękach kluczowe stanowiska w państwie. A młodzi chcą, żeby było po polsku, patriotycznie, ale jednocześnie radośnie, miło, sympatycznie, bez tej dołującej ludzi toksycznej martyrologiczno-bogoojczyźnianej żółci, a przekaz idący z góry był zgodny z formami komunikacji, jakie oni preferują. I mówcie, co chcecie, ale Robert Biedroń wyraża swoje myśli w takim właśnie opakowaniu, - bez trucia, marudzenia, doradzania, pouczania i moralizowania. Ma być miło i radośnie. Powiem więcej. Pomijając kontekst partyjnych programów gospodarczo-politycznych, który dla znakomitej większości polskich wyborców ma znaczenie, jeśli nie trzecio, to drugorzędne, nikt nie może zaprzeczyć, że zawsze przyjaźnie uśmiechnięty Biedroń ma tę potrzebną ludziom do szczęścia charyzmę, przyjazny ludziom sposób bycia i magnetyczną osobowość, która pozytywnie wpływa na innych, poprawia im samopoczucie, poszerza wyobraźnię i budzi ochotę do życia i działania. A do tego ma jeszcze polot, wrodzony instynkt aktorski, sporo malarskiej fantazji i cały ocean dobroduszności. Ale to jeszcze nie wszystko. On potrafi się bawić tym, co robi. I jeszcze jedno. Biedroń stara trzymać się zasady: „nic złego o nikim”, a co bardzo ważne, ma ten naturalny i nieudawany luz blues, który uwielbiają młodzi ludzie nieobciążeni komuną.

Słowem Robert Biedroń ma to wszystko, czego brakuje dzisiejszemu Jarosławowi Kaczyńskiemu i ja bym tego nie bagatelizował. Bo czas dialektyki bólu i rozkoszy bezpowrotnie minął, a Polacy zatęsknili za „odrobiną uśmiechu na co dzień".

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Post Scriptum

Ta notka nie jest promocją pana Roberta Biedronia, co mi zaraz zarzucą "ortodoksyjni pisowcy", lecz pierwszym poważnym ostrzeżeniem dla Prawa i Sprawiedliwości, któremu przewaga sejmowa odebrała zdolność racjonalnego postrzegania rzeczywistości, która jest, jaka jest, - i nie zmieni jej nawet "naczelnik" Jarosław Kaczyński. Dlaczego? A pamiętacie Państwo kazus Tymińskiego, który omal nie został prezydentem?

Polecam również lekturę artykułu pt. "Piotr Zaremba: Przedterminowe wybory parlamentarne 2019. Jarosław Kaczyński rozstrzyga jeden z najtrudniejszych dylematów w swoim życiu" - vide: https://gazetalubuska.pl/piotr-zaremba-przedterminowe-wybory-parlamentarne-2019-jaroslaw-kaczynski-rozstrzyga-jeden-z-najtrudniejszych-dylematow-w-swoim/ar/13800019

Kiedyś w notce pt. "Niezniszczalny" tak pisałem o Jarosławie Kaczyńskim - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/444762,niezniszczalny . Ale to był inny czas i inna sytuacja polityczna.

Post Post Scriptum

Często Internauci piszą do mnie na pocztę wewnętrzną, że udzielam zdawkowych odpowiedzi, co uznają za lekceważenie Autorów komentarzy. Proszę tedy zważyć, że w przypadku bardziej popularnych notek muszę odpowiedzieć na kilkaset komentarzy. Gdybym chciał każdemu odpowiadać wyczerpująco długim tekstem to to praktycznie nie miałbym czasu na nic więcej. Proszę też zważyć, że mam 74 lata i po kilku godzinach odpowiadania na komentarze internautów jestem po prostu śmiertelnie zmęczony. Nie mam więc innego wyjścia, jak udzielać krótkich, czasami przyznaję ze wstydem zdawkowych odpowiedzi. Przepraszam, jeśli kogoś uraziłem prosząc Pana jednocześnie o okazanie mi zrozumienia i pozdrawiam serdecznie, Krzysztof Pasierbiewicz



echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka