
W drodze na Pico del Teide
Tam gdzie aktywność wulkaniczna tam muszą być jakieś Pompeje. Te słynne pod wezuwiańskie znane są każdemu. Ma swoje " pompeje " Islandia - wyspę Heimaey, gdzie chodząc po labiryntach wykutych w lawie można obejrzeć domy " zatrzymane w czasie " przez erupcję z 1973 roku. Jest jakieś miasteczko zasypane popiołem na Santorini, resztki ludzkich osad spoczęły na dnie Cieśniny Sundajskiej po erupcji Krakatau w 1883 roku. Nie natknąłem się jedynie na " pompeje " w owerniackiej Vulcanii, pewnie dlatego, że w czasach największej aktywności wulkanów w tym regionie plany zagospodarowania przestrzennego i plany inwestycyjne nie zakładały jeszcze istnienia miast. Ale stożki wulkaniczne Owernii swój majestat posiadają. Na coś również się przydały skoro sam Błażej Pascal dzięki Puy de Dome skonstruował ten swój barometr z powodu, którego często łupie nas w skroniach. Z drugiej jednak strony zawdzięczamy owemu Błażejowi prawo, które pozwala nam nalać wina z gąsiora jedynie za pomocą cienkiej rurki, bez mocowania się z całym gąsiorem. Co w sytuacji kiedy łupie nas w skroniach mogłoby doprowadzić do niepowetowanych strat. No, ale może o Pascalu innym razem. Dziś o Teneryfie.

Owernia. Puy de Dome
Ma swoje " pompeje " również Teneryfa, obszar sejsmicznie i wulkanicznie aktywny. Ostatnia erupcja El Teide miała miejsce w roku 1909. Garachico to miasto, które doświadczyło podobnego losu, co wszystkie wymienione wyżej miasta, w związku z czym można je uznać za Pompeje Wysp Kanaryjskich.

Kaldera, pozostałość po erupcji wulkanu, poprzednika Teide. Na horyzoncie Gran Canaria
Garachico od samego początku hiszpańskiego władania Wyspami Kanaryjskimi było najważniejszym portem archipelagu. Rozwój rolnictwa, uprawa trzciny cukrowej, a w konsekwencji i produkcja cukru ( pierwsza cukrownia powstała na Gran Canarii, w Puerto de las Nieves ) to była podstawa prosperity portu Garachico, Teneryfy i całej reszty tego raju rozrzuconego piekielnymi mocami Ziemi na niewielkim obszarze Atlantyku.

Gran Canaria. Puerto de las Nieves. Kaplica Maryi Dziewicy. Kaplica cukrowa, ufundowana przez właściciela pierwszej cukrowni na Wyspach Kanaryjskich
To co siły z wnętrza Ziemi stworzyły to i zabrały. Szczęśliwy okres Garachico, jego prosperity kończy się 5 maja 1706 roku. Szczelinową erupcję wulkanu Trevejo poprzedza kilka wstrząsów i rankiem najtragiczniejszego dnia w historii miasteczka, lawa w kilku następujących po sobie wylewach przykrywa miasto i port. Szczęśliwie jęzory lawy zatrzymują się przed kościołem św. Anny co zostaje uznane za dobry znak. Wyspiarze obyci już z kaprysami wulkanów nie dają się zaskoczyć, dzięki czemu w wyniku erupcji nie zginął żaden mieszkaniec miasteczka. Wszyscy karnie jeden za drugim przeszli przez Puerta de Tierra, która dziś - wyrwane lawie - znajduje się kilka metrów niżej niż poziom odbudowanego Garachico.

Puerta de Tierra
Urocze miasteczko z majestatycznym nawisem niczym memento, po drugiej stronie wystająca z Atlantyku skała św.Rocha. Miejsce corocznych pielgrzymek mieszkańców Wysp Kanaryjskich.

San Roque

Miasto z najpiękniejszymi balkonami na całej Teneryfie. Balkony kanaryjskie to osobna historia, najpiękniejsza snycerka w drewnie jaką można sobie wyobrazić. Balkony kanaryjskie to po prawdzie osobne dzieła sztuki dostawione do kanaryjskich domów. Jedyne i niepowtarzalne.




Dom jednorodzinny. Typ : wąski
Z Garachico pochodziła rodzina Simona Bolivara, bojownika o wyzwolenie Ameryki Łacińskiej spod panowania Hiszpanii, o czym zaświadcza pomnik stojący na Plaza de la Libertad.

Najważniejsza erupcja w historii miasteczka nie jest chyba traumą dla jego mieszkańców, bowiem co 5 lat urządza się tu święto ognia, fiestę upamiętniającą wydarzenia z maja 1706 roku. Sezon turystyczny trwa na Teneryfie okrągły rok, choć w okresie zimy nieco słabnie, do tego doszedł jeden dzień pochmurny, więc w Garachico - w przeciwieństwie do Puerto de la Cruz - było niewielu turystów.

Puerto de la Cruz. Emeryci całej Europy łączcie się
Cisza, spokój. Szedłem pustą ulicą Estebana de Ponte, z tych de Ponte, założycieli Garachico.

Calla Esteban de Ponte
Rozmyślałem o tym, na co w moim smutnym, pracowitym życiu nie mam czasu. A teraz jeszcze ten Brexit doszedł. Szedłem z konwentu franciszkanów do klasztoru augustianów, potem miałem zamiar udać się w stronę kościoła św. Anny.

Konwent franciszkanów

Klasztor augustianów, obecnie miejskie centrum kultury

Kościół św. Anny

Dom rodziny de Ponte
Rozmyślałem o życiu wiecznym, o zbawieniu, o naszej ludzkiej doli i niedoli. O transcendencji, reinkarnacji oraz rewaloryzacji rent i emerytur. Nie były to na pewno myśli grzeszne, tym bardziej że szedłem - jak wspomniałem - prosto z klasztoru franciszkanów. Minąłem dom rodziny Ponte, tych Ponte. I wtedy dopadły mnie myśli grzeszne. Baner nad bramą głosił, że wewnątrz znajduje się fabryczka cygar Don Arturo.


To już na tym blogu było. Co to jest ?
Fabryczka gdzie kobiety kręcą cygara ręcznie. To rozpaliło moją wyobraźnię. Ja zawsze odwiedzam takie miejsca, jakieś lokalne ciekawostki, atrakcje gdzie indziej nie występujące itp. Zwykle takie miejsca oferują " tour " z możliwością degustacji, a i zakup również. Taka wizyta po części się zwraca, bo co zdegustujesz to twoje. Najbardziej lubię whisky trail po Szkocji. Nie zwróci się, bo oni tak odmierzają tą whisky do degustacji, żeby jak najmniej uszczknąć z tych £ 14 za wstęp. Mimo wszystko parę pensów się zwróci. Odwiedzam też browary, gdzie również pewien zwrot zainwestowanego kapitału jest możliwy. Nie odwiedzam jedynie galerii, bo to się kompletnie nie opłaca. Złapiesz jakąś damę za łasiczkę, czy inny obraz, zaraz awantura, alarm, więc i sex offendera można załapać. Galerie się nie zwracają, teatry również. Whisky się zwraca. Tę fabrykę cygar musiałem zaliczyć. To mnie dręczyło od dawna. Najważniejszy urban myth dotyczący kręcenia cygar, powiada że ostatni liść zwany wrapperem, po sfermentowaniu i " wyżyłkowaniu " przed ostatecznym użyciem musi swoje odleżeć na wilgotnych udach czarnej, kubańskiej niewolnicy. Dzięki temu liść uelastycznia się, aksamici i przybiera kolor, który cieszy oko każdego miłośnika cygar. To akurat nie dziwi, w takich okolicznościach każdy zmieniłby kolor. Nie tylko osoby cierpiące na nadciśnienie. A co dopiero taki liść. Tak na mnie ten mit działa, że cztery lata temu poleciałem do Sewilli, do najstarszej fabryki cygar na świecie, by podejrzeć proces kręcenia cygar. Fabryka cygar w Sewilli to miejsce gdzie cygara kręciła Carmen, ta którą tak pięknie muzycznie opisał nam niezrównany Georges Bizet. Fabryczka cygar wg przewodnika miała być bardzo charakterystyczna, z czerwonej cegły i jeszcze w jakimś style neo - moorish. Co to za styl nie wiedziałem, ale cegłę czerwoną poznam, bo trochę się na budowlance znam. Rozczarowanie. Przewodnik po Sewilli kupiłem na pchlim targu i na miejscu zorientowałem się, że rok wydania to 1953. Tani był to kupiłem, choć żółte kartki powinny wzbudzić moją podejrzliwość. Sądziłem jednak, że do starych krajów zabiera się stare przewodniki, a do krajów nowych przewodniki nowe. Błąd. W miejscu dawnej fabryki cygar działa dziś uniwersytet sewillski.

Uniwersytet sewilski. Tyle zostało z miejsca gdzie pracowało 1000 kobiet - cigarreras. 2000 ud na I zmianie.
Emancypacja poszła w świat i dziś dziewczyny zamiast kręcić cygara wolą studiować. Tylko po co ? Kiedy na post - edukacyjny rynek pracy trafiają takie kwiatki jak dr Ewa, która gania z kamieniami za dinozaurem, czy MKB, która jeszcze nie została prezydentką, a już sieć nazywa ją " Panem Bronkiem w spódnicy " Po cholerę studiować, kiedy nie jesteśmy w stanie przyswoić sobie elementarnej wiedzy definiującej nas jako osobę wykształconą. Nie lepiej kręcić cygara ? Nabrałem powietrza i wszedłem do fabryki cygar Don Arturo.

Nie liczyłem, że spotkam kubańską niewolnicę, choć niewolnictwo w Hiszpanii zniesiono dość późno, bo dopiero w 1880 roku. Liczyłem jednak, że cygara kręci się tą prastarą metodą z użyciem ud. Liczyłem,że spotkam przecudnej urody cigarreras, kobietę biegłą w kręceniu cygar. Niestety kolejne rozczarowanie. Kobieta kręcąca cygara przypominała panią Gabrysię.



Naszą główną księgową, która miała tyle wspólnego z cygarami co ja z lotami na Marsa. Uchodziła za starą pannę, w dawnych czasach 35 - lat, to był wiek dla kobiety sędziwy, dziś to ledwie podlotek. A Magda Gessler wygląda jakby dopiero co wróciła ze studniówki. Takie mamy teraz czasy, medialnie i celebrycko ciekawe. Pani Gabrysi kontakt z mężczyznami ograniczał się jedynie do rozliczania zaliczek i rozliczania delegacji. Na imprezy integracyjne nie chodziła, alkoholu nie spożywała.


Papierosy kupowała, bo były na kartki. Wszystko jednak oddawała tatusiowi. Dbała o zdrowie ojca, to trzeba jej przyznać. Tylko niestety nic wspólnego z kręceniem cygar nie miała i chyba nie kręciłaby jej ta robota. Ta pani kręcąca cygara u Don Arturo to była wypisz - wymaluj pani Gabrysia. Czy ja spotkam jeszcze kiedyś kobietę kręcącą cygara prastarą, hawańską metodą ? Czy już nie zdążę i pozostanie mi jedynie oddawanie się myśleniu czystemu i bezgrzesznemu ?

To nie jest pani Gabrysia


Pałac hrabiów Gomery. Gubernatorów Wysp Kanaryjskich

Ayuntamiento - ratusz w Garachico

Kościół św. Anny


Inne tematy w dziale Rozmaitości