Siukum Balala Siukum Balala
1405
BLOG

Berlińskie remanenty

Siukum Balala Siukum Balala Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 58

image

W tym roku przez Berlinale ledwie się prześliznąłem. 48 - godzinny pobyt w Berlinie na przełomie lutego i marca to stanowczo za mało. Nie odwiedziłem w związku z tym Friedrichstad Palast, skąd w zamierzchłych czasach walterowska telewizja już robiła nam wodę z mózgu transmitując enerdowskie rewie i rozśpiewanego Franka Schöbla. Co było dalej wiemy. Tradycje walterowskie wiecznie żywe, póki żywy TVN, a robienie wody z mózgu ma wielką przyszłość. Nie byłem również w kultowym Filmtheater am Friedrichshein. Po prostu " za mało casu kruca bomba " jak mawiał reżyser z planu filmowego Vabank II, grany przez Jerzego Matulę.

image Nudy, w zachodnich filmach to nie wiadomo o co chodzi. Nic się nie dzieje 

image

Specjalnie nie żal mi tego Berlinale, bo choć jubileuszowe 70 - te, to ranga festiwalu obsuwa się coraz bardziej i niewiele wskazuje, by zmiana dyrekcji festiwalu miała coś w tej kwestii zmienić. Festiwal organizowany przez samych swoich, dla samych swoich. Nagrody z ustawki, przepis na festiwal, program festiwalu przewidywalny do bólu. Poprawność polityczna na pierwszym miejscu. Koniecznie coś o problemach gejów i lesbijek w Kamerunie. Konieczne nagrodzenie jakiegoś prześladowanego w Trzecim Świecie reżysera. Problemy z aborcją i prawo kobiety do rozporządzania swoim ciałem. Absolutnie obowiązujący parytet w filmach realizowanych przez kobiety - reżyserki i mężczyzn - reżyserów. To wszystko jest najprostszą drogą do zabijania sztuki filmowej, która przecież zgodnie ze słowami Lenina jest najważniejszą ze sztuk. Tak organizowanego festiwalu, według tej receptury nie jest w stanie uratować nawet Agnieszka Holland, choćby jednego dnia zaprezentowała " Pokot " oraz " Obywatele Jonesa " a na dokładkę dorzuciła czeskiego " Szarlatana " Nic z tego już ulepić się nie da.

image 

image

To, że nie byłem na festiwalu nie znaczy, że nie odwiedziłem mojego ulubionego Placu Poczdamskiego i centrum festiwalowego. Mam sentyment do tego miejsca.

image


image


image

Pamiętam z czasów enerdowskich. Najbardziej ponure miejsce w Berlinie. Rana w środku 4 - milionowego miasta. Najbardziej przerażało w nocy, obraz jak z filmu grozy, badź lepiej obraz z gatunku filmów obozowych. Mdłe enerdowskie lampy, mur nie do przebycia, drut kolczasty. A po drugiej stronie tętniące życiem, wolne - choć za potężnym murem - miasto. Kto tu był wolny, a kto był w gettcie ?  

image

A myśmy na tą enerdowską niedolę mieli uroczy wierszyk mówiony u cioci na imieninach 

" Warszawa i Kraków stolica Polaków, a Niemcy jak świnie zamknięci w Berlinie "  

image

W rejon Friedrichstrasse, w rejon Potsdamer Platz nie zapuszczaliśmy się, bo zaczepianie przez ponurych enerdowskich tajniaków mroziło krew w żyłach. Tak zapamiętałem to miejsce. Dziś pędzę z ochotą, bo wolność raduje, tych co niewolę noszą w pamięci.

image


image

Cóż warte dziś życie gwiazdy, zrobią ścieżkę rowerową i gwiazda znika 

image

Nasza ziemlaczka z Chorzowa 

image

Aleja Gwiazd przy Potsdamer Platz 

image

 

image

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości