Siukum Balala Siukum Balala
4963
BLOG

KL Volkswagen. Dlaczego mnie to nie dziwi ?

Siukum Balala Siukum Balala Niemcy Obserwuj temat Obserwuj notkę 172

image

KL Sachsenhausen 

Dzisiejsza salonowa notka z rewelacjami " Die Zeit " dotyczącymi prawdopodobnego zatrudniania przez koncern Volkswagena więźniów chińskich obozów koncentracyjnych, nie jest dla mnie zaskoczeniem. 

Nie była również zaskoczeniem dla wielu komentatorów pod notką. Wiedza o praktykach niemieckiego biznesu teraz i w przeszłości nie jest dla nas niczym nowym. Choć wiedza ta nie jest powszechna, to nie jest też fragmentaryczna, szczątkowa. Zaskoczeniem może być jedynie dla samych Niemców, którzy przekonani są o tym, że Niemcy to dziś forpoczta państw z wzorowo funkcjonującą demokracją. Nie dopuszczająca myśli, że Niemcy są dziś poważnym handlarzem bronią. Niejednokrotnie łamiącym unijne ustalenia i dyrektywy w tej dość trudnej, dla każdego demokratycznego państwa, kwestii. Co gorsza sprzedającym broń do krajów gdzie toczą się wojny domowe i nie przestrzega się elementarnych praw człowieka.

image

Zbudowany na bazie Volkswagena wóz bojowy do zwalczania rebeliantów na sawannie. 


Niemcy bywają zaskoczeni kiedy dowiadują się, że niemieckie banki zarabiają na greckim kryzysie. Bywają też zaskoczeni kiedy ich prezydentowi wymknie się, że Bundeswehra powinna uczestniczyć w rozmaitych misjach wojskowych na świecie, w ramach ochrony żywotnych niemieckich interesów. Każdemu zdarzają się niefortunne wypowiedzi, nawet prezydentowi Niemiec. 

Korzystanie z pracy więźniów obozów koncentracyjnych nie jest w Niemczech niczym nowym, to stara wojenna praktyka, ujęta w przeszłości w bardzo precyzyjne państwowe przepisy. Niemcy, w tym zarządzający niemieckim przemysłem, są pragmatyczni, więc byłoby dziwne gdyby z możliwości jakie daje wojna nie skorzystali. A że armię mieli nadzwyczaj sprawną, więc byli również w stanie wygenerować sytuacje, które takie praktyki umożliwiały. Skoro jesteśmy przy firmie Volkswagen, to jeszcze w 1944 roku, podczas organizowania transportów węgierskich Żydów, kadrowi koncernu byli obecni na rampie w Auschwitz angażując od ręki kowali, tokarzy, frezerów i inżynierów niezbędnych w przemyśle motoryzacyjnym. W Niemczech powołano również dość specyficzne ministerstwo, Urząd d/s Rozwoju Gospodarczego Rzeszy, którego zadaniem było kojarzenie biznesów, z " biznesami " prowadzonymi w kacetach. 

image

Modelowym przykładem takiej współpracy może być obóz w Sachsenhausen oczko w głowie Reichsführera SS, obóz wzorcowy. Założony w 1936 roku miał być poligonem doświadczalnym tworzonego właśnie systemu kacetów, a potem obozów zagłady. Tu szkolono personel, tu tworzono procedury, tu szukano rozwiązań jak ten system udoskonalić, zoptymalizować. Wszyscy " wielcy i sławni " świata obozów - min. Rudolf Höss - zaliczyło tą jedyną w swoim rodzaju alma mater. W Oranienburgu zainstalował się również, zorganizowany przez Theodora Eicke, Inspektorat Obozów Koncentracyjnych, swoiste korpo, które nadzorowało i odpowiadało za funkcjonowanie wszystkich niemieckich obozów w okupowanej Europie.

image

Sachsenhausen. Inspektorat Obozów Koncentracyjnych 

Tu doskonalono metody zabijania, tu inżynierowie i chemicy niemieccy z Instytutu Technologicznego SS przy KL Sachsenhausen, na podwoziu samochodu Opel  Blitz skonstruowali  mobilną komorę gazową, której używano min. przy likwidacji obozu w Chełmnie n/ Nerem. Tu eksperymentowano z lekami, tu szukano skutecznych metod leczenia poparzonych  iperytem.

image

Stoły sekcyjne KL Sachsenhausen 

W Sachsenhausen funkcjonowało też pewne bardzo specyficzne komando, komando bardzo solidnych fachowców, takich fachowców - fałszerzy, że Bank of England do dziś doliczyć się nie może ile to fałszywych funtów szterlingów wpuścił im do systemu bankowego kanclerz Niemiec Adolf Hitler. Niemcy nie lubią  i nie robią  fuszerki. Dziedzina jest bez znaczenia. 

image

Alma Mater kadry menadżerskiej w kacetach 

Niemiecka organizacja pracy, niemiecka solidność i pracowitość, niemieckie rzetelne podejście do rzemiosła, niemieckie społeczne zorganizowanie i zaangażowanie to są sprawy budzące powszechne uznanie. To zachowania bardzo pożądane w nowoczesnym świecie, bo pozwalają na realizację wielkich projektów. Jednak bezrefleksyjna wiara w fachowców bywa czasem zgubna, rzetelne, perfekcyjne podejście do rzemiosła może mieć dla bliźnich skutki fatalne. Z tej rzemieślniczej rzetelności, niemieckiej perfekcji, z chęci zrobienia wszystkiego jak najlepiej, wzięło się najbardziej nieludzkie komando w historii kacetów, czyli Schuhlaufer - Kommando.

Jak wygrać wojnę bez butów ? Bez butów wojny wygrać nie można. Wiedział to już Napoleon, więc w celu obniżenia kosztów obuł swoją infanterię w dwa identyczne buty. Dzięki temu piechur niósł w plecaku jeden but, kiedy but się rozleciał zakładał zapasowy, a wieczorem na biwaku oddawał zepsuty but pułkowemu szewcowi i pobierał drugi. Genialne rozwiązanie, marsz piechurów odbywał się bez zakłóceń.

Niezależnie od Napoleona ten niezwykły pomysł powtórzyło kwatermistrzostwo Armii Czerwonej zakładając czerwonoarmiście buty prawo - lewe i lewo - prawe, czyli tzw. walonki. I znowu okazało się, że armia w takich butach bywa niezwyciężona.

image

Takie rozwiązanie nie satysfakcjonowało Niemców, bo żołnierz musi wyglądać paradnie, dobrze wygląda jeśli ma mundur od Hugo Bossa, a buty firmy " Salamander " GmbH. Wszystko musi być na najwyższym poziomie. Nie kto inny jak Adolf Hitler szydził sobie na poligonie czołgowym z radzieckich spawaczy, którzy na oglądanym przez ekspertów, zdobycznym T-34 położyli nierówne spawy. Zwykła fuszerka. W Niemczech fuszerka nie przechodzi.

I i II wojna światowa to dla gospodarki niemieckiej czas niedoboru, brak surowców, brak materiałów, więc konieczność poszukiwania surogatów, z niemiecka ersatzów. Stąd wziął się chleb z mąki żołędziowej, " kotlety mielone " z brukwi, bezmięsne kiełbasy, płaszcze z impregnowanego papieru, samochody na holzgas i całkiem niezła kawa zbożowa. 

Jak również sztuczna skóra i eleganckie teczki " skórzane " z tektury, a także buty na gumowej podeszwie z brezentową cholewką i wyściółką z odpadów. Prawdziwemu szewcowi na widok takich butów ręce opadały. 

Z brakiem surowców, z brakiem skóry zmagała się pracująca na potrzeby cywilne i na potrzeby Wehrmachtu znana firma obuwnicza " Salamander " GmbH. Skąd zdobyć prawdziwą skórę, najdoskonalszy - po dziś dzień - materiał na buty. Szukano więc ersatzów, eksperymentowano z gumą, kauczukiem, dermą, stosowano impregnowane tkaniny i wszystko co dawało nadzieję na wyprodukowanie butów równie solidnych jak buty skórzane. Firmy pracujące na rzecz wojska miały swoje ośrodki badawcze, miały testerów, tyle że wojna to również stały brak czasu. Wszystko co ma być na jutro ma być zrobione dziś, a tu realia gospodarki wojennej ograniczają i to co miało być na wczoraj będzie na pojutrze. Buty sprawdzano w codziennej rutynie, a ile kilometrów dziennie robi zwykły użytkownik ? Taki użytkownik - tester musi być opłacany. Koszty, koszty, koszty. Z pomocą firmom obuwniczym przyszedł wspomniany wyżej, kojarzący biznesy, Urząd d/s Rozwoju Gospodarczego Rzeszy, uruchamiając w maju 1940 roku w KL Sachsenhausen tor do testowania nowych materiałów i nowego obuwia produkowanego z ersatzów.

image

Tor zdał egzamin, sprawdził się, obniżył koszty producentów obuwia, bo działał aż do wiosny 1945 roku. Cóż to dla firmy " Salamander " GmbH była stawka dzienna 6 Reichsmarek płacona księgowości SS. O wiele taniej niż za cywilnego testera. Tor testowy  miał 700 metrów długości i składał się z siedmiu odcinków o różnej nawierzchni, tak by testy były miarodajne i pozwalały na sprawdzenie obuwia w każdych warunkach. Działał nieprzerwanie przez okrągly rok, przy każdej  pogodzie, więc testy dawały obuwnikom - fachowcom naprawdę wiele informacji. Schuhlaufer - Kommando było komandem karnym składającym się ze 170 osób.

image

Do komanda kierowano głównie homoseksualistów skazanych z paragrafu 175, których zadaniem było maszerowanie, maszerowanie, maszerowanie. Od apelu do apelu. Dzienny dystans do przebycia to ponad 40 km, czyli  dystans maratonu. Przy testowaniu obuwia wojskowego więźniowie nieśli dodatkowo ciężkie wojskowe plecaki, co przy słabym obozowym odżywieniu powodowało śmierć 15 - 20 więźniów dziennie. 

Testy materiałowe były nadzorowane przez cywilnego urzędnika Ministerstwa Gospodarki Rzeszy. 

Pamiętaj zatem elegancie w eleganckich butach firmy " Salamander " że niektóre obuwnicze rozwiązania technologiczne, niektóre materiały - stosowane po dziś dzień - sprawdzono i wprowadzono do produkcji dzięki testom w KL Sachsenhausen. 

Również każda gospodyni domowa, myjąca szyby przed świętami, fantastyczną ściereczką z włókniny, powinna pamiętać, że niemiecki potentat garbarski firma Freudenberg, posiadacz brandu " Vileda " również testował swoje włókniny i sztuczne skóry na obozowym torze w Sachsenhausen. Nazwa " Vileda " to przeróbka, fonetyczne " wie Leder " - jak skóra.

Czy w obliczu takich praktyk dziwią kogolwiek podejrzenia mediów, że do podobnych pomysłów może uciekać się koncern Volkswagen i dziś w swoich zakładach w Chinach ? Wspomnienie złotych czasów, kiedy 60 % siły roboczej koncernu stanowili niewolnicy, aż korci do zastosowania starych, sprawdzonych, ekonomicznie bardzo wydajnych metod. 

image

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka