Co też takiego zrobił Nat Morris, że piszą o tym we wszystkich bez mała gazetach. Sprytny Walijczyk zamieszkały w Millford Haven, pracujący jako specjalista od jakiegoś hi-techu, skonstruował urządzenie, które za pomocą Twittera karmi jego ukochanego terriera Toby'ego.
Nat Morris bardzo często wyjeżdża służbowo i pozostawianie psa bez pożywienia powodowało pewien dyskomfort dla właściciela a jeszcze większy dyskomfort dla Toby'ego. Teraz wystarczy wysłać tweet treat z Twittera na @FeedToby i sprzężony z komputerem buczek ( nie Marian ) przywoła Toby'ego a silniczek ze starej drukarki HP otworzy dozownik i wyda Toby'emu tyle jedzenia ile pan rozkaże.
Morris ma zamiar opatentować swoje urządzenia, musi jednak poprawić oprogramowanie ponieważ teraz przyjaciele Nata i Toby'ego znając adres Toby'ego na Twitterze wysyłają mu tyle wiadomości, że Tobi jest przekarmiany i wyraźnie przytył.
No i co się tak entuzjazmowac przecież u nas taki hi-tech działa i "karmi" pracowników MSZ od roku albo dwóch, rano szef wysyła tweeta i pracownicy wiedzą jak komentować ostatnie wydarzenia, wiedzą jaki komunikat wydać i jak się do tego lub owego problemu ustosunkować. Dać głupiemu koło to zrobi sobie ruletkę a mądry zrobi taczkę, która jest bardzo użytecznym pojazdem w czasie rozmaitych przesileń nie tylko politycznych. Z Twitterem jest podobnie, jedni wysyłają setki bzdurnych tweetow , niczego nie wnoszących do życia a inni potrafią wykorzystać Tweetera z korzyścią dla psów i obywateli.
Inne tematy w dziale Rozmaitości