Być w Rzymie i nie widzieć papieża to powiedzenie dosyć w dzisiejszych czasach zużyte, jednak w pogańskiej Litwie znajduje zastosowanie, podobnie jak powiedzenie być w Druskiennikach a nie być w Muzeum komunizmu. To się chyba nazywa ekwiwalencja ale pewny nie jestem bo od zawsze przedkładałem emocje nad logikę. Czy to źle ? Nie wiem. Jakoś daje sobie z tym radę.
Litwini po odzyskaniu niepodległości natychmiast przystąpili do demontażu wszystkich postsowieckich artefaktów, było tych pomników, biustów oraz dłoni dzierżących pepeszę sporo jednak ceny metali kolorowych na rynkach światowych nie były zbyt wysokie ( Chiny jeszcze nie weszły do globalnej gry ) więc powstał problem co począć z taką ilością złomu. Na szczęście pojawił się lokalny biznesmen o litewsko brzmiącym nazwisku Malinowski /Malinauskas/ i zakupił całe to dobrodziejstwo sowieckiego inwentarza lub sowiecki inwentarz z całym dobrodziejstwem, ( nie wiem jaki ma być szyk w zdaniu ) ku mojemu zadowoleniu, z resztą,bo mogłem przeżyć deja vu chodząc sobie alejkami wzdłuż jeziora Grutas -żartując przy okazji - jednak w czasach kiedy pepeszki były nie tylko na pomnikach to do śmiechu nie było mi wcale.
Ja tam pojechałem oczywiście w celach badawczych, choć nie jestem badaczem-zawodowcem, jak np. prof. Nałęcz, tak po amatorsku obejrzałem sobie pomniki Lenina z Wilna, Kłajpedy oraz Kowna i ustaliłem, że Lenin był posiadaczem ledwie trzech par butów, płaszcza oraz czapki. To skromny przyodziewek jak na przywódcę światowego proletariatu, jednak Stalin był jeszcze skromniejszy bo po obejrzeniu obrazu " Stalin i Woroszyłow" wiszącego pierwotnie w auli Uniwersytetu im. Kapsukasa w Wilnie oraz po obejrzeniu pomnika Stalina z Mariampola d. Kapsukas ustaliłem, że Stalin był posiadaczem czapki, szynela i jednej paru butów. On był biedniejszy niż ja, ja mimo ubóstwa zawsze staram się zdobyć półbuty, buty z cholewami, jesionkę oraz zimową szubę a przecież Moskwa Jego czasów i obecna była i jest surowsza niż rejony, w których ja przebywam. ON był mocarzem i zimie się nie kłaniał. Komunizm jak widać nie wart był szeląga skoro nawet własnych przywódców nie potrafił odziać jak należy, muzeum jednak jest warte tych 40 litów za bilety / mój + żony choć ona nie czuje rewolucyjnej poezji ni w ząb./
Gorąco polecam wizytę w muzeum
Inne tematy w dziale Rozmaitości