Każdy głupi w Polsce wie, że Nadredaktor podjął się historycznego zadania unowoczesnienia Polski i stworzenia Polaka całkowicie innego typu, tzw. Polaka-europejczyka, każdy głupi wie również, że nic z tego nie wyszło, każdy oprócz członków Kapituły Demiurgów. Właściwie nie wiadomo dlaczego nie wyszło, taki kapitał zaufania, taki kapitał realny, do tego spore możliwości na styku biznes-władza, jednak nie wyszło. Zachowali się jak Dostojewski w Nicei, przeputali wszystko.
Czy zabrakło skulptorowi determinacji i talentu, czy opór materii?, a może dłutko ze stali sowieckiego sortu? Niewiadomo, nie pierwsza i nie ostatnia klapa projektu politycznego, któremu w zasadzie niczego zarzucić nie można. Wszystko robione z takim pozytywistycznym ząbkiem a skutek żaden, wszystko na łopatkach, totalna obsuwa i nic się nie ostanie. Mnie się tylko ostanie gadżet załączony do GW przywiezionej z Polski, nożyk do grzybów i miarka do mierzenia kapeluszy, oczywiście kapeluszy grzybowych a nie meloników czy szapoklakow, w końcu to nie gazeta dla dżentelmenów.
Ani z nożyka ani z miarki nie korzystam, bo chodzenie na grzyby w Anglii traktowane jest jak atawizm z czasów zbieracko-łowieckich, poza tym nie ma lasów, zgodnie z tym co powiedział Jaroslav Hašek - w Anglii są takie lasy, że ich zza drzew nie widać. Miała być notka ornitologiczna i będzie, zdryfowałem na chwilę.
Powody do dumy i zadowolenia z dobrze wykonanej roboty może mieć jedynie frakcja ekologiczna skupiona wokół red. Wajraka. Po wojażach pasem północnym stwierdzam, że przyroda w Polsce ma się swietnie. Augustów nie ma obwodnicy, żurawie (ptaki) na wyciągnięcie ręki, sarny przy drodze pasące się jak krowy, w lesie pod Szczecinkiem napotkałem Gągoła, to kaczka ekscentryk bo gniazduje w dziuplach jak dzięcioł jakiś. Spotkałem również zająca, rzadkość do niedawna. No i bociany, prawdziwa eksplozja, wszędzie, w każdej wsi i na każdym słupie. Takiej ilości bocianów nie widziałem nawet w Hiszpanii podczas migracji, wprawdzie te hiszpańskie to nie nasze bociany, naszym jak zwykle wiatr w oczy bo latają przez Bosfor i wiele z nich ginie z rąk barbarzyńskich cypryjskich wieśniaków ale wierne, przetrzebione jednak wracają, cieszą oko i tak rok za rokiem. Na Św.Bartłomieja znowu odlecą, zrobi się smutno, zmieni się kolor nieba, wszystko z szarzeje, plucha, wtedy zatęsknimy do Wojtków.
Ten wzrost populacji bocianów to nie zasługa Michnika ani tym bardziej Tuska, przecież w państwie zamieszkałym przez 38 mln obywateli nie może być tak, że wszystko wisi na 2 facetach. Może to być oczywiście ich zasługa ale mimowoli bo bocianami trudno manipulować, ludzmi łatwiej. Polska wieś, szczególnie na północy zaczyna zmieniać się w rezerwat, zmniejszył się areał upraw, PGR-y odeszły w niebyt, sztuczne nawożenie na mniejszą skalę, nikt nie dba o systemy melioracyjne, nikt nie czyści przepustów, jazów, nie ma gospodarza i z roku na rok przybywa wodnych oczek, czasem sporych jezior, coraz wiecej łąk trwale już zalanych a to raj dla ptactwa. Tak więc to wszystko co Niemcy z takim trudem od XIX wieku meliorowali powoli zamienia się w park krajobrazowy. I tak trzymać.
Zapewniam, że jestem większym miłośnikiem bocianów niż Chełmoński Józef, ale jestem tez wielkim miłośnikiem cywilizacyjnego postępu.Trzeba tylko znaleźć miarę rzeczy, nic na siłę.
Inne tematy w dziale Rozmaitości