Doszły mnie słuchy, że moi przyjaciele cierpią na jesienną melancholię, powód dobry bo jesień jako zapowiedź czegoś surowszego to powód do melancholii jak znalazł. Ja akurat nie mam problemu z jesienną melancholią bo w Anglii nie ma wyraźnych przejść między porami roku więc w listopadzie można doświadczyć słońca a śnieg zimą to incydent odosobniony. Zawsze uważałem, że Golfsztrom jest lepszy niż front syberyjski, front syberyjski w dwóch kontekstach: politycznym i meteo.
Zrobiłem remanent na karcie pamięci i znalazłem zdjęcia z najgorętszego dnia urlopu. Terrasson w Akwitanii, termometr pokładowy w aucie zaparkowanym pod merostwem pokazał 57 stopni, temperatura w sam raz do wyleczenia z melancholii a nawet euforyczna kiedy się chwyci za kierownicę. A miasteczko Terrason, cudne jak wszyskie francuskie miasteczka. Stolica orzecha włoskiego i centrum handlu truflą, która mimo tego, że jedna jej sztuka na talerzu kosztuje 1400 euro, jest zbierana przez świnie. Trudno znaleźć lepiej opłacane świnie, no chyba że...
Przed wjazdem do Terrasson gigantyczny pomnik "Orzech - Gold " co zrozumiałe, przed Warszawą też jest wizerunek Syrenki. Nie ma jednak w Terrasson pomnika trufli, prawdopodobnie z obawy, że Chińczycy policzą ilość karbów na trufli i zaczną produkować swoją. Australijczycy i Jankesi ukradli im szczepy winogron i konsekwentnie wypierają z winiarskiego rynku, więc i na truflę pora. A w samym miasteczku dwa mosty, jeden z 1150 roku, więc nie może się nazywać inaczej jak Pont Vieux, drugi z XIX wieku to Pont Neuf, żadnych mostów Kierbedzia tam nie zauważyłem.
No i cud nad cuda: Les Jardins de l'Imaginaire.
Przepiękne ogrody, w których akurat nie byłem, ku niezadowoleniu żony bo były zamknięte na spust, nie wiadomo dlaczego. 15 euro zaoszczędziłem dzięki temu, że ogrody były zamknięte, ale na truflę i tak za mało. Kupiłem ćwiarę.
Inne tematy w dziale Rozmaitości