W dniu wczorajszem opisałem Państwu perepetie jakie przeżylim z małżonką moją Zofią szorując wenecjańskie bruki, czyli po prawdzie kanały. Perepetie te byli spowodowane nadmiarem turystów, które to ustawiają się w każdem miejscu z mety tworząc kolejki do wszystkiego : od bazyliki począwszy poprzez kolejkie do gondolarza jak i kolejkie do Pałacu Drożdżów. Niedogodności te dotyczą zarówno przyjezdnych zagraniczniaków jak i miejscowych Wenecjan, które już wszystkiego mają - jak sądzę - po kokardkie. Dlatego też, postanowilim z małżonką moją być w Wenecji tyle czasu ile potrzebujem, aby złapać tramwaj na wysepkie Murano, która zarówno mnie jak i małżonce mojej trafiła w samo centrum środka naszych gustów. Tramwaj łapiem od razu przy Fondamenta Santa Lucia i w drogie, płyniem sobie w nastroju romantycznem i spokojnem, w try miga i jesteśmy na Murano. Pan konduktor fachowo wiąże trajtek do pala, my wyskakujem z czemodanamy jak nastolatki z plecakamy, przodem małżonka tyłem ja, jako że małżonka jest bardziej reprezentacyjna... i co my widzim proszę wycieczki ? widziem dokładnie takie same Wenecje jakie pozostawilim dwa kwadranse nazad.


Wszystko tak samo z fasonem odszykowane tylko budenki ciut mniejsze. Kanały jednakowoż pokopane dla nasz tak samo, a jak bym nie wierzyli to możem sprawdzić, że jest i Canal Grande.
Mosty, mostki i kładki wszystko na gotowo zrobione. Są gondolarze, motorówki i możem też sami jakieś łódkie plastykowe wypożyczyć i z małżonką oddawać się romantycznym nastrojom. Jednak w te pędy musim zapychać do hotelu B&B za 35 funtow, żeby ze wszystkiem zdanżać. Śniadanie nie do łóżka, ale pięterko niżej. Nie będziem strużyć wariata i nie będziem mówić, że najlepiej sie nam śpi w hotelu u " Rica ", może jeszcze kordłe i poduszkie mamy wyhaftowane w monodram czyli tak zwane inicjatywy naszego imienia i nazwiska z dwóch pierwszych liter. Nie będziem tak mówić skoro wychowalim się w M - 2 z wielgiej płyty na siódmem piętrze. Chociaż ja znam jednego gostka ze Sopotów, którego ojciec był stolarzem, a on się chwali, iż jak nie wypije do obiadu Chambertin Gran Cru to w skórzenem fotelu nie usiądzie, ażeby zakurzyć Arturo Fuente. U nasz w brygdzie mularskiej nazywalim takich po prostacku : skakają wyżej dupy. Jak już sie jako tako urządzim ruszamy w miasto. Tu musiem przerwać nalrację i udać się do książek, gdyż na mojej tylko wiedzy za bardzo polegać nie możem. Otóż Wenecja, a potem Murano bez całe historię Resenansu i wcześniej tej epoki co teraz jest w Polsce czyli Średniowiecza, słyneło z produkcji oraz dmuchania szkła. Tu każden jeden brzdąc do szkła był sposobny i żaden zakapior w szkole szyb nie wybijał, gdyż wiedział ile się trza przy takiej szybie natrudzić. Szkło było prima sort w sklepach schodziło od ręki i nawet się kolejki ustawiali jak za naszem " Krosnem" Wszystkie słyszelim o szkle weneckim, o oknach weneckich, kryształach weneckich i lustrach weneckich. Te byli często montowane na Rakowieckiej w pokoju przesłuchań, ażeby oglądać czy gostek cykorie łapie i z nerw wychodzi. To wszystko było produkowane na Murano i każden jeden miał tu w domu takie dochówkie gdzie szkło od rana do wieczora topili i dmuchali w tak zwane piszczele.



W owem czasie jak i obecnie najlepiej schodzili kieliszki i karafki do wina, gdyż bez tego ani rusz. O wiele bez talerza się obędziem, o tyle bez kieliszka już nie. Jeśli mamy menażkie to i bez talerza da rady, bez kieliszka żyć się nie da. Nie będziem przecież jako ludzie otrzaskane z kulturą pić z gwinta jak wozacy z Powiśla.
No i co my widziem ? znowu nie dotarlim do sedna, a ja muszę sie zbierać. Jutro skończę, ciągle brakuje czasu. Fuchiy człowiek - jako wszelkofachowiec - łapie przy glazurze i nie zdanża ze wszystkiem.

Inne tematy w dziale Rozmaitości