Siukum Balala Siukum Balala
1710
BLOG

Kiedy wybuchnie wojna o media ?

Siukum Balala Siukum Balala Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 171

image

Zadeklarowałem na początku wakacji, że żadnych treści politycznych na tym blogu nie będzie. Miało nie być notek stricte politycznych. Ta deklaracja jest łatwa do obejścia. Po pierwsze:  dziś mam dzień wolny od urlopu, czas potrzebny na przemieszczenie się z MRU ( Mazurski Rejon Umocniony ) do Oberlandu, a potem na północne Mazowsze.

Dziś mam po prostu wolne, a notki wcale nie napisałem tylko dokonałem face liftingu starej notki. Zatem żadne deklaracje nie zostały złamane i każdy zarzut wiarołomstwa jest zarzutem chybionym. Zabrałem się za temat, bo sierpień jest gorący, a atmosfera duszna. Wojna o media wisi na włosku, o czym świadczy choćby nadzwyczajna  aktywność  harcowników bolejących i rozprawiających o szykowanym - przez polski rząd - zamachu na niezależne polskie media. I ta wojna o media wybuchnie w momencie zabrania się przez polski parlament za tę sprawę. 

Będzie to wojna inna niż dotychczasowe wojowanie z polskim rządem wszelkiej maści obrońców demokracji, ekofaszystów i opozycji totalnej oraz jej rozmaitych przybudówek i bojówek. Wojna bardziej zajadła, wojna z zaangażowaniem V kolumny domowego chowu, a kto wie czy i nie poukrywanego pośród nas rodzimego werwolfu. Bo próba uregulowania tej dziedziny  uderzy przede wszystkim w niemiecki kapitał zaangażowany w polski rynek mediów. Uderzy mocno w to jak  Niemcy pojmują wolność gospodarczą. Bo pojmowanie reguł wolności gospodarczej jest w Niemczech bardzo specyficzne. Wolnością gospodarczą jest wszystko to co służy niemieckiemu kapitałowi, a w konsekwencji niemieckiemu państwu i niemieckim obywatelom.

Przykładowo: 

a) Rząd polski wspiera pieniędzmi podatników upadający LOT - źle. Lufthansa całkiem słusznie podaje sprawę do międzynarodowego arbitrażu, oskarżając konkurenta o stosowanie niedozwolonych praktyk w biznesie.

b) Rząd niemiecki wspiera pieniędzmi podatników upadający Air Berlin - dobrze. Rząd niemiecki nie może pozostać bierny w sytuacji kiedy 9000 niemieckich obywateli jest zagrożonych utratą pracy. Czy Ryanair, który podał sprawę do międzynarodowego arbitrażu, o stosowanie niedozwolonych praktyk, okaże się równie silny jak niemiecki rząd w przypadku LOT-u  ? 

c) British Aerospace zwraca uwagę na pewną niemiecką firmę z branży, która ledwie dycha i która bardzo bardzo pasowałaby do portfolio BAE. Niestety zagrożenie przejęciem dostrzega i rząd niemiecki, więc zastrzykiem kapitału ratuje upadającą niemiecką firmę. Argument rządu Merkel ? wrażliwa branża, high - tech, kosmiczne technologie, zbrojeniówka etc. Bo wolność gospodarcza ma w Niemczech bardzo wyraźnie zakreślone granice.

Podobnie do rządu niemieckiego zachowują się i niemieccy obywatele, o czym przekonał się polski koncern Orlen. Z chwilą wejścia na niemiecki rynek polskiego gracza niemieccy klienci zaczęli zachowywać się jak jacyś - a rebours - durni naśladowcy posła Brudzińskiego, z którego apelu  " tankuj na Orlenie " tak drwiła GW. Oni zaczęli bojkotować Orlen, biało - czerwony brand i orła na maszcie. Nieopierzeni, na niemieckim rynku paliwowym, gracze musieli zapłacić frycowe, w krótkim czasie zmienić wygląd wszystkich stacji, zmienić  biało - czerwone barwy na kolor bardziej neutralny, zdemontować orła i zmienić nazwę sieci Orlen na nic nikomu nie mówiącą nazwę Star. Bo kapitał ma niestety narodowość, a niemiecki kapitał ma chyba narodowość podwójną, by nie powiedzieć, że czuć od niego ten nieprzyjemny nacjonalistyczny zapaszek. 

Narodowość ma również kapitał buszujący na rynku mediów papierowych i elektronicznych Dlatego Niemcy nie są aż tak durni i nie oddadzą swojej publicznej telewizji w dzierżawę, ani nie sprzedadzą całego rynku gazet jednemu tylko oferentowi, choćby ten płacił sumy kosmiczne.

Dlaczego nie poddadzą swojego rynku mediów działaniu " niewidzialnej ręki "  kapitalizmu. Robią - pozornie - coś całkowicie niezgodnego z regułami kapitalizmu. Chronią swój  medialny rynek wszelkimi możliwymi sposobami, a ich Kommission zur Ermittlung der Konzentration im Medienbereich, czyli komisja zapobiegająca koncentracji mediów w jednych rękach, podejmuje już interwencję, kiedy jakaś stacja telewizyjna przejmuje kontrolę nad 25 % widzów w skali roku.

Oczywiście każdy widz, słuchacz i czytelnik może sobie uważać, że rynek mediów na Zachodzie to samoregulująca się maszynka jak większość dziedzin w kapitalistycznym świecie. Jednak w żadnym demokratycznym kraju, żadni odpowiedzialni politycy nie pozwalają na wolną amerykankę w mediach. W większości krajów istnieją agendy rządowe, bądź jakieś komisje przyparlamemtarne, które mediami rządzą, bowiem media to nie handel mlekiem i pietruszką.

W Wielkiej Brytanii obowiązywała zawsze  tzw. zasada 20/20 oznaczająca, że stacja telewizyjna posiadająca 20 % udziału w rynku nie może posiadać więcej jak 20% w rynku czasopism. Istnieje oczywiście BBC, przez wiele lat ustanawiające  standardy bezstronności  nie tylko dla mediów brytyjskich, ale i światowych. To też jakiś nieformalny regulator. Kanadyjska Komisja d/s Radia, Telewizji i Telekomunikacji zezwala na posiadanie 46 % rynku dla nadawców zagranicznych. Niemcy mają swoje żelazne 30 % ( max ) i 25 % przy których uruchamia się procedurę zapobiegającą nadmiernej koncentracji. We Francji nikt nie może posiadać bezpośrednio i pośrednio więcej niż 45 % rynku przyznanego w ramach ogólnokrajowej licencji na nadawanie programów telewizyjnych. Jednocześnie zezwala się podmiotom zagranicznym na posiadanie 20 % udziałów w stacjach nadających w ramach przyznanej licencji. W maleńkm Luksemburgu nikt nie może posiadać więcej niż 25 % udziałów w lokalnych stacjach radiowych. Prawo zabrania również posiadania udziałów w innych stacjach radiowych. Hiszpania ogranicza posiadanie udziałów w stacjach telewizyjnych, większych niż 49 % dla obywateli i podmiotów spoza Unii Europejskiej. W USA udział podmiotów zagranicznych w mediach prawodawca ograniczył do 20 %.

Każdy kraj w mniejszym lub większym stopniu reguluje rynek mediów z powodów dla każdego człowieka oczywistych. Dla światopoglądowego pluralizmu i dla zapobiegania sytuacjom, w których nadawca zagraniczny posiadający większość na rynku mediów realizuje interes polityczny niekoniecznie tego, kto licencji na nadawanie udzielił i niekoniecznie interes tych, którzy tę telewizję z wypiekami na twarzy oglądają. To sprawa powszechnie znana - niemal elementarz polityczny - że każdy nierzetelny nadawca telewizyjny realizujący obcy interes może położyć każdą uczciwie przeprowadzoną kampanię wyborczą. Wystarczy w przeddzien wyborów nadać materiał " bombę " i sprawa załatwiona po myśli zleceniodawcy. ( vide zasmarkana od płaczu Sawicka ) Powodzenie tego typu brudnych zagrań jest tym pewniejsze  im demokracja bardziej koślawa i skorumpowana, a wyborca mniej wyrobiony politycznie, stanowiący doskonały materiał do manipulacji. Coż z tego, że w poniedziałek materiał okaże się nierzetelny, że nie " dołożono wszelkich starań " we wtorek przeproszą, a w czwartek zapłacą milion euro ustawowej kary, kiedy nowowybrana władza udzieli takich koncesji, że już w jeden kwartał z wliczonego w deal miliona zrobi się milionów sześć. To się naprawdę dzieje.

Każda władza realizująca obietnice wyborcze, podejmująca reformę państwa potrzebuje instrumentów do komunikacji ze społeczeństwem. Bez mediów jest to niemożliwe. Potrzebny jest rzetelny, pełny  i jasny przekaz : co realizujemy, jakich wyrzeczeń oczekujemy od społeczeństwa, jakie korzyści odniesie społeczeństwo po zrealizowniu programu. Bez tej komunikacji robienie polityki jest niemożliwe. Przecież to przy pomocy " szklanego  okienka " realizująca drastyczne reformy gospodarcze Margaret Thatcher komunikowała się z Brytyjczykami... i udało się choć przywódca górników Arthur Scargill - sabotujący działania rządu - otrzymywał stałą  " pensję " z Kremla. Co by się wydarzyło bez niezależnej, uczciwej  telewizji, radia i gazet ? Bez niezależnych, uczciwych  mediów nie można zbudować demokracji, można zbudować jedynie quasi - demokrację, coś takiego co udało się nam zbudować przez ostatnie 25 lat. Chore media są szkodliwe podwójnie, zblatowane z władzą , nie kontrolujące władzy nie służą społeczeństwu. Media obce, nie realizujące i nie wspierające naszych interesów również nie służą tym, którym powinni.

Czy może zaskakiwać dziś pytanie niektórych : dlaczego media, dziennikarze TVN i GW złaknieni tematów " bomby " jak wampir krwi, nie wiedzieli co działo się w warszawskim Ratuszu w ostatnich ośmiu latach ? Oni nie mogli stawiać takich pytań, bo to media chore. Nie stawia się takich pytań kiedy urzędnicy - dobroczyńcy  miejscy dają w prezencie dla ITI wyremontowany stadion ustanawiając czynsz w jakiejś śmiesznej kwocie 3,7 miliiona PLN rocznie, tylko po to aby na tym samym stadionie ITI mógł zrobić deal z Pepsi na 6 milionów PLN rocznie. Nie kąsa się ręki, która karmi. Media wiszące u klamek  miejscowych i zagranicznych zleceniodawców doskonale to rozumieją.

Pomagają im w zrozumieniu tej prostej prawdy spotkania przy śmietniku, o pierwszej w nocy, ministra Grasia z polskim wydawcą, czy samouczek rozesłany do polskich dziennikarzy przez Marka Dekana, szefa koncernu medialnego Ringier Axel Springer. Czy tak mają wyglądać polskie, niezależne media ? Czy takich mediów chcemy ? 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura