Siukum Balala Siukum Balala
2264
BLOG

Berliner Urlaub mit Agnieszka Holland

Siukum Balala Siukum Balala Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 50

image


Tegoroczny " Urlaub in Berlin " wypadł wyjątkowo na przełomie stycznia i lutego, więc tradycyjnej na tym blogu relacji z Berlinale - który właśnie dobiega końca - nie będzie. 

Powody są dwa : pierwszy to spodziewam się dziecka, a drugi jest taki, że w poniedziałek zaczynają się w moim hrabstwie ferie szkolne i obiecałem drugiemu dziecku, będącemu pod moim częściowym nadzorem wychowawczym, że spędzimy je razem podziwiając piękno Albionu. Trochę żałuję, że nie zaliczyłem Berlinale, bo miałem nadzieję, że tym razem spotkam Agnieszkę Holland kwestujacą na Potsdamer Platz, na rzecz filmowców represjonowanych przez reżim. Żałuję również tego, że zgłoszony do konkursu film Agnieszki Holland na pewno mógłby mi się spodobać, w przeciwieństwie do " Pokotu " Bo też historia Garetha Richarda Vaughana Jonesa jest tak pasjonująca i tak nieprawdopodobna, że gdyby nie wydarzyła się naprawdę, to trudno byłoby uwierzyć, że się kiedykolwiek wydarzyła. Bo trudno sobie wyobrazić, że w stalinowskiej Rosji lat trzydziestych możliwe były takie reporterskie wędrówki, jak te które przedsięwziął ten inteligentny, wrażliwy, odważny i szlachetny Walijczyk, Gareth Jones. To historia o sile inspiracji, o tych wszystkich opowieściach dziadków, babć, matek i ojców, tego co każdy nosi w sobie, tego co czasem pcha nas w nieznane, tego co często determinuje nasze życie, często sprawia że jesteśmy tymi kim jesteśmy. Matczyne inspiracje okazały się dla Garetha Jonesa tragiczne, ale życie w prawdzie, wierność prawdzie, służba ludziom krzywdzonym, prześladowanym, głodzonym to życie - choć krótkie - ma swoją wartość. Historia Garetha Jonesa zaczęła się od opowieści matki o niezwykłej, odległej krainie, gdzieś - dla Walijczyka - w innym kosmosie.

image

Gareth Jones z rodziną. 1930 rok. 

Matka Garetha Annie Gwen pracowała jako guwernantka w rodzinie walijskiego przemysłowca, magnata stalowego Arthura Hughesa. Założyciel dynastii John James Hughes to też doskonały materiał na osobny film. John James Hughes znany walijski przemysłowiec z branży hutniczej otrzymuje w roku 1868 od cara koncesję na wybudowanie huty w Rosji i dokonuje rzeczy wprost niezwykłej. Przybywa wraz z setką walijskich specjalistów - hutników, górników i murarzy i w krótkim czasie wznosi na kompletnym pustkowiu kombinat metalurgiczny istniejący do dziś pod swojską nazwą Donieck, wcześniej Stalino, a jeszcze wcześniej - na cześć założyciela - Hughesovka. Interes w Hughesovce kręci sie doskonale i wkrótce ponad 70 % rosyjskiej produkcji stali będzie pochodzić stąd. Miłośnikom osiągnięć gospodarczych carskiej Rosji, a jeszcze bardziej osiągnieć Rosji Sowieckiej wydawać, się może że oni tak wszystko sami. Niestety to był i jest dziki kraj, przemysł tworzyli ludzie Zachodu. Piece Magnitogorska stworzyli Amerykanie, słynną stalingradzką fabrykę traktorów również, osiągnięcia kosmiczne to spora zasługa teamu technicznego von Brauna. To jest ten powróz, o którym wspominał Lenin, a na którym o mały włos nie powywieszanoby zachodnich krwiopijców - fabrykantów.

 Opowieści matki o tej Hughesovce, gdzieś w dalekiej Ukrainie, zdeterminują życie Garetha Jonesa. Rozpoczyna studia w Cambridge, pilnie uczy się rosyjskiego, francuskiego i niemieckiego. Rosyjski oczywiście niezbędny do odbycia podróży do Hughesovki, niemiecki przyda się później do przeprowadzenia pierwszego wywiadu, na pokładzie samolotu " Richthofen ", z nowowybranym kanclerzem Niemiec Adolfem Hitlerem. Wywiad niezwykle proroczy z powodu stwierdzenia autora : 

- Gdyby ten samolot rozbił się teraz historia Europy potoczyłaby się inaczej. 

Studia kończy z pierwszą lokatą, więc problemu z wyborem zawodowych ścieżek nie ma. Zostaje doradcą Davida Lloyda Georga do spraw polityki zagranicznej. Bezpośrednio po studiach odbywa swoją pierwszą, krótką podróż do Hughesovki. Pracuje jednocześnie jako freelancer dla amerykańskich i brytyjskich gazet. 

Na początku lat 30 - tych zaczyna się w Europie mówić o klęsce głodu na Ukrainie. Na razie traktuje się informacje jak plotki choć dla dyplomatów sprawa jest znana. Tyle, że z Rosją Sowiecką - podobnie jak teraz - robi się świetne interesy. Zboże z Ukrainy wędruje do elewatorów w Hamburgu, Liverpoolu, Hull. Drewno z tajgi, surowce niezbędne dla przemysłu, wyprzedaje ZSRR także perły narodowej kultury. Zbiory rosyjskiej sztuki rozchodzą się na aukcjach w Paryżu i Londynie jak ciepłe bułeczki. 

Nikomu nie zależy na tym by psuć ten sielski układ, w większości europejskich krajów działa wszak bardziej lub mniej surowa cenzura. Ten obrazek popsuje dopiero bezkompromisowy Gareth Jones. Drugą podróż na Ukrainę odbył jesienią 1931 roku, relacje z podróży publikowane są na razie anonimowo. Trzecią i ostatnią podróż odbędzie Jones na początku marca 1933, po tej podróży, po relacjach o klęsce głodu w Rosji Sowieckiej otrzyma dożywotni zakaz wjazdu do ZSRR. Publikacje w prasie amerykańskiej i angielskiej wywołują szok. Rzecz wydaje się nieprawdopodobna, by na ukraińskich czarnoziemiach, najżyźniejszych glebach w Europie doszło do klęski głodu, by w XX wieku, w kraju najbardziej postępowym na świecie rejestrowano przypadki kanibalizmu. Takie rzeczy potrafi tylko komunizm. Na takie oskarżenia Kreml pozwolić sobie nie może, więc angażuje pożytecznych idiotów, oraz prasę tradycyjnie wspierającą komunizm. Jednak asem w rękawie Kremla okaże się inny angielski dziennikarz, korespondent New York Timesa w Moskwie, Walter Duranty. Karmiony kawiorem i langustami przez Litwinowa, pobierający sowite honoraria z NKWD, był de facto sowieckim agentem na specjalnych prawach. Łotr spod ciemnej gwiazdy, jednak zdolny dziennikarz, dobre pióro, laureat nagrody Pulitzera będzie do samego końca, wbrew faktom dyskredytować relacje Garetha Jonesa. Sam Jones zwarcie z systemem komunistycznym przepłaci życiem. Porwany dla okupu, podczas reporterskiej podróży po Mandżurii, zostanie zamordowany 12 sierpnia 1935 roku, w przeddzień swoich 30- tych urodzin. Towarzysza niedoli, obywatela niemieckiego, bandycu uwolnili, co bardzo uprawdopodobnia przypuszczenie, że egzekucję opłaciło NKWD. 

Agnieszka Holland zastrzega, że film zaprezentowany na Berlinale nie jest filmem historycznym. W filmie podobno dużo odniesień do współczesności. Tylko, że ja mam obawy czy analiza tych odniesień nie doprowadzi mnie do wniosku, że odpowiedzialnym za głód na Ukrainie jest Jarosław Kaczyński. Bo jakich innych odniesień można oczekiwać od Agnieszki Holland AD 2019, kiedy z filmu " Ostani pokot " wiem, że za strzelanie do dzikich zwierzą odpowiedzialne są kazania księży katolickich. Ale, że ten były prezydent Komorowski taki rozmodlony bigot był, z tym swoim sztucerem ? 

image

Film " Gareth Jones " jest podobno oskarżeniem współczesnych mediów, ich zblatowania z polityką, ich nieprawdopodobnej w dzisiejszych czasach manipulacji, kłamstw jakie nam serwują każdego dnia, ich sprzedajności. Jest też oskarżeniem wszelkich totalitaryzmów. A może to tylko rozliczenie z ojcem, Henrykiem Hollandem ? 

Służył totalitaryzmowi z żarliwością jakiej próżno szukać. Zaliczył wszak służbę jako politruk. Epizod dziennikarski i pisarski też chwały nie przyniósł. Obrzydliwe publikacje o polskim podziemiu niepodległościowym, o AK, o ludziach którzy umierali broniąc wolności, podobnie jak Gareth Jones. Haniebne relacje z węgierskich stalinowskich procesów. Przy tym wszystkim jakieś tam donosy na środowisko akademickie, jakiś donos na prof. Tatarkiewicza to pikuś. A, że niektórzy chcą w nim widzieć ofiarę komunizmu, cóż wojna gangów w łonie KC PZPR, nieuchronnie do takich zdarzeń musiała prowadzić. Zatem czyje z kim jest to rozliczenie zobaczę po obejrzeniu filmu, po dokopaniu się do odniesień, o których mówi reżyser. A tymczasem gwiazdy na Berlinale jeżdżą białymi Audi, prosto z Ingolstadt. 

image

Gdzies w okolicach Potsdamer Platz 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura