Ponieważ dziś jesteśmy we władaniu prawa, które nie pozwala nam mówić o psach ze schroniska, o procesji na cześć niemal kanonizowanego w nowym rycie byłego prezydenta Gdańska, ani nawet że w Małopolsce jest wielka woda, bo dziś wszystko jest polityką, zatem pozostaje nam countryside, zielona trawa i sielskie, anielske landszafty.
Angielski pejzaż jest perfekcyjny, bardzo uporządkowany. Soczysta zieleń, kilometry tzw. drystack, czyli kamiennych murków, chroniących pola przed erozją, bardzo trwałych, choć budowanych bez grama zaprawy. Solidne gospodarstwa. Tak jest niedaleko mnie. W Lancashire, Yorkshire, wszędzie poza obrębem obwodnicy M60, opasującej Manchester.
Wewnątrz obwodnicy i dalej w stronę Leeds, Sheffield czy Birmingham dominuje pejzaż industrialny, choć przeskok przez Góry Pennińskie też jest krajobrazowo interesujacy.
Tych pejzaży poprzemysłowych nie lubię, nie lubi ich też nasz pan od szkoleń, wszyscy nie lubimy szkoleń, więc w piątek uciekliśmy na wagary. Któż z nas nie kochał wagarów ? Duże firmy zorganizowane są na wzór armii. Na każdym szczeblu dowodzenia posadowieni są oficerowie - idioci, czyli poganiacze.
Teoretycznie firma z takim odsetkiem idiotów powinna zbankrutować w trzy dni, jednak gdzieś tam wyżej jest sztab generalny, niedostępny dla szerej masy, jakiś Olimp i ów sztab wszystkim zarządza i kieruje. Choć jeśli ktoś z tego Olimpu zejdzie między szarą żołnierską brać, to też czasem okazuje się idiotą.
Szepczą, że jest podłączony pod jakiegoś prezesa, jest kuzynem kogoś jeszcze ważniejszego niż prezes, więc choć idiota to pracuje w sztabie... i tak się ten interes kulga. Aż zbankrutuje, czyli przegra wojnę z innym zbiorowiskiem idiotów, z konkurencją. Lub wygra nie wiadomo dlaczego. Takie są mechanizmy.
Odpowiednikiem poligonów w takich firmach są oczywiście wspomniane szkolenia. Nuda, nuda, nuda. Nasz pan od szkoleń nie miał w piątek dobrego dnia wcale nie dlatego, że Teresa May się rozpłakała. Ważył się los córki : czy pójdzie na dobry uniwersytet, czy taki sobie, czy będzie w sztabie, czy pośród słuchających lub prowadzących szkolenia ? Los Teresy May mało go chyba obchodził i choć nie jest znawcą prozy Ilji Erenburga, to na pytanie co będzie dalej ? wzruszył ramionami i bez emocji powiedział coś w rodzaju - jeszcze nigdy tak nie było żeby jakoś nie było.
Bardzo go lubię za to olewactwo i za to, że nie do końca jest idiotą - poganiaczem skoro zafundował nam to co wszyscy idioci na Fejsie nazywają : piątek, piąteczek, piątunio. Wagary w " piątunio " przed weekendem to jest to. Cały dzień po wioskach i wioseczkach Lancashire, wszystko pod pretekstem szkolenia, a raczej tzw. pieprzenia w bambus.
Tak o to dobrnęliśmy do końca notki o niczym, ja zaraz jadę do polskiego konsulatu w Manchesterze gdzie zorganizowana jest komisja... ale o tym szaaa ! Mam zamiar za....gło... wać... ale o tym szaa ! Bo wszystko dziś jest agitacją. Szaaa ! Na tej kartce co to jej nazwy nie można wymienić nie mają u mnie szans osoby związane ze schroniskami dla psów, oraz osoby zbierające w przypływie uprzejmości staruszki potrącone na przejściach dla pieszych... a potem rowery. Ale o tym szaaaa !
Komentarze