Weto albo śmierć, tak krzyczeli członkowie Solidarnej Polski. Wbrew swojej nazwie ta partyjka chciała narzucić swoje chore wizje całej Zjednoczonej Prawicy i panu Premierowi, którego pan min. Ziobro chciał wepchnąć do kąta sceny politycznej. Służyła temu uchwała sejmowa dotycząca stanowiska polskiego rządu w sprawie rozporządzenia. I mimo tak buńczucznych zapewnień, to pan Premier w Brukseli zgodził się na kompromis, który chwilowo wstrzymuje wykonywanie tego rozporządzenia do czasu wyroku Trybunału Sprawiedliwości. Czyli miecz Damoklesa dalej wisi nad łamaniem w Polsce Konstytucji, bo ta rezolucja została dalej zachowana w treści zawartej w lipcu. Nawet nie został zmieniony przecinek w tym dokumencie, czego domagał się Parlament UE, KTÓRY ZASTRZEGŁ, BY NIC NIE ZMIENIANO W TREŚCI TEGO DOKUMENTU, NAWET PRZECINKA. Dopisano tylko jakieś wyjaśnienia, które żadnym prawem nie są i to zgodnie z wcześniejszym wyrokiem TSUE. Czyli w tej sprawie pan Morawiecki nic nie wygrał i tylko przedłużył agonię łamania prawa w Polsce. Ale wygrał pan Orban, który uzyskał abolicję w sprawie korupcji i obecnie będzie rozliczana korupcja popełniana na Węgrzech od 1. stycznia 2021 roku. Tak, ten pan, dzięki naszemu rządowi, wygrał swoją sprawę i za dwa lata będzie mógł stanąć do wyborów bez żadnego ujemnego bagażu ze strony Unii. Co zagrabili z unijnych pieniędzy, to zostało im darowane. Czyli staliśmy się wspólnikami tuszowania korupcji na Węgrzech i do tego był potrzebny panu Orbanowi pan Kaczyński. Trzeba przyznać, że ten Orban to jednak ma głowę na karku.
Polska na kompromisie zawartym w Brukseli zyskała 770 mld złotych, budżecie uchwalonym już w lipcu, co jest ogromnym zastrzykiem dla polskiej gospodarki. Przez weto tych pieniędzy byśmy nie otrzymali a i tak rozporządzenie byłoby uchwalona i to bez względu na weto, bo uchwalono by ten dokument zwykłą większością głosów. Ziobryści dokładnie o tym wiedzieli, ale chcieli prześcignąć Konfederację w dyskredytowaniu Unii Europejskiej i stąd te okrzyki weto albo śmierć. Chcieli dokonać wielkiego zamieszania w UE i sądzili, że pan premier Morawiecki ugnie się przed ich apelami i zawetuje unijny budżet, i tym samym postawi pod ścianą pozostałe 25 państw i przewodniczące Unii Niemcy. Taka decyzja ze strony polskiego Premiera byłaby samobójstwem politycznym dla polskich władz i to zrozumiał pan Morawiecki. Wiedział, że taka decyzja sprowadzi na Polskę falę strajków, kiedy pieniądze z Unii nie będą płynęły szerokim strumieniem na nowe inwestycje. To byłby wyraźny początek polexitu a tego ani pan Gowin, ani pan Morawiecki nie chcieli. I dlatego wtrącił się w ten spór pan wicepremier Gowin, i znowu pokazał, że ma coś do powiedzenia. Takie stanowisko pana Gowina było możliwe tylko, dlatego że mocno osłabł pan Jarosław Kaczyński. Jeszcze parę lat temu byłoby niemożliwością takie zachowanie jakiegokolwiek z koalicjantów. Pan Wicepremier dokładnie wiedział, że pan min. Ziobro broni swoich bezprawnych działań odnośnie podporządkowywania rządzącym sądownictwa w Polsce i wiedział, że te działania są krytykowane przez UE, co może spowodować obcięcie unijnych pieniędzy do czasu wycofania się polskich władz z tych pozaprawnych działań. Już raz pan Ziobro musiał przełknąć gorzką pigułkę po tym, jak usunął panią prof. Gersdorf za pomocą zwykłej ustawy, jeśli w Konstytucji RP jest wyraźny zapis o sześcioletniej kadencji. Teraz będzie trzeba wycofać się z tych wszystkich ustaw, które łamią Konstytucję, bo przecież rozporządzenie jest nie zmienione i tylko należy poczekać na wyrok TSUE. A, co jest najbardziej przykre dla władzy, to wszystkie popełnione łamania prawa w Polsce będą podlegały ocenie i nie będzie to działaniem prawa wstecz, i co najgorsze, to wypłacone pieniądze będzie trzeba zwrócić. Chyba polski rząd na coś takiego nie pójdzie i chyłkiem będzie zmieniał prawo tak, by UE była zadowolona i pieniędzy nie musielibyśmy zwracać. A ziobryści chyba będą musieli popełnić zbiorowe polityczne seppuku, by spełnić swoje hasło – WETO ALBO ŚMIERĆ. I kto w tej chwili został MIĘKISZONEM?