Szanowni Państwo,
wczoraj obchodziliśmy 81. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Do dziś trwają spory na temat konieczności tego patriotycznego zrywu.
Rozpoczęcie Powstania Warszawskiego 1 sierpnia 1944 r. jest jednym z najbardziej tragicznych i kontrowersyjnych wydarzeń w polskiej historii XX wieku. Nasuwa się pytanie: czy dowództwo AK i kierownictwo Polskiego Państwa Podziemnego powinno było wyciągnąć wnioski z wcześniejszych doświadczeń operacji „Burza”, szczególnie z Wilna i Lwowa?
Akcja „Burza” miała na celu przejmowanie władzy w wyzwalanych spod niemieckiej okupacji terenach przez struktury AK i Delegatury Rządu na Kraj, zanim wkroczą Sowieci, oraz ujawnianie się wobec Armii Czerwonej jako legalna władza Rzeczypospolitej.
Jednak już w Wilnie i Lwowie (lipiec 1944 r.) AK współdziałała z Armią Czerwoną w walce z Niemcami (np. operacja „Ostra Brama”), a zaraz potem dowódcy i żołnierze AK byli rozbrajani, aresztowani lub wywożeni przez NKWD – co było jednoznacznym sygnałem: Stalin nie uznaje Polskiego Państwa Podziemnego ani jego struktur wojskowych i politycznych. To powinno było być sygnałem ostrzegawczym, że podobna sytuacja może wystąpić w Warszawie. A jednak…
Mimo sygnałów z Wilna i Lwowa dowództwo AK podjęło decyzję o rozpoczęciu Powstania, kierując się m.in. czynnikami politycznymi.
Obawiano się, że Stalin narzuci Polsce marionetkowy rząd komunistyczny i że Warszawa zostanie wyzwolona przez Armię Czerwoną bez udziału AK. Powstanie miało być demonstracją siły i suwerenności wobec aliantów. Sowieci stali już nad Wisłą, a Niemcy w Warszawie byli – jak się wydawało – w odwrocie. Dowódcy ocenili, że istnieje szansa na szybki sukces. Dodatkowo kierowano się entuzjazmem społecznym i patriotycznym nastrojem wśród mieszkańców Warszawy, spragnionych odwetu i wolności.
Ale na chłodno i strategicznie – zważywszy na doświadczenia Akcji „Burza” – wielu historyków uważa dziś, że decyzja była błędem, ponieważ nie uwzględniała realiów geopolitycznych i celów ZSRR. Sowieci nie mieli żadnego interesu w tym, by AK przejęła władzę w Warszawie – wręcz przeciwnie. Nowy okupant obawiał się obecności około 20–25 tys. uzbrojonych żołnierzy AK w Stolicy. Bierut nie czułby się tak pewnie, pamiętając o słynnych zamachach na oficerów SS i Gestapo w Warszawie.
Skutki upadku Powstania były tragiczne. Zginęło ok. 150–200 tys. cywilów oraz około 20 tys. żołnierzy Armii Krajowej i innych formacji. Miasto zostało doszczętnie zniszczone. Około 500 tys. warszawiaków wypędzono z miasta i umieszczono m.in. w obozach przejściowych i koncentracyjnych.
AK została zdekonspirowana i wykrwawiona, co ułatwiło komunistom przejęcie władzy. Sowieci wstrzymali ofensywę, przyglądając się z Pragi, aż Powstanie upadło. Dla Stalina było to politycznie korzystne – nie musiał walczyć z AK.
Moim zdaniem rozpoczęcie Powstania było błędem. Zresztą zakaz jego rozpoczęcia przywiózł z Londynu Jan Nowak-Jeziorański, lecz nie został on posłuchany – dowództwo AK w Warszawie było zdeterminowane. Należy też pamiętać, że tuż przed powstaniem odesłano z Warszawy ok. 2000 pistoletów maszynowych na Podlasie – a podczas walk brakowało broni. Czy to nie było błędem?
Co można było wiedzieć wtedy, a co wiemy dziś?
W sierpniu 1944 r. wielu żołnierzy i niższych dowódców AK mogło nie znać kulis sytuacji w Wilnie i Lwowie, choć ścisłe kierownictwo znało je dobrze. Decyzję podjęto w warunkach emocjonalnych i pod presją czasu, bez pewnych informacji o zamiarach Stalina – choć były one do przewidzenia. Z dzisiejszej perspektywy doświadczenia „Burzy” powinny były skłonić do większej ostrożności, jeśli nie wręcz rezygnacji z Powstania.
Redaktor Zychowicz w swojej książce o Powstaniu pisze wprost o wpływach sowieckich w sztabie AK w Stolicy. Trudno z tym dyskutować, skoro dowództwo nie potrafiło realistycznie ocenić sytuacji wojskowej i politycznej. Brakowało broni i amunicji – czy tego nie wiedziano? Zapewne znano dokładnie stan uzbrojenia, a mimo to zdecydowano się wysłać młodych chłopców i dziewczęta do walki z dobrze wyposażonymi oddziałami niemieckimi. Z dzisiejszej perspektywy wygląda to jak walka Dawida z Goliatem – tylko że tym razem Dawid przegrał.
Opisałem, co sądzę o przygotowaniach do Powstania i błędach, które nie tylko ja dostrzegam. Ale jest też strona pozytywna tej klęski – to bohaterstwo Powstańców, którzy oddali życie za wolność i niepodległość Polski. Walczyli i ginęli, a duch walki ich nie opuszczał. Dla nich najważniejszym celem było zabicie choćby jednego wroga – własne życie się nie liczyło. Chcieli się mścić za zamordowane siostry, ojców i braci. To była zemsta za lata upokorzenia Narodu, który nigdy się nie poddał.
Nie można też zapominać o cywilach – ginęli z rąk hitlerowców i ich kolaborantów. Dochodziło do zwykłego ludobójstwa, tragicznym przykładem jest Praga. Dla cywilów Powstanie było piekłem. Starali się przeżyć, choć codziennie śmierć i życie szły ze sobą w parze. A po upadku Powstania rozpoczęła się dla nich tułaczka, bezdomność i opłakiwanie tych, którzy zginęli.
Inne tematy w dziale Polityka