Widocznie Panie i Panowie popierający dojną zmianę tylko usłyszeli o ogłoszonej nowej strategii USA. Nowa strategia USA to w skrócie: mniej „opiekuńczego” USA nad Europą, więcej nacisku na samodzielność UE i „reset” z Rosją – nawet kosztem Ukrainy i jedności Zachodu. I to właściwie mówi nowa strategia USA o Europie i Rosji.
Dokument opisuje Europę jako kontynent w „cywilizacyjnym kryzysie”, zbyt regulowany, z problemem migracji i „erozją demokracji” – ton mocno inspirowany retoryką skrajnej prawicy. Strategia mówi o potrzebie „kultywowania oporu” w Europie – w praktyce: wspierania sił narodowo-konserwatywnych, które kwestionują dzisiejszy kurs UE.
USA mają inwestować w Europie warunkowo, „nagrodą” mają być inwestycje i dostęp do amerykańskiego rynku, jeśli dane państwo idzie po „właściwej” linii.
Radykalne wymagania wobec NATO i UE. Strategia potwierdza tzw. „Hague Commitment” – 5% PKB na obronność dla państw NATO, co jest skokiem z dotychczasowych 2% i ma zasadniczo wymusić remilitaryzację Europy. Równolegle Pentagon komunikuje, że do ok. 2027 r. Europa ma przejąć większość ciężaru konwencjonalnej obrony NATO, od wywiadu po obronę powietrzną. USA mają się bardziej skupić na Zachodniej Hemisferze (doktryna Monroe 2.0) i rywalizacji z Chinami, a Europa ma być w coraz większym stopniu „self-reliant”.
Według tego dokumentu Rosja to mniej „wroga egzystencjalnego”, więcej „partnera od stabilności”. W przeciwieństwie do strategii Bidena z 2022 r., gdzie Rosja była określana jako „ostre zagrożenie” dla porządku europejskiego, nowy dokument nie nazywa Rosji bezpośrednim przeciwnikiem. Strategia mówi o „przywróceniu strategicznej stabilności z Rosją”, zakończeniu wojny w Ukrainie i powstrzymaniu dalszego rozszerzania NATO. Kreml oficjalnie uznał nową strategię za „w dużej mierze zgodną z wizją Rosji” – co samo w sobie jest bardzo wymowne.
Od lat mówi się, że Europa „za mało płaci” za własne bezpieczeństwo. Już po 2022 r. wydatki na obronność i zamówienia zbrojeniowe eksplodowały (Rheinmetall, polskie i skandynawskie programy zbrojeniowe, itp.). Nowa strategia brutalnie urealnia sytuację: USA nie będą wiecznie „ubezpieczycielem ostatniej instancji” – więc Europejczycy muszą naprawdę zbudować własną zdolność odstraszania. Jeśli UE potraktuje to poważnie, może to przyspieszyć integrację obronną, rozwój wspólnego przemysłu zbrojeniowego i większą spójność polityki wobec Rosji i sąsiedztwa.
Ryzyko „strategicznej luki” między oczekiwaniami USA a realnymi zdolnościami Europy już są widoczne. Dziś USA mają w Europie ok. 80 tys. żołnierzy i kluczowe zdolności – zwłaszcza na wschodniej flance. Europa nie jest jeszcze gotowa, żeby bez USA równoważyć Rosję – nawet przy 5% PKB, budowa zdolności zajmie lata. Jeśli Amerykanie de facto zaczęliby się wycofywać szybciej niż Europa się zbroi, powstaje niebezpieczne „okno pokusy” dla Moskwy.
Ten dokument uderza w spójność UE i NATO przez wspieranie sił skrajnych w państwach UE. Otwarte deklaracje o „kultywowaniu oporu” i wspieraniu narodowo-konserwatywnych, anty-Brukselskich ruchów to de facto zachęta do politycznej ingerencji w Europie, podobnej do tej, o którą oskarża się Rosję. To może osłabić UE od środka, utrudniając wspólną politykę wobec Rosji, Ukrainy, Chin czy migracji.
Niepokój państw frontowych (Polska, Bałtyk, Rumunia). Dla tych krajów kluczowe są trzy rzeczy:
- Gwarancje NATO (w tym rozszerzenie na Ukrainę w przyszłości),
- twarda linia wobec Moskwy,
- silna obecność USA na wschodniej flance.
Nowa strategia jednocześnie mówi: „nie rozszerzajmy już NATO”, „dogadajmy się z Rosją”, „Europa sama ma się bronić”. Z perspektywy Warszawy czy Wilna brzmi to jak osłabienie odstraszania i sygnał, że bezpieczeństwo wschodniej flanki przestaje być absolutnym priorytetem Waszyngtonu.
To dobra wiadomość dla Kremla: USA przestają oficjalnie traktować Rosję jako główne zagrożenie, skupiając się na Chinach i własnym „podwórku” w Amerykach. Strategia krytykuje NATO-centrystyczne podejście poprzednich administracji i hamuje dalsze rozszerzanie Sojuszu, co Rosja od lat przedstawia jako swój kluczowy cel strategiczny. Kreml sam mówi, że dokument jest „w dużej mierze zgodny z wizją Rosji” – co oznacza, że Moskwa liczy na nowy układ stref wpływów w Europie, przy słabszym, podzielonym Zachodzie.
Ale to nie jest dla Rosji wyłącznie piękną bajka. Część amerykańskiego establishmentu (Pentagon, Kongres) wciąż widzi Rosję jako istotne zagrożenie – pojawiają się równolegle opracowania wzywające do utrzymania silnej obecności wojskowej USA w Europie i twardego odstraszania. Jeśli Europa serio potraktuje wymogi 5% PKB na obronność i rozwinie własny przemysł zbrojeniowy, w perspektywie dekady Rosja może zderzyć się z dużo silniejszym militarnie blokiem europejskim, nawet przy mniejszej obecności USA.
Strategia diagnozuje realny problem (za duża zależność Europy od USA), ale proponuje bardzo ryzykowny sposób jego rozwiązania. Zmusza Europejczyków do wzięcia większej odpowiedzialności – to plus. Ale robi to szokowo, w chwili, gdy trwa wojna w Ukrainie, a Rosja pokazuje gotowość do brutalnej siły. To trochę jak wyrzucić dziecko na głęboką wodę, zanim nauczy się dobrze pływać. Połączenie „resetu” z Rosją z ingerencją w wewnętrzną politykę europejską jest dla UE toksyczne. Promowanie sił, które kwestionują jedność UE i NATO, gra wprost na interes Moskwy – i zresztą Kreml tego nawet specjalnie nie ukrywa. To uderza w zaufanie do USA jako stabilnego, przewidywalnego lidera Zachodu.
Inne tematy w dziale Polityka